Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie o czynach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie o czynach. Pokaż wszystkie posty

środa, 25 lipca 2018

Jak sprawdziły się koperty?

Trochę mnie nie było. I za to przepraszam. Mam jednak nadzieję, że ciągle tu zaglądacie.

Jak wiecie, od stycznia zmieniłam swój system budżetowania. I wiecie co? Tym razem mi się udało, ale tak nie do końca 😢

Problem pojawił się w maju. Zachorowała moja mama i musieliśmy żyć na dwa domy i to nam trochę zaburzyło równowagę budżetu. W czerwcu byliśmy na urlopie i też pozwoliliśmy sobie na trochę więcej, niż powinniśmy. Teraz w lipcu prześlizgujemy się byle nie wydać więcej niż zarobiliśmy. Na szczęście nasze konto oszczędnościowe nie ucierpiało zbyt mocno.

Od sierpnia znowu bierzemy się mocno w karby i będziemy odbudowywać oszczędności i lepiej kontrolować swoje wydatki.

Może tym razem wytrwamy dłużej😜. Trzymajcie za nas kciuki.


czwartek, 25 stycznia 2018

Kopertowy system oszczędzania (budżetownia)

Zaczynam od nowa.
Nowy Rok - nowe postanowienia.
W jednym z poprzednich postów pisałam, ze znowu zagubiłam się we własnych finansach i postanowiłąm to zmienić.
Dwa miesiące minęły, a ja nadal wydawałam wszystko co zarobiłam i jeszcze z osczędności podbierałam. (Wiem wstyd i moja wielka wina). Ale takie są fakty. I trzeba było to powiedzieć głośno.
Na początku roku postanowiliśmy z Małżem, że znowu spróbujemy z kopertami.

O systemie kopertowym pisałam w tych postach: pierwszy, i drugi.

Poprzednim razem one nam się nie sprawdziły. Teraz po prawie miesiącu jest nadzieja, że tym razem się uda.

Jak to wygląda u mnie.

  1. Najpierw rozpisałam budżet:


 

Zrobiłam to w zwykłym zeszycie. Aby było ładniej ozdobiłam go taśmami washi. i pisałam kolorowymi "pisadłami".

      2. Po wypłacie przełożyłam określoną budźetem kwotę do kopert.


     3. Na zakupach płacę wyłącznie pieniędzmi z kopert. Na kontach nie zostało mi nic, oprócz pieniędzy na opłaty bankowe i te rachunki, które mam ustalone, jako zlecenia stałe.

    4. Na bieżąco kontroluję realizację budżetu, spisując wydatki.


Jest to też o tyle łatwe, gdyż w kopertach widać ile zostło mi jeszcze pieniędzy.

Koperty na początku miałam papierowe. Później kupiłam plastikowe, gdyż są one trwalsze i posłużą mi dłużej niż jeden miesiąc.


Ten słoik poniżej to moja "wakacyjna" skarbonka.
Jak widać już się powoli zapełnia.


W zeszłym roku mieliśmy problem z dłuższym wyjazdem na wakacje. Mogliśmy sobie tylko pozwolić na kilka wycieczek po okolicy (czyli jednodniowy wyjazd). Dlatego też, w tym roku chcemy wyjechać gdzieś przynajmniej na tydzień.
Do skarbonki wrzucamy to co uda nam się zaoszczędzić na różnego rodzaju rabatach, lub wrzucając monety, które mamy w kopertach.

5. To co na koniec miesiąca zostanie w kopertach zostanie przełożone do innej koperty.


Pieniądze z tej koperty zostaną przeznaczone na wakacje, lub na wcześniejszą spłatę jednego z kredytów.

