Człowiek jest istotą, podobną do chomika. Lubi mieć zapasy. Im więcej, tym lepiej. Wynika to z ewolucji, ale i uwarunkowań politycznych. II wojna światowa, za czasów młodości mojej babci, później siermiężny komunizm, gdy moja mama była nastolatką, wymuszały, aby robić zapasy gdy tylko była taka możliość.
Ja żyję w czasach pełnych półek sklepowych i nie mam problemu z kupnem czegokolwiek, ale też mam skłonność do kupowania na zapas.
Ale czy warto w ten sposób zamrażać pieniądze? Przecież mogą one pracować na koncie oszczędnościowym lub lokacie.
Na przykład: w lutym wydawało mi się, że balsam do ciała już mi się kończy. Kupiłam więc nowe opakowanie. Teraz kwiecień zbliża się ku końcowi, a ja tego nowego jeszcze nie otworzyłam, bo stary jeszcze się nie skończył.
Wynika z tego, że na dwa miesiące zamroziłam swoje pieniądze. Kwota może niewielka, ale ile w domu mamy takich drobnych sum, zamrożonych w różnych produktach. Wczoraj to policzyłam. Wyszło mi tego ponad 100zł. Sporo.
Zauaważyłam przy tym coś jeszcze. Gdy już mamy w domu jakiś zapas, to jesteśmy skłonni do marnotrastwa. Pomimo tego, że nie zużyliśmy np. jakiego kosmetyku do końca, wyrzucamy go, bo przecież jest nowy, gotowy do pracy.
A zatem, aby uniknąć nadmiernego robienia zapasów i wyrzucania końcówek:
- oceńmy jakie są nasze realne potrzeby,
- kupmy tyle ile potrzeba,
- zużyjmy wszystko do końca i dopiero wtedy kupujmy następne (to dotyczy głównie kosmetyków i środków czystości).
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
niedziela, 21 kwietnia 2013
Coś na wzmocnienie paznokci
Znowu dopadła mnie anemia. Mając za mało żelaza we krwii zaczynają się dziać ze mną złe rzeczy: blada cera, łamliwe włosy i paznokcie, ogólne osłabienie i wiele innych. Oczywiście łykam odpowiednie "żelazne" preparaty, ale na pozytywne efekty muszę jeszcze poczekać.
Paznokcie mogę wzmacniać już teraz. Tanio i skutecznie.
Wystarczy podgrzać trochę oleju (dość mocno, ale tak aby się nie poparzyć), przelać do miseczki i zanurzyć paznokcie. Trzymać tak ok. 15 minut. Działanie tego zabiegu zobaczymy przy macierzy paznokcia. Odrastają różowe i bardziej błyszczące. Dotychczasowa płytka panokcia robi się bardziej elastyczna i mniej podatna na uszkodzenia.
Sprawdzone. Na mnie to działa. Polecam każdemu.
Paznokcie mogę wzmacniać już teraz. Tanio i skutecznie.
Wystarczy podgrzać trochę oleju (dość mocno, ale tak aby się nie poparzyć), przelać do miseczki i zanurzyć paznokcie. Trzymać tak ok. 15 minut. Działanie tego zabiegu zobaczymy przy macierzy paznokcia. Odrastają różowe i bardziej błyszczące. Dotychczasowa płytka panokcia robi się bardziej elastyczna i mniej podatna na uszkodzenia.
Sprawdzone. Na mnie to działa. Polecam każdemu.
sobota, 20 kwietnia 2013
Kwiatki na balkon
Lubię mieć na balkonie jakieś kwitnące kwiatki.
Nie lubię za nie płacić zbyt dużo.
I nie lubię mieć przy nich dużo pracy.
Idealne dla mnie są aksamitki. Kwitną bardzo długo i nie są wymagające.
W czwartek (18 kwietnia) wysiałam nasiona aksamitek. Dzisiaj wyglądają tak:
Za jakieś trzy tygodnie będą nadawały się do przesadzenia do dużych doniczek balkonowych.
Kosztowało mnie to:
- nasiona 2 x ok.2zł = 4zł
- ziemia 20l = 3,5zł
-podłoże do rozsady = 0zł (wykorzystałam wytłoczki od jajek)
Razem = 7,5zł.
Nasiona można zebrać samemu, po zakończeniu kwitnienia poszczególnych kwiatów. W zeszłym roku zebrałam nasiona, lecz Małż w czasie robienia porządków przed świętami wyrzucił je. Gdyby tego nie zrobił to koszt zrobienia rozsady kosztowałby mnie tylko tyle ile kosztuje ziemia.
Kwiatkami obsadzę dwie metrowe doniczki i jeszcze obdzielę nimi mamę.
Dla porównania odwiedziłam dzisiaj duży hipermarket. Za 10 sadzonek aksamitek (fakt: są już spore i kwitną) zapłaciłabym ok. 9zł. Ta ilość wystarczyłaby tylko na jedną moją donicę.
