Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie o domu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie o domu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 września 2015

Jesienne reperowanie finansów - zbiór grzybów i innych darów natury

Już chyba to kiedyś pisałam, ale jesień jest dobrym okresem, aby podreperować domowy budżet. Po sierpniowo - wrześniowych wydatkach na szkołę, lub tak po prostu - "bo brakuje", w tym okresie możemy troche dorobić. Zbiór grzybów jest całkiem opłacalny, a jeśli ktoś to lubi, to jest to czysta przyjemność.

Budżet można ratować również czerwcowo-lipcowym zbiorem jagód. Fakt jest to bardziej męczące, od zbioru grzybów, ale nie mniej opłacalne.

Ja na szczęście zbieram grzyby tylko dla przyjemności i na własne potrzeby kulinarne, ale znam wiele osób, które w ten sposób utrzymują rodziny.

A to okazy upolowane aparatem:



 A tu Małż coś znalazł.



sobota, 18 lipca 2015

Cierpliwość zawsze się opłaca - balkon w nowym wydaniu

Jak urządziłąm w tym roku balkon pisałam w tym poście. Żałowałam w nim, że po raz kolejny nie udało mi się zakupić drewnianych podestów na posadzkę. Ale znowu okazało się, że cierpliwość jest boginią wszystkich oszczędzających i doczekałam się promocji na panele i mogłam je kupić w bardzo atrakcyjnej cenie.

Ale po kolei.

 Tak wyglądał mój balkon na wiosnę.

 Tak wyglądał mój balkon po usunięciu wszystkiego co stało na podłodze. Jak widać nie prezentuje sie zbyt atrakcyjnie i nawet kwiaty nie były w stanie przysłonić popękanej posadzki.

 Tak było w trakcie układania drewnianych paneli

 Tak wyglada to teraz:

 mój ulubiony kąt

 Aż przyjemnie jest usiąść przy stole i wypić kawę

 Lawenda ślicznie pachnie


 I mam już własne pomidorki.


Na balkonie wyłożyłam drewniane panele, te ze zdjęć poniżej



Były one dostępne w JULI już od marca. Ich koszt to prawie 50zł za opakowanie (w opakowaniu jest 5 paneli wysokość 3cm). Ja potrzebowałąm na swój balkon 12 opakowań, czyli koszty jakie bym poniosła to: 600zł, czyli dużo. Obserwowałam bacznie wszystkie promocje, jakie oferował sklep, aż cena doszła do 30zł za opakowanie, czyli dla mnie 360 zł. I to była cena, którą byłam w stanie zapłacić i za jaką kupiłam te panele.
Podobne panele są również dostępne w IKEI. IKEA ma w swojej ofercie dwa rodzaje tych paneli: o wysokości 1,5cm i 2cm. Pakowane są one w opakowania po 9 paneli (2cm) i 10 paneli (1,5cm). Koszt opakowania to 80zł. Po przeliczeniu kosztów byłam skłonna kupić te 1,5cm - koszt na mój balkon to 480zł, czyli mniej niż bez promocji w JULI.

Układa się je bardzo szybko. Dopasowywaliśmy poszczególne panele w taki sposób, aby nie piłować klepek. Dlatego też panele nie przykrywają dokładnie całej posadzki, ale nam to nie przeszkadza. 

 miejsce, które czeka na zagospodarowanie

Teraz będę myśleć nad skrzynią do przechowywania tych paneli w okresie zimowym i czym zasłonić brzydką blachę która jest osłoną balkonu przy drzwiach wyjsciowych na balkon. Ale to później.

Teraz cieszę sie nowym balkonem.

 popijam herbatę owocową

 i czytam książkę.




czwartek, 21 maja 2015

Na wiosennym balkonie dzieje się dzieje

Wiosna w pełni, a na balkonie robi się coraz przyjemniej. W ciepły dzień miło usiąść na krzesełku i wypić kawę rozkoszując się widokiem na las.

Pierwszą i najważniejszą zmianą było wyrzucenie z balkonu opon.