Aby dokładnie wiedzieć ile mam jeszcze rat kredytowych do spłaty zrobiłam sobie traker spłąty kredytu. Takie trakery są popularne wśród osób prowadzących bullet journal.


 kredyt mieszkaniowy

 drugi kredyt

Każda kratka, to jedna rata kredytu. Każda zamalowana kratka, to spłacona rata. 
Jak widzicie drugiego kredytu zostało mi niewiele ponad rok do spłaty. Ten właśnie kredyt, chcę spłacić do końca tego roku kalendarzowego (tzn. najpóźniej w październiku, chcę mieć go z głowy).


Na razie wszystko idzie dobrze. Małż też się zaangażował i nie wydaje na zbędne rzeczy. Najważniejsze jest to, że nie chodzi już codziennie do sklepu.
Już teraz wiem, że w niektórych kopertach zostanie mi niezła sumka,
Ktoś może mi zarzucić, że skoro zostanie mi jeszcze coś w kopertach, to źle rozpisałąm budżet. Niekoniecznie. Po prostu rozsądniej podeszliśmy to wydatków w danej kategorii, lub, akurat nie było takiej potrzeby.

Jedyne pieniądze które wydajemy do ostatniego grosza, to w myśl zasad Dave'a Ramsey'a (guru finansowego amerykanów), to na rozrywkę. I faktycznie taka nagroda w postaci wyjścia do kina, czy do knajpki na pizzę, działa motywująco.

Pożyjemy - zobaczymy, czy tym razem uda mi się wytrwać w tym systemie. Jeśli tak, to będę go kontynuować tak długo, jak się da.
Trzymajcie za mnie kciuki.



środa, 8 listopada 2017

Jak dawno mnie tu nie było.....

O kurczę!
Dzisiaj weszłam na ten blog i uświadomiłam sobie, jak dawno mnie na nim nie było.
Może dlatego, że wiekszość swojej energii poświęciłam na prowadzenie mojego drugiego bloga? A może dlatego, że zaczęłam robić coś jeszcze?

Czy oszczędzam?
Staram się, ale z marnym skutkiem. Razem z Małżem jakiś czas temu pozwoliliśmy sobie na więcej, a teraz przyszedł czas, aby znowu wziąć sie do kupy i zacząć tuczyć Świnię - skarbonkę. Ta niestaty ostatnio trochę wychudła.

Tak zastanawiałam się, dlaczego znowu mam problem z oszczędnościami?
Po pierwsze, winni jesteśmy oboje. Oszczędzanie to przecież praca zespołowa. Każde z nas przyłożyło do tego rękę, w większym lub mniejszym stopniu.
Po drugie, po zmianie pracy przez Małża odżyły w nim nawyki sprzed kilku lat, kiedy to codziennie chodziliśmy do sklepu. Teraz jest to nawet przyjemniejsze, bo mam u siebie owadzi market.
Po trzecie przestałąm planować posiłki i zdałam się w tej gestii na Małża. Jemu się nie chce gotować, więc kupuje gotowce.
Po czwarte odpuściłam sobie pilnowania wydatków i prowadzenia budżetu.
Po piąte, najważniejsze zaczęliśmy wydawać wszystko co zarobimy.

Dobrze chociaż, że oboje mamy tego świadomość i już zaczeliśmy działać:
1. Rozpisałam budżet na listopad.
2. Zaplanowaliśmy posiłki na ten miesiąc.
3. Wyznaczyliśmy sobie tygodniową kwotę, jaką mamy na wydatki na poszczególne tygodnie.

Czyli zaczynam od początku.

Nie. Może nie od początku, bo wiem, co robię źle. Wiem też jak powinnam robić, aby było dobrze. Tylko dlaczego przestałam to robić?

wtorek, 25 kwietnia 2017

Spełniłam marzenie o "KWADRATACH"

"KWADRATY" marzyły mi się już od bardzo, bardzo dawna. A o czym konkretnie mowa?
Mówię o tym regale z IKEI:

Kallax - zdjęcie z sieci
i o jego różnych wielkościach.
Po prostu jest cudowny.