Zatem lepiej jest kupić nasiona i samemu zrobić rozsadę. Dodatkowo miło jest popatrzeć, jak roślinki rosną.
Nie lubię za nie płacić zbyt dużo.
I nie lubię mieć przy nich dużo pracy.
Idealne dla mnie są aksamitki. Kwitną bardzo długo i nie są wymagające.
W czwartek (18 kwietnia) wysiałam nasiona aksamitek. Dzisiaj wyglądają tak:
Za jakieś trzy tygodnie będą nadawały się do przesadzenia do dużych doniczek balkonowych.
Kosztowało mnie to:
- nasiona 2 x ok.2zł = 4zł
- ziemia 20l = 3,5zł
-podłoże do rozsady = 0zł (wykorzystałam wytłoczki od jajek)
Razem = 7,5zł.
Nasiona można zebrać samemu, po zakończeniu kwitnienia poszczególnych kwiatów. W zeszłym roku zebrałam nasiona, lecz Małż w czasie robienia porządków przed świętami wyrzucił je. Gdyby tego nie zrobił to koszt zrobienia rozsady kosztowałby mnie tylko tyle ile kosztuje ziemia.
Kwiatkami obsadzę dwie metrowe doniczki i jeszcze obdzielę nimi mamę.
Dla porównania odwiedziłam dzisiaj duży hipermarket. Za 10 sadzonek aksamitek (fakt: są już spore i kwitną) zapłaciłabym ok. 9zł. Ta ilość wystarczyłaby tylko na jedną moją donicę.
Zatem lepiej jest kupić nasiona i samemu zrobić rozsadę. Dodatkowo miło jest popatrzeć, jak roślinki rosną.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Odchudzanie, a oszczędności
O tym, jakie mamy korzyści ze zgubienia dodatkowych kilogramów napisano wiele książek. O tym, że odchudzanie wcale nie musi nas wiele kosztować również. Natomiast wogóle nie mówi się, jakie koszty ponosimy po zakończonej kuracji odchudzającej.
Jestem osobą, która waży więcej niż powinna. Kilka lat temu ważyłam jeszcze więcej. No i wtedy postanowiłam, że schudnę. Tak też się stało. W ciągu roku zrzuciłam 50kg. Sukces ogromny. Zadowolenie z nowego wyglądu jeszcze większe.
Ale w pewnym momencie pojawia się frustracja - nie mam co na siebie włożyć. Dosłownie. Każdy założony ciuch wygląda, jak na strachu na wróble. Trzeba więc kupić nowe. (Na początku miesiąca kupiłam nową parę spodni, a w następnym miesiącu spadała z tyłka, i znowu trzeba było kupić nowe.)
Problemu nie ma, gdy kupimy jedną parę spodni, czy kilka koszulek w mniejszym rozmiarze. Niestety wymiana całej "szafy", to już są ogromne koszty. Od bielizny osobistej, po kurtkę - na wszystkie pory roku. To jest koszmar. Jedynymi rzeczami, których nie było potrzeby wymienić to skarpetki i buty.
Wszystkie korzyści, jakie mamy po zrzuceniu wagi, są pokrywane ciemnymi chmurami kosztów ponoszonymi w związku ze zmianami. Napięty bużdżet trudno znosi takie wydatki. Są one niezbędne, chociaż znaczne.
O sukcesie w odchudzaniu będzie można powiedzieć, gdy osiągniemy nasz wymarzony rozmiar, ale nasz portfel nadal pozostanie gruby i tłuściutki.
środa, 17 kwietnia 2013
"Słonia" ma nowy dom
W piątek pisałam, że muszę oddać swojego "Słonia".
W poniedziałek z samego rana pojechaliśmy do schroniska. A tam "zonk". Nie chcieli jej przyjąć, bo ma właściciela.
"Słonia" |
Postanowiliśmy, że Sonia zostanie u mamy, a ja przeniosę się do niej, na czas szukania nowych właścicieli. I wróciliśmy do domu, aby się spakować i przygotować do pracy.
Zanim wróciliśmy do domu zadzwoniła koieta, że chce zobaczyć pieska. Daliśmy namiar do mamy. Zadzwoniła godzinę później, że "Słonia" znalazła dom. Wzięła ją ta pani, która dzwoniła. Byliśmy z Małżem tak szczęśliwi. A jednocześnie smutno nam bez niej. Ważne, że ma nowy dom, w którym będzie kochana tak jak u nas.
Za to problem zaczął się w domu. Nasza Kota tęskni za Sonią. Chodzi i miauczy cały czas. Szuka psa po wszystkich kątach. Śpi w miejscach, gdzie spała Sońka. Nie chce pić z miski z której wcześniej ona piła. Zastanawiamy się z Małżem nad drugim kotem.