 Tak było jeszcze w zeszłym roku.

 Ten sam kąt obecnie. Na posadzce widać jeszcze ślady po oponach.

Opony musiały być wyrzucone ponieważ Mała robiła sobie tam "wykopki" i niszczyła wszystko, co było tam posadzone.

Już w zeszłym roku zainspirowałam się tymi zdjęciami



 I w tym postanowiłam zrobić coś podobnego:


Niestety, w tym roku aksamitki pomimo, że ładnie wzeszły, nie wyglądają tak atrakcyjnie jak zazwyczaj.



Aby obsadzić skrzynki wiszące na barerce musiałam sie wspomóc zakupem gotowych sadzonek:

 Mój wybór padł na petunie

Na oknie dumnie prezentują się::

 lawenda, bukszpan i...

 lubczyk.

 Kobiałki obsadziłam miętą pieprzową i piertuszką naciową karbowaną. Piertuszka nie bardzo wyrosła.

Przypomniałam sobie czasy dzieciństwa, gdy mama na balkonie chodowała pomidory. W tym roku też je choduję.

 Wybrałąm żółte pomidory koktajlowe.



Koty przysiadły na barierce i bacznie obserwowały wszystkie zmiany.



Niestety, kolejny rok z rzędu nie udało mi się zakupić drewnianych podestów na balkon. Ale cały czas mam ten zakup na uwadze.

poniedziałek, 9 marca 2015

Dzień kobiet

Dzień kobiet był wczoraj. Jednakże dzisiaj w pracy czekała na nas (na mnie i moje koleżanki) w pracy przyjemna niespodzianka - nasi koledzy postanowili uprzyjemnić nam ten dzień i dostałysmy od nich po kwiatku.
Było to dla nas niezwykle miłe, ponieważ w zeszłym roku nie było niczego.
Zaskoczył nas również nasz pracodawca.
Na portierni czekało dla każdej z pacownic pudełko czekoladek. O takie:


Prawda, że ładne?
Zawartość podobno też niezła.
Ja jeszcze nie wiem. Na razie pudełko wylądowało w szafce ze słodyczami i będzie czekało na swoją kolej. Tymczasem w lodówce mam ciasto.


wtorek, 6 stycznia 2015

Jak to dobrze mieć oszczędności



Nowy rok nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze. W styczniu czeka mnie kilka wydatków, których się nie spodziewałam - muszę dać do naprawy samochód i kupić nowe łóżko. Są to duże wydatki. Z drżącą ręką  i bolącym sercem będę sięgała do portfela, aby za nie zapłacić. Na szczęście mam oszczędności, które nie obciążą mojego bieżącego budżetu i nie będę musiała znowu się zadłużać.
Jeszcze pamiętam poprzednią poważną naprawę samochodu. To między innymi ona i moje niezbyt poważne podejście do własnych pieniędzy wpędziły mnie w długi, których przez kilka ładnych lat nie potrafiłam się pozbyć. Teraz nie muszą się zadłużać, ponieważ mam na koncie wystarczającą ilość pieniędzy, aby zapłacić za naprawę. Fakt - pieniądze te miały mieć inne przeznaczenie (wcześniejszą spłatę kredytów), jednak muszę po nie sięgnąć.
Przez ostatnie dwa lata o własnych pieniądzach nauczyłąm się więcej, niż przez wcześniejsze 30 lat. Nadal się uczę. Jednak teraz wiem, jak się z nimi obchodzić, by ciągle były w portfelu lub na koncie. I one ciągle tam są, pomimo kolejnych wydatków, których nie jestem w stanie się pozbyć.


