czwartek, 27 lutego 2014

Oponki - obowiązek na Tłusty Czwartek

Dzisiaj mamy Tłusty Czwartek. W ten dzień obowiązkiem jest zjedzenie chociażby jednego pączka.
Ja na dzisiejszy dzień zaplanowałam zrobienie oponek. Było to jeszcze o tyle ważne, że Małż już od dawna miał na nie ochotę. Mnie nie bardzo chciało się je robic. Ale dzisiaj zrobiłam.
Zrobienie ich nie jest trudne, ani skomplikowane. Zatem co potrzebujemy:

  • pół kilograma mąki
  • pół kilograma twarogu
  • 3 jaja
  • cukier waniliowy
  • 5 łyżek cukru
  • pół kostki margaryny
  • łyżeczka sody oczyszczonej
Ze wszystkich skłądników zagniatamy miękkie ciasto. Rozwałkowujemy na grubośc ok. 0,5 cm i wykrawamy szklanką krążki. W środku krążków kieliszkiem wykrawamy dziurkę. Smażymy w głębokim oleju. Osączamy z nadmiaru tłuszczu i posypujemy cukrem pudrem.
Dobra rada: Najpierw zróbmy z całego ciasta nasze oponki, a dopiero później wszystko smażymy. Smażenie odbywa się bardzo szybko.
Niektórzy wykrojone ciasto z dziurek przerabiają na oponki. Ja tego nie robię i smażę je osobno. 

A oto efekt godziny pracy w kuchni:

oponki
dziurki
Smacznego.

środa, 19 lutego 2014

Odświeżacz powietrza - znowu

Już jakiś czas temu, w Biedronce, zauważyłam wodne odświeżacze powietrza. Super piękne, z żelowymi kuleczkami w środku dla ozdoby, delikatny zapach. Po prostu cud malina. Nic, tylko brac i kupowac. Sięgnęłam po butelkę. Po zobaczeniu ceny odstawiłam z powrotem. Cena ok. 7zł odstraszyła. Jednak po obejściu marketu wróciłam do tego odświeżacza. Nie aby go kupic, lecz żeby zobaczyc jego skład. A tam nic, czego nie miałabym w domu.
Zatem dzisiaj odtworzyłam to cudo.
Potrzebujemy:
  •  sodę oczyszczoną
  • wodę
  • butelkę ze spryskiwaczem
  • kuleczki żelowe
  • olejek zapachowy.
Do butelki wlewamy dwie szklanki wody. Dodajemy łyżkę sody oczyszczonej, kilkanaście kuleczek żelowych (zależy ile ich chcemy miec w butelce), 10 - 20 kropli ulubionego olejku zapachowego. Całośc energicznie mieszamy, aby soda sie rozpuściła.
A tak wygląda mój odświeżacz

Przed każdym użyciem należy butelką wstrząsnąc, ponieważ olejek nie rozpuszcza się w wodzie.
Koszt 2-3zł. 
Sodę mam zawsze w domu. W sklepie potrójne opakowanie to koszt ok.3 zł. Olejek zapachowy też mam w domu. W sklepie 7zł, za 12 ml. Kuleczki żelowe można było kupic w Biedronce za 4zł - mam zrobiony mały zapasik. Butelka ze spryskiwaczem została po myciu okien. Jeśli jej nie mamy, to kupmy np. najtańszy płyn do okien; wykorzystajmy go i zostanie nam butelka.


niedziela, 16 lutego 2014

Nadpłacanie rachunków się opłaca

Wczoraj czytałam na jednym z blogów artykuł, jak zbudowac swój fundusz awaryjny. Autor przedstawił ciekawą rzecz - aby rachunki opłacac o jeden miesiąc do przodu. Jest to o tyle ciekawe, że w razie jakiejś awaryjnej sytuacji mamy ekstra gotówkę na te potrzeby, a jednocześnie nie mamy zaległości w naszych stałych zobowiązaniach.