Kawowy peeling
Oprócz zastosowania, jako gorący i pobudzający nektar, kawa ma jeszcze inne ciekawe zastosowania.
Jako nastolatka dosypywałam kawę do henny, gdy rozpoczęłam swoją przygodę z farbowaniem włosów. Czasem, dla nadania połysku włosom, nakładałam samą kawę.
Nie tak dawno temu czytałam o domowych alternatywach dla sklepowych kosmetyków. Wśród nich był kawowy peeling. Wiele kobiet, które go stosowały są zachwycone efektami. Ja nie byłam przekonana.
Dzisiaj jednak spróbowałam. Małż skwitował to krótko - "zwariowałaś". Za to efekty na twarzy i reszcie skóry są rewelacyjne. Polecam każdemu. Oprócz tego ma dwie zasadnicze zalety.
Po pierwsze - jest tani i dostępny w każdej kuchni.
Po drugie - nie uczula, jak niektóre kosmetyki, nawet tych renomowanych firm.
Jako nastolatka dosypywałam kawę do henny, gdy rozpoczęłam swoją przygodę z farbowaniem włosów. Czasem, dla nadania połysku włosom, nakładałam samą kawę.
Nie tak dawno temu czytałam o domowych alternatywach dla sklepowych kosmetyków. Wśród nich był kawowy peeling. Wiele kobiet, które go stosowały są zachwycone efektami. Ja nie byłam przekonana.
Dzisiaj jednak spróbowałam. Małż skwitował to krótko - "zwariowałaś". Za to efekty na twarzy i reszcie skóry są rewelacyjne. Polecam każdemu. Oprócz tego ma dwie zasadnicze zalety.
Po pierwsze - jest tani i dostępny w każdej kuchni.
Po drugie - nie uczula, jak niektóre kosmetyki, nawet tych renomowanych firm.
wtorek, 16 kwietnia 2013
Czy warto...?
Ostatnio robiłam swoje miesięczne zakupy. Odwiedziłam te sklepy, w których zawsze kupuję. Na koniec zaszłam do innego dużego marketu, w którym bywam okazjonalnie. No i zaczęłam przyglądać się cenom. Jednocześnie zastanawiałam się, czy na pewno dobrze przygotowuję się do zakupów?
1. Robię listę zakupów - na plus
2. Łączę sprawy - jadę na zakupy, odwiedzam mamę, czy znajomych, wizyta u weterynarza - na plus
3. Sprawdzam ceny na stronach sklepów i kupuję tam, gdzie taniej - na plus.
Ale? Właśnie w punkcie trzecim pojawia się "ale".
Okazuje się, że na stronach internetowych nie ma uwzględnionych lokalnych obniżek cen towarów, którym kończy się termin ważności. Nie ma też uwzględnionych wszystkich cen towarów.
Zatem robiąc zakupy myślę, że płacę korzystną cenę za dany artykuł, chociaż w sklepie obok ten sam produkt kosztuje mniej. Ktoś kto mieszka na miejscu, zawsze może przed zakupem zrobić porównanie cen w poszczególnych sklepach. Ułatwieniem są ulotki sklepów. Jednakże, dla kogoś kto nie ma dostęu do ulotek, a zakupy spożywcze robi raz w miesiącu, jeżdżenie od sklepu do sklepu i sprawdzanie, gdzie jest taniej, jest po prostu bez sensu. Tracę czas i paliwo. Za cenę wyjeżdżonego paliwa, zrobię o parę groszy tańsze zakupy.
Teraz tylko pojawia się pytanie, co jest tańsze zakupy, czy paliwo?
Ale na to, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
1. Robię listę zakupów - na plus
2. Łączę sprawy - jadę na zakupy, odwiedzam mamę, czy znajomych, wizyta u weterynarza - na plus
3. Sprawdzam ceny na stronach sklepów i kupuję tam, gdzie taniej - na plus.
Ale? Właśnie w punkcie trzecim pojawia się "ale".
Okazuje się, że na stronach internetowych nie ma uwzględnionych lokalnych obniżek cen towarów, którym kończy się termin ważności. Nie ma też uwzględnionych wszystkich cen towarów.
Zatem robiąc zakupy myślę, że płacę korzystną cenę za dany artykuł, chociaż w sklepie obok ten sam produkt kosztuje mniej. Ktoś kto mieszka na miejscu, zawsze może przed zakupem zrobić porównanie cen w poszczególnych sklepach. Ułatwieniem są ulotki sklepów. Jednakże, dla kogoś kto nie ma dostęu do ulotek, a zakupy spożywcze robi raz w miesiącu, jeżdżenie od sklepu do sklepu i sprawdzanie, gdzie jest taniej, jest po prostu bez sensu. Tracę czas i paliwo. Za cenę wyjeżdżonego paliwa, zrobię o parę groszy tańsze zakupy.
Teraz tylko pojawia się pytanie, co jest tańsze zakupy, czy paliwo?
Ale na to, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)