czwartek, 27 czerwca 2013

Bateria łazienkowa

Już od jakiegoś czasu mam problemy z baterią w łazience. Rozsypały się pokrętła, wąż prysznicowy się rozciągnął, (a i tak jest dla mnie za krótki), zaś słuchawką można się pokaleczyć. Postanowiłam, że wymienię ją na nową. Ale do tej pory zawsze znajdowały się pilniejsze wydatki. Koszt wymiany na nową wyniósłby ok. 200zł. To dla mnie sporo.
Dzisiaj zaszłam do marketu budowlanego po jakąś gładź i tak dla inspiracji. Łażąc między półkami sprawdzałam cenę nowej baterii do łazienki i w oczy rzuciły mi się węże do prysznica. Znalazłam takiej długości, jaki mi odpowiadał. No i zaczęłam się zastanawiać, czy nie dokupić nowych pokręteł i nowej słuchaki do prysznica. Szybko znalazłam interesujące mnie produkty, policzyłam ile mnie to będzie kosztowało. Koszt ok. 55zł. Przy koszcie wymiany na nową baterię to niewiele.
I mogę wymienić to sama.


wtorek, 25 czerwca 2013

Domowy odkamieniacz

Dzisiaj rano chciałam sobie zrobić "kawusię", tak na pobudzenie. Wzięłam czajnik do ręki i zaczął mi ładnie grzechotać. Na szczęście mogę zajrzeć, co on ma takiego w środku. No i znalazłam - wielki płat kamienia i wiele drobnych odłamków. Obejrzałam sobie jeszcze dokładnie wewnętrzne ścianki. Całe były osadzone kamieniem. Niewiele myśląc wzięłam torebkę kwasku cytrynowego, wsypałam połowę i nalałam wodę. Zagotowałam. Wylałam zawartość. Jeśli jeszcze kamień by został na ściankach powtarzałabym tę operację do skutku. Następnie nalałam wodę i zagotowałam. Tak powtarzałam trzy razy. I teraz czajnik wygląda jak nowy.



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ekologiczny wybielacz do tkanin nie musi być drogi

Każdy z nas ma w swojej szafie jakiś biały ciuch. I chce aby zachował on swój wygląd, jak najdłużej. Przy tej okazji nie chce wydawać majątku na drogie odplamiacze, czy wybielacze. Większość wybielaczy na polskim rynku oparta jest na bazie chloru, który z czasem powoduje, że tkanina żółknie.
Zatem, jak sobie poradzić i nie wydać majątku na wybielacz?
Po pierwsze, ja w swojej szafie mam niewiele białych rzeczy (tylko trzy sztuki). Brak białych rzeczy rozwiązuje problem wybielania.
Po drugie mam białe ręczniki kuchenne i Małż ma kilka białych koszul. Aby je wybielić do prania dosypuję dwie łyżeczki proszku do pieczenia lub sody.
Są one dostępne w każdej kuchni. Kosztują grosze. Nie są szkodliwe dla naszego środowiska.

Jeśli dolejemy jeszcze do tego pół szklanki octu to mamy dodatkowe korzyści. Po pierwsze: zmiękczymy tkaninę i nie ma potrzeby używania zmiękczacza do tkanin. (Zapach octu się wypłukuje.) Po drugie: dbamy o pralkę. Dzięki zastosowaniu octu nie osadza sie na elementach pralki kamień i brud. Czyli mamy dwa w jednym, i nie wydajemy fortuny na środki do odkamieniania i czyszczenia pralki.


piątek, 21 czerwca 2013

Żelatyna w służbie piękności

Gorąco się zrobiło, a wraz z upałem - to,  czego dziewczynki nienawidzą najbardziej - podstępne i wredne zaskórnki. Przy czym przypominam, ze zaskórniki to nie to samo co zaskórniaki. Z zaskórników na buzi, dekolcie czy karku robią się wągry, pryszczyki i różne brzydko wyglądające krostki. A zaskórniaki są jak najbardziej pożądane.
Dziś przepis na - jak dla mnie - najlepszą maseczkę, najtańszą i najlepiej działającą, przy czym całkowicie naturalną. Oczyszczanie ma trzy etapy.
1. Otwieranie porów skórnych.
Zazwyczaj robi się to nad garnkiem z gorącą wodą - pochylona głowa, całość (miska plus głowa) okryte ręcznikiem, by ciepło nie uciekło. W gorące dni ja po prostu wystawiam twarz na kilka minut na słońce. Ogółem skóra musi dostać ciepła.
2. Maseczka
1 łyżkę żelatyny mieszamy z 1 łyżką mleka, podgrzewamy w mikrofali lub na malutkim gazie, mieszamy aż całość będzie jednolitą masą. Lekko przestudzoną maź nakładamy na buzie i dekolt, im grubsza warstwa, tym lepiej. Mniej więcej po 10 minutach całość twardnieje, schnie i można całymi płatami ściągać z buzi. Może to być trochę bolesne za pierwszym razem, skóra będzie różowa i jakby podrażniona. Resztki żelatyny schodzą pod wpływem ciepłej wody.
3. Łagodzenie
Ubijamy pianę z 1 białka i kilku kropel z cytryny. Taką masę nakładamy na kilka minut na buzię, zmywamy wodą. Można na koniec wklepać jeszcze delikatny krem.