Gdy połamał mi się drewniany regał na książki, byłam zmuszona wymienić go na nowy. Kilka dni głowienia się, jaki regał kupić. I wtedy Małż podpowiedział: "a może kupisz ten regał z Ikei, który tak bardzo Ci się podoba?"
Pomyślałam - a czymu by nie? Tylko, że jak kupię ten regał, to nie będzie mi pasować do reszty mebli w salonie.
I kolejny "głupi" pomysł - wymieniamy wszystkie meble.

Ślęczałam nad kartką z planem rozmieszczenia mebli i z ich kosztem zakupu (do tego dodatki typu: drzwiczki, szuflady, pudełka) i ślęczałam. Budżet niewielki, i nie wszystko dałoby radę kupić od razu. Do tego należało jeszcze doliczyć koszty transportu i czas potrzebny na wyjazd do najbliższego sklepu (ok.120km).

Brak czasu i dane konstrukcyjne mebli z Ikei (moje meble koniecznie miały stanąć na nóżkach), spowodowały, że zaczęłam rozważać zakup czegoś podobnego, ale w Castoramie.

Mixxit - zdjęcie z sieci
Sami przyznacie, że niewiele się od siebie różnią.

Owszem są różnice w wielkościach, w ilości dostępnych kolorów, ilości dodatków, czy wreszcie ceny. Różnią się też materiałem, z którego są wykonane.

Jednak jak porównacie poniższe zdjecia, to różnicy nie widać. Możliwość aranżacji obu systemów jest wręcz nieograniczona:


kallax (zdjęcie z sieci)

kallax (zdjęcie z sieci)

kallax (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjecie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjecie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

I znowu siadłam nad kartką papieru. I ponownie rozrysowywałam ustawienie mebli i ich koszty.

Po wszystkich podliczeniach i czasie jakim dysponuję wybór padł na Mixxit z Castoramy.

A teraz tadaaaaaaam...... moje nowe meble w salonie:



 front szufladek i drzwiczek okleiłam okleiną w pepitkę


 niestety musiałam kupić nóżki w dwóch różnych kolorach i wielkościach (w sklepie zabrakło nóżek)

 front szufladki oklejony folią tablicową (po małym wypadku w czasie montażu)


Pomimo umieszczenia większej ilości mebli, niż było wcześnij salon stał się bardziej przestronny i jaśniejszy. O dziwo: udało mi się zmieścić wszystko to, co miałam w poprzednich meblach.

Wkrótce czeka mnie jeszcze odświeżenie ścian i salon będzie, jak z żurnala (lub bloga wnętrzarskiego).

Koszty: czy mam pisać ile mnie to kosztowało? Wiadomo, że meble do tanich nie należą, a jeśli przyjrzycie się zdjęciom i wejdziecie na stronę sklepu sami będziecie mogli sobie policzyć, jaki był koszt wymiany wszystkich mebli.


piątek, 13 stycznia 2017

Tańszy zamiennik dla "Piramidek smaku" z LIDLA

Już dawno temu odkryłam w Lidlu te piramidki:


Pomyślałam, że są świetnym pomysłem usprawniającym gotowanie. No może nie samo gotowanie, co konsumpcję potraw. Nikt z nas nie lubi, gdy podczas jedzenia rozgryzie się ziarenko pieprzu lub ziela angielskiego. Eegghhh. 
No właśnie. Na samą myśl o tym nieprzyjemnym uczuciu skręca.

Popatrzyłam na cenę i stwierdziłam, że nie zapłacę 3zł za tylko 7 piramidek. To mi się po prostu nie opłaca. Oprócz tego skład owych piramidek też nie bardzo pokrywał się z moim poczuciem smaku.
Ale od razu pomyślałam o zaparzaczu do herbaty.
Tak! Zaparzacz do herbaty.
Taki zwykły, metalowy koszyczek, powinien świetnie sprawdzić się w tej roli.

Jego zakup był w planach od dawna. Nigdy jednak nie było mi po drodze, żeby go kupić. Gdy po raz kolejny jadłam zupę i plułam pieprzem lub rozgryzałam ziarenka ziela angielskiego, z tyłu głowy miałam wyryte, że muszę w końcu kupić ten zaparzacz do herbaty.