Sama jeszcze tego nie robię. Na razie tylko nadpłacam rachunki za mieszkanie. Po ostatnim rocznym rozliczeniu okazało się, że miałam zapłacony jeden rachunek do przodu. Wykorzysałam to kupując Małżowi komputer. Nadpłącane przeze mnie kwoty nie są duże i nie obciążają mojego bieżącego budżetu.
Podobnie postąpiłam z rachunkami za intrnet przy poprzedniej umowie. Do płacenia miałam rachunki z jakimiś groszami, ja to zaokrągliłam do pełnych złotówek i dziesiątek, ustawiłam zlecenie stałe na ROR, na miesiąc przed końcem umowy i zapomniałam o sprawie. Jak przyszło powiadomienie, że kończy sie umowa i co z nią zrobic dalej, to do zapłaty miałam tylko parę złotych.

Zatem warto zobaczyc, u jakich dostawców można nadpłacic rachunek i robic to regularnie. Potem możemy sie cieszyc przez miesiąc lub dwa brakiem rachunków do płacenia.
Nie zapomnijmy jednak tych dodatkowych pieniędzy wpłacic na konto oszczędnościowe. Nie po to nadpłacaliśmy wcześniej rachunki, aby to przejeśc.

piątek, 14 lutego 2014

Świętuję

Taaaa..... Wiem. Dzisiaj są walentynki. Jednak ja ich nie obchodzę. Świętujemy razem z Małżem naszą okrągłą rocznicę. Faktycznie to była ona wczoraj, jednak Małż pracował. Dlatego też świętujemy dzisiaj.
Od Małża dostałam tulipany - moje ulubione wiosenne kwiaty.

Dla Niego zrobiłam surówkę owocową. Fakt, trochę zaszalałam. 
Do surówki potrzebowałam: pomarańcze, brzoskwinie (z puszki), ananas (z puszki), mango, banan, winogrona, sok z cytryny. Owoce pokroiłam w kostkę i skropiłam sokiem z cytryny. Całośc wymieszałam razem i dodałam pół szklanki białego półwytrawnego wina. Wino nie jest konieczne, ale skoro miałam to dodałam. W tej wersji surówka jest tylko dla dorosłych.
w tle Mała sprawdza co to jest

Do tego w piekarniku piecze się pizza. Będą jeszcze świece i białe wino. Zatem wieczór zapowada się interesująco.



Przy okazji wolnego, zrobiłam już kartki na święta wielkanocne. Jak zwykle długo przed czasem, ale już są i czekają na wysłanie.


czwartek, 13 lutego 2014

Prosty sposób na obniżenie podatków.

Podatki.....
Nikt ich nie lubi, bo oddajemy państwu nasze ciężko zarobione pieniądze. Niestety, podatki są tym, co jest stałe i niezmienne na tym świecie. Warto się jednak zastanowic, jak zapłacic ich mniej.
W prawie podatkowym jest wymienionych wiele ulg, z których podatnicy mogą skorzystac, aby oddac państwu jak najmniej. Niestety w tym roku skończyła się nam ulga internetowa, a dzieci nie mamy. Zatem za poprzedni rok nie mamy żadnych odliczeń i musimy oddac państwu tyle ile ono chce.
Jednakże, już w styczniu zaczeliśmy pracowac (no.... Małż nad tym pracuje) nad obniżeniem podatków w roku przyszłym. Nadal obowiązuje ulga dla honorowych dawców krwii. Tak więc Małż został honorowym dawcą krwii. (Ja ze względów zdrowotnych nie mogę). Oprócz korzyści podatkowych, Małż ma dodatkowe dni wole od pracy, posiłek regeneracyjny i zwrot kosztów dojazdu. Przy okazji robi coś dobrego dla innych, bo zapotrzebowanie na krew jest zawsze.

środa, 12 lutego 2014

Czas na wysiew kwiatów

Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Nadszedł więc czas, aby zrobic rozsady kwiatów, jakie mają zdobic balkon latem. U mnie są to, jak zawsze, aksamitki. Jednak w tym roku będą jeszcze inne kwiaty. Kupiłam pnącą werbenę. Mam jeszcze jakieś kwitnące na niebiesko drobniutkie kwiaty, ale nie znam ich nazwy.
Jesienią wsadziłam do swoich opon miniaturowe żonkile i szafirki. Już są spore i niedługo będą kwitły. Później wsadzę do nich aksamitki. Werbenę planuję wsadzic do starego krzesła. Swego czasu zainspirowały mnie takie zdjęcia.