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Koniec jest początkiem nowego

Za trzy dni będziemy mieli Nowy Rok. Czy podsumowaliście już miniony rok? Czy spełniliście wszystkie plany, jakie postanowiliście na jego początku? Czy macie już postanowienia na kolejny?
Moje zeszłoroczne plany posypały się, jak domek z kart, już na samym początku roku. Wydarzenia minionego roku zmieniły mnie i moje patrzenie na świat. Przysporzyły wiele bólu i cierpienia - fizycznego i psychicznego. Ale też nauczyły cieszyć się z kolejnego dnia.
Jedynie sfera finansowa nie ucierpiała, aż tak bardzo. Pomimo zaciągnięcia kolejnego kredytu, moje finanse są w dobrej kondycji.

Moje plany na przyszły rok są proste:
 - dalej pracować nad poprawą kondycji moich finansów;
 - jak najszybsza spłata zaciągnietego w zeszłym roku kredytu;
 - wyjazd na zasłużone wakacje;
 - wpracowanie, jak największej sumy oszczędności.
Ale najważniejszym postanowieniem, jest cieszenie się z każdego kolejnego dnia.


W Nowym Roku życzę wszystkim czytelnikom, aby ich świnki skarbonki były bardzo tłuste od oszczędności i wypełnienia wszystkich zrobionych noworocznych postanowień.


środa, 17 grudnia 2014

Oszczędne święta

Czy na święta musimy wydawać majątek? Dlaczego u niektórych osób tuż po Wszystkich Świętych włącza się napis "KUPUJ! KUPUJ! KUPUJ!" Dlaczego sporo ludzi, pomimo ostrzeżeń w telewizji, radio, czy internecie zapożycza się w firmach pożyczkowych? Przecież data Świąt Bożego Narodzenia jest niezmienna i co roku wypada 24/26 grudnia.
Aby nie urządać świąt na kredyt wystarczy co miesiąc odkładać, chociażby po 50zł, a na następne święta mamy 600zł.
Poza tym, czy musimy dużo wydać na święta? Przecież to są tylko/aż trzy dni.
Ja u siebie znalazłam kilka obszarów, które mogą przynieść mi oszczędności. Są to: dekoracje, sprzątanie prezenty i jedzenie.

SPRZĄTANIE
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wolny czas w grudniu jest u mnie towarem deficytowym. W grudniu w pracy mamy tzw. "sezon" i pracy jest znacznie wiącej niż w poprzednich miesiącach. Dlatego dzień wolny od pracy wolę poświącić na odpoczynek niż na sprzątanie. Ale niestety posprzątać trzeba. Porządki świąteczne planuję już w październiku. I od tego czasu powoli, sukcesywnie sprzątam kiedy mam wolne i mam na to siły. Dzięki temu tuż przed samymi świętami mam niewiele do sprzątania. Poza tym mam szczęście, że nie pzeszkadza nam niewytarty kurz z żyrndola.
Do sprzątania używam domowych środków czystości: soda oczyszczona, ocet, sól, boraks i olejki zapachowe. Tak więc na środki czystości wydaję mniej niż przy zakupie innych chemikaliów.

DEKORACJE
Jak każdy lubię otaczać się ładnymi przedmiotami. Ale nie trzeba wydawać na nie majątku.
Tuż przed świątemi sklepy pełne są różnokolorowych świecidełek, które cieszą oko i chciałoby się mieć je w domu. Ale nie są one niezbędne, aby ładnie udekorować dom , czy choinkę na święta. W kilku porzednich postach piszę jak samemu możemy zrobić ciekawe świąteczne dekoracje, które kosztują grosze, lub wcale.
Ozdoby choinkowe też nie muszą kosztować wiele.
Od kiedy jestem na swoim, moja choinka dekorowana jest ozdobami ręcznie robionymi z papieru, czy innym rękodziełem. (Jedynie czubek choinki był kupiony.) Jeśli macie dzieci, one chętnie pomogą w dekorowaniu świątecznego drzewka robąc np: łanćuchy z pomalowanego farbkami makaronu, czy papierowych kółeczek, czy innych dekoracji, które z pewnością robią w szokle lub przedszkolu. Wspaniałe i prawie za grosze zrobimy dekoracje z masy solnej lub suchej porcelany. Co roku na mojej choince gości suszona pomarańcza i inne suszone cytrusy.
Jeśli brak nam pomysłów skorzystajmy z inetrnetu. Tam zajdziecie mnóstwo inspiracji.
Jeśli nie mamy zdolności, albo koniecznie chcemy mieć kupne ozdoby na swojej choince to kupmy je tuż po świętach, kiedy są wyprzedaże. Świecidełka wtedy kosztują nawet 70% taniej, a na następne święta będziemy mieć nowe dekoracje.
Sporną kwestią jest samo drzewko. Co roku pada pytanie jaka choinka: prawdziwa, czy sztuczna? Sztuczne choinki są ładne i niedrogie. No i mamy ją przez lata. Jednak, nie ma to, jak urok i zapach żywego drzewka w domu. Na zakupie prwadziwego drzewka też można zaoszczędzić. Każde drzewko ma swój urok. Może nie jest proste i ma koślawe gałązki, ale udekorowane własonręcznie zrobionymi ozdobai nabiera niebywałego blasku. Takie sierotki, których niki nie chce, właśnie z powodu tych koślawych gałązek są zazwyczaj tańsze, od tych prostych, ładnych i z grubymi igłami choinek. Także zakup tuż prze zamknięciem punktu sprzedaży choinek kosztuje nas mniej.