W końcu go kupiłam. Koszt ok. 6zł, a będzie mi służyć długo. Mogę do niego włożyć własną kompozycję przypraw, lub też zaparzyć w nim herbatę.






Czy wam też takie wykorzystanie zaparzacza do herbaty się podoba?

sobota, 7 stycznia 2017

Wyprzedaże, wyprzedaże, wyprzedaże

Witam wszystkich w nowym roku.
Mam nadzieję, że poprzedni rok zakończyliście na plusie i z tłustymi świnkami-skarbonkami?
Moja, niezbyt utuczona, ale za to dość ładnie zaokrąglona.

Dzisiaj musiałam być w mieście i zrobić poważniejsze zakupy. Byłam w szoku mijając po drodze kilka Biedronek - brakowało przy nich wózków. Zatem wszystkie te wózki musiały być w sklepie. W mojej było nie lepiej. Ludzie po prostu powariowali. Wszystkie kasy otwarte, a ja stałam do jednej ponad 20 minut.

Ale ja nie o tym chciałam.

Szukając tego co potrzebowałąm kupić, miałam okazję przejść się po centrum handlowym i kilku innych dużych sklepach. Wszystkie sklepy z witryn krzyczały - SALE, WYPRZEDAŻ, RABAT, SUPER OFERTA.
Kilku z nich przyjrzałąm się bliżej. Jest to dobry czas, aby przygotować się do następnych świąt Bożego Narodzenia. Można taniej kupić wszelkiego rodzaju kalendarze, terminarze i planery. A co najważniejsze, uzupełnić zimową garderobę.

Oczywiście przed wybraniem się na takie okazyjne zakupy warto sobie wcześniej zadać pytanie - czy naprawdę potrzebujemy to kupić? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to idźmy i kupmy, to co potrzebujemy. Cena jest obniżona, ale jakość tej rzeczy taka sama, co przed obniżką.
Mały przykład - w JULI, przed świętami można było kupić słomiane koziołki

O takiego
zdjęcie z tej strony

Pierwotna cena to 19,99zł. Dzisiaj był do kupienia za 2zł. (to się nazywa obniżka).

Takie perełki można spotkać wszędzie. Wystarczy dobrze się rozejrzeć. Kupić jednak, tylko to co potrzebujemy, a nie to co jest tanie, lub z napisem wyprzedaż.

sobota, 17 grudnia 2016

Świąteczny stół nie musi uginać się pod ciężarem jedzenia.

Czy naprawdę w świeta musimy wydawać fortunę? Czy ciągle musimy przygotowywać je zgodnie z powiedzeniem - zastaw się, a postaw się? Czy po kolejnych świętach góra jedzenia wyląduje w koszu na śmieci?
Wcale tak być nie musi.
Fakt: w moim przypadku święta spędzamy w małym gronie. Nie ma więc potrzeby przygotowywania dużej ilości jedzenia. Jednakże, to są święta. Wtedy chcemy też zrobić coś "ekstra", coś innego niż jemy na codzień. No i do tego jeszcze tradycyjne 12 potraw na Wigilię.
W tym roku, podobnie jak w poprzednim, jadłospis świąteczny jest krótki. Nie ma w nim 12 potraw, ale są takie, które są tradycyjnie wigilijne.

Tak wygląda mój świąteczny jadłospis.

Na wigilię:
- barszcz z uszkami,
- pierogi z kapustą i grzybami,
- pierogi z kapustą i grzybami smażone w głębokim tłuszczu,
- karp po polsku (inaczej w szarym sosie),
- śledzie z rodzynkami,
- kompot z suszu,
- kluski z makiem.

W pierwszy i drugi dzień świąt będzie jeszcze:
- kaczka pieczona z jabłkami,
- sałatka jarzynowa,
- sałatka ryżowa z brzoskwiniami,
- pieczony schab ze śliwką,
- pieczona karkówka,
- sernik,
- makowiec.