 




Ponieważ stare krzesło mam, mogę zrobic cosik podobnego.

Koszt kwiatów na balkon w tym roku wyniesie mnie tylko 6zł - jest to zakup nowej ziemi do doniczek i jednego opakowania nasion werbeny. Krzesła na razie nie ma potrzeby malowac na nowo, gdyż orginalna warstwa lakieru jest w bardzo dobrym stanie i sezon na balkonie mu nie zaszkodzi.


I jeszcze małe wtrącenie na temat krzeseł.

Jak pisałam we wrześniu, w komisie kupiłam komplet używanych krzeseł. O tych


Kosztowały mnie,razem z odnowieniem, 100zł. W sklepie cena za jedno ok.100zł
Kilka dni temu buszowałam po necie i znalazłam to:


Są piękne. Kształtem identyczne, jak moje. W opisie producenta - wykonane z takich samych materiałów jak moje. Jednakże, gdy zobaczyłam ich cenę, to szczękę z podłogi zbierałam przez dłuuuuuuuugi czas. Po prostu zwaliła mnie z nóg. A zatem (tu powinny byc werble, dla zbudowania napięcia) jedno takie krzesełko kosztuje ponad 600zł. 
Zastanawiam się tylko z czego wynika ta cena. 



środa, 5 lutego 2014

Karpatka - zapomniany deser z dzieciństwa

Małż od rana marudził, że zjadłby coś słodkiego. W domu jest czekolada, jakieś cukierki i owoce. Jednak on miał ochotę na jakieś ciasto. Przyznam się, że ja chętnie też zjałabym jakiegoś "łasucha". Najlepiej z kremem. Zajrzałam do lodówki, a tam jaja i margaryna. Zapas mąki i mleka już na ten miesiąc zrobiony. W szafce budyń waniliowy jest zawsze. A może zrobię karpatkę?
Karpatkę lubię jeść, ale nie lubię jej robić. Zazwyczaj problemem jest wypiek ciasta. Ale to nic. Łasuch to łasuch - ważne, że słodkie i z kremem. Krem karpatkowy robię do wielu innych wypieków, więc nie stanowi to dla mnie problemu. Zatem postanowione - będzie karpatka.

Co potrzebujemy?

Na ciasto:

  • pół kostki margaryny
  • szklanka wody
  • pół łyżeczki soli
  • szklanka mąki
  • 4-6 jaj zależy od konsystencji ciasta
Na krem:
  • dwa budynie waniliowe
  • pół kostki margaryny
  • pół litra mleka
  • 4 łyżki cukru
Do garnka wlewamy wodę i stawiamy na ogień. Dodajemy margarynę i sól. Gdy margaryna się rozpuści wsypujemy mąkę i szybko mieszamy drewnianą łyżką. Gotujemy dopóki masa nie stanie się szklista. Odstawiamy, aby przestygła. Następnie odajemy po jednym jajku i ucieramy. Gotowe ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Masę dzielimy na dwie równe części i cienko rozkłaamy na blaszce wyścielonej papierem do pieczenia. Pieczemy 15-20 minut w temperaturze 200-250 stopni.
Budyń gotujemy, jak w przepisie, ale tylko w pół litrze mleka. Gdy budyń ostygnie ucieramy z margaryną.
Upieczone i ostudzone placki przekładamy kremem. Całość posypujemy cukrem pudrem.



Przy okazji robienia ciasta uzmysłowiłam sobie, że w mojej kuchni nie ma miksera.

Tak, nie mam takiego urządzenia. 

Jak się przeprowadzałam na swoje, miałam inne wydatki. Później mama urzyczyła mi swoje urządzenie,które niestety odmówiło współpracy (miało już 20 lat i swojego czasu było intensywnie użytkowane). I znowu okazało się, że są pilniejsze wydatki niż zakup miksera. Zatem, jak sobie radziłam bez niego?
Tak samo, jak inne kobiety przez całe wieki, zanim wymyślono i stworzono mikser - za pomocą trzepaczki, pałki do ucierania i makutry. 
I tak sobie myślę, że pomimo tego, że mikser ułatwia i przyspiesza pracę, nie jest on niezbędny w kuchni. Zamiast wydawać pieniądze na jego zakup, wolę je przeznaczyć na inne ważniejsze wydatki.