PREZENTY
Każdy z nas lubi je dostawać. Ale czy muszą być one kosztowne? W święta do obdarowania mamy sporo naszych najbliższych. Dlatego też za prezentem warto rozglądać sie wcześniej, a nie na ostatnią chwilę. Prezent ma być taki, który jednocześnie będzie niespodzianką, a jednocześnie tym co chciałby dostać obdarowany. Jak sprawić, aby kosztowało nas to mniej?
Jeśli chcemy kupić coś drogiego, a nie bardzo nas na to stać, zróbmy zrzutkę kilku osób na jeden taki duży prezent.
Prezenty możemy kupić dużo wcześnij, niż w szale przedświątecznym. Niektóre rzeczy są wtedy tańsze. Wiem, że są zwolennicy i przeciwnicy prezentów "praktycznych" (skarpety, swetry, czapki), ale dla mnie to też jest dobre i niedrogie rozwiązanie. No i nie będzie problemu, niechcianego prezentu lub niezbyt trafionego w gust obdarowanego.
No i co najważniejsze, aby trochę zaoszczędzić na świątecznych zakupach - sprawdzajmy i porównujmy ceny w różnych sklepach i kupujmy tam, gdzie jest najtaniej.
Od wielu swoich znajomych słyszę, że jak ma być dużo gości to prezenty dostają tylko dzieci (z oszczędności). Ja jednak myślę, że prezent powinien dostać każdy, nawet jeśli miałaby to być tabliczka czekolady (oczywiście ładnie zapakowana).

JEDZENIE
Na jedzeniu na święta tak naprawdę możemy zaoszczędzić najwięcej. Aby tego dokonać przede wszystkim musimy zrobić świąteczny jadłospis i zastanowić się, czy na pewno to wszystko co chcemy przygotować zostanie zjedzone. Na podstawie tego jadłospisu przygotowujemy listę zakupów i z nią udajemy się do sklepu. Kupujemy oczywiście tam, gdzie będzie kosztowało nas to najtaniej i szukając promocji. Zakupów na pewno nie odkładamy na ostanią chwilę. Ja zakupy robiłam sukcesywnie od listopada. Co mogłam kupić wcześniej kupiłam. Mięso kupione wcześniej zostało zamrożone. Na sam koniec do kupienia zostały produkty szybkopsujące się: twaróg na sernik, czy karp, owoce, warzywa.
Dzięki sporządzeniu listy zakupów i robieniu ich odpowiednio wcześniej zyskujemy czas, ale i dajemy też dzień wolny wszystkim tym sprzedawcom, którzy w wigilijny dzień będą pracować. Oni też zasługują na taki sam odpoczynek i czas na przygotowanie się do świąt, jak wszyscy inni.
U mnie na święta będzie nas tylko trójka. Dlatego też nie ma najmniejszego sensu przygotowywać aż dwunastu potraw, bo taka tradycja. My po prostu tego nie zjemy. Za to będze kilka tradycyjnych potraw, które lubimy i takie, które w ciągu tych trzech dni świąt zostaną zjedzone.
Jeśli natomiast wiemy, że będzie dużo gości, to porozmawiajcie ze sobą i umówcie się, że każdy przygotuje coś innego i przyniesie ze sobą. (Swego czasu tak zrobiła Gena) Nikogo z was nie będzie to kosztowało dużo, a na stole znajdzie się więcej potraw.