Ta ilość potraw jest wystarczająca dla naszej rodziny. Każdy będzie najedzony, a z doświadczenia wiem, że jeszcze coś "na po świętach" do pracy zostanie. Najważniejsze jest to, że wszystko zostane zjedzone, a nie wyrzucone do śmieci.

Kupując wszystkie produkty potrzebne do gotowania, zwarcam też uwagę na cenę i jakość. Korzystam z promocji. Jadłospis i lista zakupów światecznych została zrobiona już pod koniec listopada. Pod koniec listopada zaczęłam też robić świateczne zakupy. Kosztami, a raczej zakupem poszczególnych produktów dzielimy się z mamą (ona będzie jednym ze świątecznych gości). Ona też pomoże w świątecznym gotowaniu. Pierogi z kapustą i grzybami przyniesie Teściowa - dla mnie mniej pracy, a zaoszczędzony czas mogę przeznaczyć na inne działania.

Zatem odpowiednio zaplanowane święta mogą być dla nas nie tak kosztowne, jak się zazwyczaj sądzi.

środa, 12 października 2016

Dyskretnik na podpaski

Wszystkie panie mają ten sam problem - jak w dyskretny sposób przejść do toalety w pracy, aby wykonac wszystkie czynności w czasie "tych" dni?
Ja mam szczęście, że przed pójściem do toalety mogę pójść do szatni i podpaskę schować do kieszeni bluzy w której pracuję. Mam też koleżankę, która dumnie paraduje przez stołówkę z paczką waty i podpasek. Reszta koleżanek i kolegów niestety jest mocno zniesmaczona takim widokiem.
Nie każda z nas ma ten luksus.
Nie wyobrażam sobie pani w biurze, która musi co jakiś czas wyjść do toalety z torebką. Jest to po prostu niewygodne i od razu wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy.

Dlaczego o tym piszę?

Niedawno zmieniłam torebkę. Niestety nie ma ona tylu wewnętrznych kieszonek co poprzednia. Kieszonki w poprzedniej torebce pozwalały mi na trzymanie podpasek "na wszelki wypadek" w sposób niewidoczny. W obecnej wszystko jest na widoku. Z tego powodu potrzebowałam czegoś w czym będę mogła trzymać podpaski w dyskretny sposób. Na jakimś blogu widziałam śliczne dyskretniki uszyte z filcu, lub materiału:


zdjęcia z internetu
Coś takiego można kupić w sklepie z rękodziełem. Można też uszyć samemu.

Ja poszłam na łatwiznę.
Niedawno w owadzim sklepie były duże paczki podpasek z metalowymi pudełkami. Podpaski i tak potrzebne, wiec kupiłam. Na pudełka pomysłu nie miałam.
Później, jak po raz kolejny przewracałam wszystko w torebce w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, a ciągle łapałam za te na zgagę, się zdenerwowałam. Przy okazji z torebki wypadało mi wszystko inne.
I wtedy też mnie olśniło - przecież mogę wykorzystać te pudełka. W jedno zapakowałam leki, w drugie - podpaski i tampony.

Tak to wyglądało do tej pory:




Jak widać pudełka są spore, ale płaskie. Podoba mi się nawet ich wzór. Był jeden problem - one są jednakowe. Skąd mam wiedzieć jaka jest ich zawartość.
Mogłąm przykleić etykietkę, ale ona psułaby ogólny wyglad pudełka.

Zatem postanowiłam nadać im inny wygląd.

 najpierw rozłożyłam pudełka na dwie części i każdą pomalowałam jasnokremową farbą do drewna i metalu

 następnie przykleiłam serwetki, każde pudełko inną serwetką, po wyschnięciu zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru

 złożyłam z powrotem wieczko z denkiem

 i teraz już z zawartością.

