niedziela, 24 listopada 2013

Ocet, jako płyn do płukania tkanin

W sobotę wróciłam do domu od mamy. Miałam do ogarnięcia mieszkanie i jeszcze kilka innych rzeczy do zrobienia. Zanim się nie obejrzałam było koło 15-tej. A jeszcze pranie było do nastawienia. Zerkam do flaszki z płynem do płukania, a tam - pusto. Sklep otworzą dopiero w poniedziałek. Jechać do innego sklepu kilkadziesiąt kilometrów - żart. Postanowiłam spróbować octu. Czytałam w wielu źródłach, że ocet świetnie nadaje się do płukania takanin, jednocześnie chroni pralkę przed szkodliwym działaniem twardej wody. Zatem wlałam pł szklanki octu, tam, gdzie wlewa się płyn do płukania. Dodałam jeszcze z 10 kropli olejku lawendowego i włączyłam maszynę.
Efekt: zadowalający. Prania nie czuć octem. Olejek nadał praniu przyjemny i delikatny zapach lawendy, który długo trzymał się prania. Ubrania nie są może tak mięciutkie, jak po płukaniu w "normalnym" płynie, ale może być.
W przyszłości może całkowicie nie zrezygnuję z płynu do płukania tkanin, ale pościel, czy ręczniki będę płukać octem.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Bez budżetu się nie da...

Po raz kolejny boleśnie przekonałam się, jak ważne jest stworzenie budżetu jakiegoś projektu. Tym razem chodzi o budżet na remont.
Wcześniej, jak robiłam jakiś remoncik, szłam do sklepu, kupowałm co było potrzebne i robiłam remont. Potem nadrabiałam braki w budżecie tnąc inne koszty.
Tym razem do remontu salonu przygotowywałam się od kilku miesięcy. Była promocja na farbę, której chciałam użyć - kupiłam. W planach był remont podłogi, więc sprawdziłam ceny, wyliczyłam ile czego potrzebuję, odłożyłam pieniądze i jak zebrałam określoną kwotę - kupiłam. Zabrałam się za remont, no i ....
Okazało się, że stan podłogi wymaga dodatkowych nakładów. Znowu obliczyłam ile czego mogę potrzebować, sprawdziłam ceny, odłożyłam i kupiłam.
Remont "cykałam" na raty, w dniach wolnych od pracy. W międzyczasie zmieniła mi się koncepcja ostatecznego wyglądu i kolejne koszty. Przy okazji remontu może wymienimy żyrandol, bo i tak był do wymiany, może jeszcze to, może tamto. W ten sposób koszty zaczęły rosnąć.
Pomimo wcześniejszych przygotowań i tak ledwo zmieściłam się w budżecie.
Aby temu zapobiec, przy następnym remoncie koniecznie muszę najpierw ustalić budżet i go spisać. A co najważniejsze dobrze zaplanować całość remontu, czyli jakie prace mają być wykonane i dopasować do tego koszty. A jeśli coś się w miedzy czasie zmieni, skorygować budżet. Na koniec do budżetu dodać jeszcze 10% założonej kwoty, na nieprzewidziane wypadki. Prace remontowe zacząć dopiero wtedy kiedy, już wszystko jest przygotowane i skończyć jak najszybciej, aby nie zmieniły się plany.


niedziela, 17 listopada 2013

Nowy portfel

Stanowczo nie powinnam mieć dużo czasu na myślenie. Wtedy za dużo przychodzi mi do głowy - nie zawsze pożytecznych rzeczy.

W związku ze zmianą sposobu budżetowania zrobiłam koperty (o których pisałam już wcześniej). Wczoraj miałam chwilkę czasu i poczytałam w necie, zwłaszcza na stronach amerykańskich, o kopertowym systemie budżetowania. No i wzięło mnie.
W Stanach Zjednoczonych ten system budżetowania jest bardzo rozpowszechniony, dlatego też można kupić portfele dostosowane do tego systemu.Jednakże, oszczędne amerykańskie blogerki najczęściej same robią sobie takie portfele. Najczęściej są one szyte z materiału z kieszonkami/kopertami zapinanymi na zamek. Ale są i mieszane: papierowe kopety połączone z materiałowym lub nawet skórzanym portfelem.