Wiem jedno: w święta nie liczy się to ile wydaliśmy na prezenty, czy na stole jest dwanaście potraw, jeśli tylko wszyscy są najedzeni, czy podłoga w przedpokoju lśni czystoscią, a na choince jest dużo kolorowych świecidełek, liczy się to, że ten czas spędzamy razem z rodziną.

środa, 5 listopada 2014

Owoce na kompot wigilijny

Do świąt Bożego Narodzenia zostały niecałe dwa miesiące. Najwyższy zatem czas rozpocząć do nich przygotowania. Pora pomyśleć o prezentach dla najbliższych, ale i przygotować menu na te dni.

Jedną z wigilijnych potraw jest kompot z suszu owocowego. Do tej pory, oprócz jabłek, wszyskie owoce kupowałam. W tym roku powiedziałam sobie, że dość. Przecież to jest spory wydatek. Skoro suszę jabłka, to czemu, nie mogę w ten sam sposób przygotować innych owoców. Warto zatem wykorzystać okazję, gdy owoce są tanie (lub z własnego ogródka) i je ususzyć, tak samo jak jabłka.

Jabłka już mam ususzone. 
Gruszki właśnie się suszą. 

Niestety przegapiłam czas na śliwki. Ale na święta potrzebuję ich sporo, więc i tak musiałabym dokupować. Rodzynki też muszę dokupić. Przed samymi świętami będę jeszcze suszyć pomarańcze - do kompotu i na świąteczne ozdoby.

Koszty: 
jabłka 0 zł - zebrałam z pobliskiego, dziko rosnącego drzewka,
gruszki ok. 3 zł/1 kg - kupiłam, gdzie było najtaniej,
inne owoce też kupię po jak najniższej cenie.
Jest to ułamek ceny, jaką wydałabym za ususzone już owoce.


środa, 22 października 2014

W dużym nie zawsze się opłaca....

Dla każdego oszczędzającego nie jest tajemnicą, że dużę zbiorcze opakowania zawsze są opłacalne. Ale czy na pewno? Okazuje się, że niestety nie zawsze. Dzisiaj sama miałam okazję się o tym przekonać.
Niedługo będę robiła małe przyjęcie i już powoli kupuję produkty, które będą mi do tego potrzebne. Wśród nich znalazło się to mleko:

Większość wykorzystuje je do kawy, ja jeszcze robię z niego pyszną piankę.
Do deseru potrzebne mi są dwa opakowania po 500g. Oczywiście szybko po nie sięgnęłam. I już miałam włożyć do koszyka, gdy zobaczyłam, że obok stoi sobie to mleko, ale w opakowaniu dwa razy większym. Jeszcze szybciej wyciągnęłam po nie rękę. Coś mi jednak kazało spojrzeć na cenę i porównać obie. No i się okazało, że...... dwa opakowania po 500g są o 1zł tańsze niż jedno opakowanie 1000g. Niby niewiele, a jednak.
Zatem przed zakupem większego opakowania sprawdźmy cenę tego mniejszego. Może się bowiem okazać, że zakup kilku opakowań jakiegoś produktu jest tańszy niż ta ama ilość w jednym opakowaniu.

sobota, 20 września 2014

Sprytny sposób na dodatkowe oszczędności

Ciągle się uczę czegoś nowego.