Teraz mogę schować oba pudełka do torebki i wiem co jest w każdym z nich. Nie muszę sie też przejmować, że ktoś przez przypadek zobaczy, że mam w torebce podpaski.


czwartek, 6 października 2016

Poszłam na wojnę i wytoczyłam ciężkie działa - moja walka z karaluchami

Na pewno wiecie kto to jest KARALUCH?


Tak to ON.
Ten na zdjęciu powyżej.

Zawsze sądziłam, że mnie ten problem dotyczyć nie będzie. Nidgy ich w domu nie miałam.
Owszem wiem jak wyglądają i miałam z nimi doczynienia, kiedyś w pracy. Błeeee! Ochydztwo!
Mój wujek, mieszkający w Stolicy, prowadzi z nimi wojnę od nie wiem jak długiego czasu. Niestety tę wojnę wygrywają karaluchy.

Niestety problem pojawił się u mnie.
Na początku były to sporadyczne pojawienia się tych obrzydliwych stworzeń w toalecie. Każde zauważenie osobnika tego gatunku, kończyło sie jego śmiercią.
Oprócz brutalnej siły (i czegoś czym zabijałam paskudę) używałam boraksu do ich zwalczenia.



Rozpuszczałam łyżkę boraksu w szklance wody, dodawałąm kilka kropel olejku lawendowego, mieszałam i przelewałam do butelki ze spryskiwaczem. Tą miksturą spryskiwałąm całą rurę odpływową od toalety. To było jedyne miejsce skąd mogły przyjść.

I to działało.

Niedawno mama powiedziała mi, że u niej pojawiły się karaluchy.
Zgłosiła sprawę w spółdzielni. W sklepie zaopatrzyła się w broń:


Na razie daje radę. Ale u niej problem jest duży, bo mieszka w wieżowcu. Wtedy problem dotyczy każdego mieszkańca.

Dwa tygodnie temu, na tablicy ogłoszeń w klatce przeczytałam ogłoszenie, że piwnice były pryskane na obecność karaluchów.
Od tej pory uważniej obserwowałąm łazienkę, bo wcześniej były tylko tam.
Nie wyobrażacie sobie, jaki przeżyłąm szok, gdy skubańca zobaczyłam na blacie w kuchni.
Oczywiście zginął śmiercią "męczeńską". Ja tym razem wyciągnęałam ciężkie działa.

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było gruntowne posprzątanie kuchni: poodsuwanie dolnych szafek, lodówki, kuchenki. Do mycia uzyłam płynu zrobionego z octu, sody oczyszczonej i boraksu. Pod lodówką, w pobliżu kuchenki i przy ścianie, gdzie kończy się rura odpływowa od zlewu wyłożyłam pułapki, o takie:


Kratki wentylacyjne i komin, gdzie mam wodomierze dokładnie spryskałam tym:




Kolejną rzeczą, jaką robię jest chowanie wszelkiego jedzenia do lodówki lub szczelnych pojemników - to dotyczy głównie jedzenia kotów.

Na razie walkę wygrywam.


Ps.
W poście nie reklamuję przedstawionych produktów chemicznych. Są to środki, które kupiłam ja lub moja mama, aby zwalczyć karaluchy. Innych w danym sklepie nie było. Dlatego wybór padłe na te, przedstawione w poście.


czwartek, 25 sierpnia 2016

Recyklingowy organizer na biurko i zaproszenie

Dwa lata temu zrobiłam na swoje biurko nowy organizer z tekturowych rolek po kordonku (możecie przeczytać o nim tutaj)



W tym roku poproszono mnie o zrobienie organizera na biurko dla dziewczynki. Wykorzystałam do tego swój poprzedni pomysł z rolkami po kordonku.

Taki jest efekt mojej pracy:





Przy okazji chcę zaprosić wszystkich czytelników, którym podobają się moje rękodzielnicze prace na mój autorski blog. Znajdziecie go pod tym adresem: https://zrobioneprzezapril.blogspot.com/.
Serdecznie wszystkich zapraszam. April