Pod wpływem tej lektury postanowiłam, że też zrobię sobie taki portfel. Ponieważ nie mam kolorowych materiałów, do tego potrzebowałabym jeszcze maszyny do szycia, mój wybór padł na filc. Filc mam i mogę go zszyć ręcznie.
Kilka godzin pracy. Zastanawianie się, jak to będzie ostatecznie wyglądało, jak dociąć filc i od czego zacząć. Potem cięcie, sklejanie, szycie. Ostatecznie wyszło to:



Portfel ma kieszonki na katy płatnicze, jest miejsce na długopis i ma jeszcze kilka innych kieszonek. Koperty są wyjmowane, aby można było je wymienić, gdy się zniszczą.



Koperty zrobiłam według tego schematu:
 
z papieru do scrapbookingu i usztywniłam je kawałkiem kolorowego bloku technicznego.
Portfel zapinany jest na rzep.

Jego wielkość jest podobna do poprzednika, czyli jest spory. Jednakże mi to nie przeszkadza.


sobota, 16 listopada 2013

Mój finansowy segregator

Po roku pracy nad własnymi finansami doszłam do natępujących wniosków.
Po pierwsze dotychczasowe prowadzenie budżetu w zeszycie nie jest dla mnie wystarczające. Jest on dla mnie zbyt mało czytelny. Pliki exela w komputerze są bardziej przejrzyste i lepiej mi się z nimi pracuje. Dlatego postanowiłam stworzyć i wydrukować odpowiednie tabelki ze stanem moich finansów.
Po drugie. Musiałam zmodyfikować kategorie budżetu. Teraz lepiej odpowiadają one strukturze ponoszonych przeze mnie wydatków.

Segregator posiadam jeszcze z czasów szkoły średniej, podobnie jak koszulki na dokumenty. Na początku jest jedna koszulka z "pisadłami", kalkulatorem i pendrivem.
Całość podzielona jest na dwie części. Pierwsza to zestawienia roczne, oszczędności, projekty.
 Druga, to budżet i wydatki na każdy miesiąc roku.


Na początku są ważne daty i roczne zestawienie wydatków ponoszonych okresowo (podatek za garaż, OC, czy przegląd samochodu)

Następnie karta wydatków ponoszonych na mieszkanie, z dodatkową tabelą na rozliczenie zużycia wody (wodę rozliczam co miesiąc, sama spisuję stan liczników i przekazuję do spłdzielni).

Kolejne karty to stan konta oszczędnościowego i projekt 30zł na tydzień (zlecenie stałe w banku)

Na poszczególne miesiące mam przygotowane karty budżetu:
i wydatków:



Długów w chwili obecnej nie mam, ale jestem przygotowana i na tę ewentualność.

Na samym końcu mam formularz jadłospisu z miejscem na listę zakupów.
Z jadłospisem najczęściej jest tak, że zapominam go wydrukować. Ale i tak rysuję taką tabelkę ręcznie i wieszam  kuchni


piątek, 15 listopada 2013

Moje koperty

W poprzednim poście napisałam, że od nowego roku przechodzę całkowicie na system kopertowy. Do tego celu zrobiłam sobie własne koperty.
O właśnie te:


Są one wykonane z papieru do scrapbookingu. Jest on grubszy od zwykłego bloku technicznego. Ale i z niego mona je zrobić. Można też użyć zwykłych kopert, tych w których wysyłamy listy. Jednakże, ja chciałam aby posłużyły mi one dłużej. Poza tym wielkość dopasowałam do swojego portfela. 

czwartek, 14 listopada 2013

Przechodzę na koperty


Od przyszłego roku postanowiłam zmienić swój portfel na taki:




Dotychczasowy system nie pozwalał mi na pełną kontrolę nad budżetem. Często zdarzało mi się nie panować nad tym, ile pieniędzy wydałam w danej kategorii. Możliwe, że to przez to, że zakupy robię hurtem, raz w miesiącu. Dopiero po spisaniu rachunków wychodziło mi, ile na co wydałam. Na szczęście nie wydawałam więcej niż zarabiam. Założenia budżetowe też były realne do wydawanych kwot. Ja jednak chcę pełniejszej kontroli.
Mam też nadzieję, że Małzowi teraz łatwiej będzie ogarnąć nasze finanse. Do tej pory przychodzi mu to z trudem, chociaż widzę większe zainteresowanie z jego strony tym tematem. 