Każdy z nas miał lub ma jakieś długi. Jedni radzą sobie z nimi lepiej, inni gorzej. Dla tych co radzą sobie gorzej potrzbna jest pomoc. Taką pomocą w spłacie długów jest METODA KULI ŚNIEGOWEJ. Polega ona na spisaniu wszystkich długów i uporządkowaniu ich w kolejności od najmniejszej liczby rat do spłaty (może być też od najdroższego oprocentowania kredytu). Spłacamy wszystkie kredyty według harmonogramu, a ten na samej górze nadpłacamy. Gdy go spłacimy to pieniądze, które byśmy wpłacali na jego spłatę przeznaczamy na nadpłacanie kolejnego długu.

Dlaczego o tym piszę?
Niedawno przeczytałm o sprytnym pomyśle na szybsze zwiększenie swoich oszczędności - SPŁACANIE DŁUGÓW, KTÓRE JUŻ NIE ISTNIEJĄ.
Jak wspomniałam wyżej, każdy z nas miał lub ma jakiś dług. Po jego uregulowaniu nic nie stoi na przeszkodzie, aby wartość jednej raty dalej płacić, tylko teraz już na konto oszczędnościowe. Ten sposób przypomina właśnie metodę kuli śniegowej. Tylko, że zyskują na tym nasze oszczędności. Przecież kredyt był zaciągnięty na jakiś czas. W tym okresie nauczyliśmy się tak gospodarować naszymi pieniędzmi, że starczało na wszystko, także na spłatę rat. Wobec tego, teraz też damy sobie radę.

Uzupełnienie
Taką metodę wybrała moja mama. Jakiś czas temu wzięła dla nas kredyt na spłatę komornika. Raty były płacone z jej konta. Ja w miarę możliwości przesyłałam jej na konto pieniądze na te raty. Komornik został spłacony. Moja mama, za moją namową, dalej płaci raty, tylko, że na konto oszczędnościowe. Jedyna różnica to wysokość tej kwoty. Jest ona trochę niższa od tej jaką pobierał bank. Jedakże skutek tego zabiegu jest taki, że teraz moja mama ma większe oszczędności, niż gdy odkladała z tego co zostało jej na koniec miesiąca. No i w końcu przyznała mi rację, że moja metoda oszczędzania jest lepsza od tej stosowanej przez nią do tej pory.


piątek, 19 września 2014

Zgodnie z instrukcją...

Gdy zaczynałam swoją przygodę z oszczędzaniem, i wertowałam stronę po stronie w internecie, wszędzie trafiałam na banały typu: gaś światło w pomieszczeniu, z którego nie korzystasz, dokręcaj kurki z wodą, gotuj pod przykryciem itd. Nie mówię, że nie są one warte swojej treści. Jednak dla kogoś, kto chce zobaczyć szybko efekt z wykorzystania tych rad w praktyce, może to rozczarować i sfrustrować. Teraz stosuję je, nie przykładając do nich wagi. Stały się naszym nawykiem.

Wśród rad wtedy przeczytanych było też m.in. o stosowaniu proszku do prania zgodnie z instrukcją.
W tamtym czasie nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Jednak z czasem zaczęłam się stosować do takich instrukcji.
Dlaczego?
Każda rzecz jaką kupujemy w sklepie ma na etykiecie instrukcję obsługi, czy sposób użycia. Muszą się do tego stosować wszyscy producenci. Do czego to potrzebne? A no po to aby nam służyło dłużej i nie wyrządziło nam krzywdy. Tak jest ze wszelkiego rodzaju sprzętem elektronicznym, telefonem i innymi przedmiotami, których używamy. Podobnie mamy z lekami, które musimy stosować w takiej ilości jaką zaleci nam lekarz. Dlaczego jednak nie zwracamy na to uwagi stosując środki chemiczne do sprzątania, kosmetyków, czy higieny osobistej? Dlaczego używamy tego więcej niż zaleca producent? Czy gdy użyjemy więcej proszku do prania, to będzie ono czystsze? A może nasze zęby staną się bielsze, gdy do jednego mycia zużyjemy pół tubki pasty do zębów?
Najlepiej to widać przy proszkach do prania.
Na rynku mamy wiele różnych proszków do prania, różnych marek i w różnych objętościach. Różne są też ceny. Już jakiś czas temu na rynku pojawiły się proszki skoncentrowane. Co to znaczy? Znaczy to, że ich siła działania przy mniejszej ilości jest taka sama, jak przy większej ilości proszku normalnego. Takie proszki są droższe, za kilogram od tych zwykłych. Jednak jeśli będziemy dokładnie stosować się do instrukcji producenta, to okaże się, że starcza nam na dłużej, a więc wychodzi taniej.