Lepiej tej maseczki nie robić zaraz przez wyjściem z domu, bo skóra jak już wspominałam, może być jakby podrażniona. To dość czasochłonna maseczka, ale zapewniam, że rewelacyjna do cery z wiecznymi problemami.

Soda oczyszczona w służbie piękna

O właściwościach sody pisałam już tutaj. Ale sodę można jeszcze użyć, gdy chcemy być piękne.
Każdy z nas chce mieć piękne, zdrowe, a przede wszystkim białe zęby. Specjalne pasty są dość drogie i nie koniecznie odpowiadają naszym zębom. Ale ich podstawowym składnikiem są substancje ścierne. A takie właściwości ma między innymi soda oszczyszczona. Poza tym jest wspaniałym i łagodnym środkiem dezynfekującym.
Jeśli chcę przywrócić moim zębom ich właściwy kolor to używam sody. (Najpierw moczę szczoteczkę, zanurzam w sodzie i na to nakładam trochę pasty do zębów - i myję). Wrażenia smakowe może nie są najlepsze, ale najważniejsze, że to działa. Zęby są jaśniejsze już po pierwszym użyciu tej mikstury. Testowałam ją również na Małżu, który ma mocno poprzebarwiane zęby od dużej ilości wypalanych papierosów. I to naprawdę działa.

Ostatnio spróbowałam użyć sody z odrobiną kwasku cytrynowego do peelingu i wybielenia dłoni, po różnych pracach domowych.
Też zadziałało.
Dłonie są ładnie wygładzone i jaśniejsze. Po zabiegu konieczne było nałożenie dużej ilości odżywczego kremu do rąk. Ale teraz skóra na rękach jest bardziej miękka i bez przebarwień.

Sody używam również do mycia nóg. Jest to świety sposób na ich dezynfekcję, zwłaszcza latem.


Soda oczyszczona - świetny wynalazek, który jest tani i ma tyle zastosowań.



środa, 19 czerwca 2013

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Trochę narzekania na służbę zdrowia

Ostatnio byłam zmuszona do korzystania z usług lekarza specjalisty, a dokładniej ginekologa. 
Dla kogoś, kto musi mocno trzymać się za portfel, wizyta prywatna jest bardzo dużym obciążeniem. 
W mojej miejscowości lekarz ginekolog, owszem, przyjmuje. Raz w tygodniu. Jak tylko zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, zapisałam się na wizytę. Ta miała być kilka dni temu, ale się nie odbyła. Lekarz się rozchorował. Ale o tym dowiedziałam się, jak przyszłam na umówioną wizytę. 
Do ginekologa w najbliższym mieście też nie łatwiej się dostać. Terminy na za miesiąc lub dwa - to najszybciej. Gdy zaczęły się problemy z ciążą, prędzej bym się wykończyła niż skorzystała z usług któregokolwiek lekarza przyjmującego państwowo. Dobrze, że miałam trochę oszczędności i mogłam skorzystać z prywatnych wizyt.

Podobnie ma się sytuacja z rehabilitacją. Mama, która połamała się w grudniu, miała mieć rehabilitację, na tę złamaną rękę, na początku lipca i we wrześniu. To były najszybsze terminy. Wczoraj zadzwoniono z jednej przychodni i powiadomiono, że zabiegów mieć nie będzie. Natomiast dzisiaj w lokalnej prasie przeczytaliśmy, że zabiegów w drugiej przychodni też mieć nie będzie. 

Tak siedzę i się zastanawiam, jak człowiek, który jest biedny lub ma nieielkie dochody, ma być zdrowy i sprawny. Przeciez to paranoja, że na rehabilitację, czy inne skomplikowane badania czeka się miesiącami.