środa, 13 listopada 2013

Z kalkulatorem na zakupach

O korzyściach, jakie mamy zabierając ze sobą kalkulator na zakupy pisałam w marcu. Od tamtej pory zawsze mam go przy sobie na zkupach. Jest to naprawdę świetne udogodnienie. Szacowanie w głowie, ile wydam na produkty w koszyku bywa zawodne.
Kilka dni temu czytałam artykuł, jak jeszcze można sobie ułatwić zakupy z kalkulatorem.
Zatem na początku, przy wejściu do sklepu wklepujemy do kalkulatora kwotę jaką zamierzamy wydać w danym sklepie np. 50zł. Następnie od tej kwoty odejmujemy ceny produktów włożonych już do koszyka. W ten sposób widzimy czarno na białym, ile jeszcze możemy wydać w danym sklepie.
Ten sposób bardzo mi się spodobał. Dlatego myślę, że będę go praktykować już od następnych zakupów, zwłaszcza tych dużych, miesięcznych.



środa, 6 listopada 2013

Kolejne oszczędności

Jak pisałam w maju, dobrym pomysłem na zaoszczędzenie jest mieszkanie z rodzicami.
Dwa tygodnie temu miałam możliwość pracy na drugą zmianę. Praca trwa tylko 8 godzin, ale 5 dni w tygodniu. Dojazd do pracy z miejsca gdzie mieskam jest nieopłacalny. Jednak z miejscowości, gdzie mieszka moja mama mam dojazd, który zapewnia mi pracodawca. Mama zgodziła się abyśmy na ten czas przenieśli się do niej. Zatem co dwa tygodnie mieszkam u niej. To łączy się z tym, że oszczędzam na kosztach utrzymania, paliwie i czasie.
Pracując na drugą zmianę mam czas dla siebie i mogę połazić po sklepach i poszukać okazji zakupowych, zorientować się w cenach w sklepach do ktrych rzadziej zaglądam. No i najażniejsze, powoli zacząć robić prezenty pod choinkę.

sobota, 2 listopada 2013

Tort tęczowy

Są okazje, które chcemy uczcić w jakiś specjalny sposób. Dobrym pomysłem jest ciasto. Ale nie takie, jak pieczemy na co dzień, czy na jakieś święta. Ono ma być wyjątkowe. Na wielu stronach internetowych można zobaczyć piękne torty w wymyśłnych kształtach, robionych na zamówienie. Ich cena jednak nie jest zbyt zachęcająca.
W zeszłym roku wertując niezliczone strony internetowe natknęłam się na prosty w wykonaniu i niedrogi tort tęczowy. Jest również efektowny.




Aby go zrobić potrzebujemy:
  • kostkę margaryny,
  • niecałą szklankę cukru,
  • 5 jaj,
  • 1,5  szklanki mąki,
  • 1 cukier waniliowy,
  • 4 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • ok. 1,5 szklanki mleka
Na krem potrzebujemy:
  • 1 litr śmietany 30%
  • 250g serka mascarpone,
  • 3 łyżki cukru pudru.
Margarynę ucieramy do puszystości z cukrem i cukrem waniliowym. Dodajemy po jednym jajku i łyżce mąki. Na koniec dodajemy mleko. Całe ciasto dzielimy na 6 równych części i każdą barwimy na inny kolor. Wylewamy na przygotowane foremki (srednica 21 cm, ja korzystam z jednorazowych aluminiowych). Pieczemy 20 minut w 180 stopniach. Śmietanę ubijamy mikserem, dodajemy po łyżce serka i cukier.
Poszczególne placki przekładamy kremem. Gotowy do jedzenia jest po schłodzeniu - 3 godziny - w lodówce.
Kolejność kolorów od spodu: fioletowy, niebieski, zielony, żółty, pomarańczowy, czerwony.

Wiem, wiem. Skąd wziąć barwniki? 
Można kupić przez internet poszczególne kolory (ceny u różnych dostawców, rózne rodzaje wahają się od 2zł do nawet 30zł za jeden kolor). Można również kupić barwniki w okresie świąt wielkanocnych, kiedy są one dostępne niemal wszędzie. 
Aby ograniczyć koszty można kupić tylko trzy kolory: czerwony, żółty i niebieski. Z nich możemy zrobić pozostałe: 
  • czerwony + żółty = pomarańczowy
  • żółty + niebieski = zielony
  • czerwony + niebieski = fioletowy

Mina gości po ukrojeniu pierwszeo kawałka - bezcenna.


P.S. Przepis na krem jest z orginalnego przepisu. Jak dla mnie jest on bardzo mdły, dlatego dodaję do niego sok z jednej cytryny i odrobinę kwasku cytrynowego. Dzięki temu jest lekko kwaśny i mi bardziej odpwiada.