Na zdjęciach powyżej pokazane są miarki jakie dołącza producent do swojego produktu.
W przypadku butelek są tonakrętki.

Zatem jeśli chcemy, aby takie środki starczały nam na dłużej (a w związku z tym kupujemy rzadziej - więc oszczędzamy) to stosujmy się dokładnie do instrukcji dołączonej przez producenta. Dokładnie odmierzajmy dawkę, jaka jest nam potrzebna do umycia podłogi, czy na jedno pranie, tak samo jak odmierzamy lekarstwa. Producent często dołącza do swojego wyrobu stosowną miarkę. Jeśli tego nie zrobił, to znajdźmy sami taką, która będzie pomagała nam odmierzać określoną ilość produktu. Po pewnym czasie okaże się, jak sporo zaoszczędziliśmy na tej czynności (gdy np płyn do płukania, który używamy zwykle starczał nam na miesiąc, a teraz przy tej samej ilości prania wystarcza nam na dwa miesiące).

Mój proszek do prania - sama znalazłam łopatkę do odmierzania proszku o takiej samej zawartości, jak łyżka stołowa.

środa, 30 lipca 2014

Pupil w domu, a oszczędzanie.

Nie będę tutaj mówić ile kosztuje utrzymanie w domu zwierzaka. Już wcześniej zrobili to inni blogerzy. I właśnie to zainspirowało mnie do tego posta.
Wyliczanie ile kosztuje np: wyprawka dla psa, czy kota, jedzenie, czy wizyty u weterynarza, jest jakby podsumowywać ile kosztuje nas utrzymanie dziecka. Tylko, czy zastanawiamy się ile będzie nas to dziecko kosztowało. Chcemy je mieć, bo jest to nasz potomek, nasza krew, nasze dziedzictwo. Dlaczego czegoś takiego nie robimy ze zwierzętami domowymi?
Ja od małego dziecka pamiętam, że zawsze w domu było jakieś zwierzę. A to chomik, a to mysz, czy świnka morska. Gdy byłam nastolatką pojawił się pies. Miała to być większa wprawka do odpowiedzialności za inną odczuwającą istotę. Nie interesowałam się wtedy, ile to kosztuje. Nawet teraz, gdy mam w domu dwa koty i czasem psa godzę się na ponoszenie wszelkich kosztów z tym związanych.

Każde zwierzę, jakie przygarniemy pod swój dach ma swoje specyficzne wymagania (klatka, akwarium, lampy, zabawki, jedzenie). Wiąże się to z określonymi kosztami. Ale wkurza mnie wyliczanie, że utrzymanie psa kosztuje tyle, a utrzymanie kota tyla, zaś chomika tylko tyle. Zatem jeśli chcemy zaoszczędzić to kupmy dziecku chomika, bo on kosztuje nas najmniej. Dzieciak natomiast nie cierpi chomików i chce mieć w domu papugę lub rybki. Jeżeli natomiast, zdecydowaliśmy się mieć w domu psa, i jest nam obojętne jakiej jest rasy, a przy okazji chcemy zaoszczędzić to możemy pokusić się o wyliczenie, ile nas będzie kosztowało utrzymanie małego yorka, a dużego doga lub wilczura. Wtedy wybierzmy mniejsze zwierzę, bo je mniej i taniej nas będzie kosztował zakup karmy.

Uważam, że osoby robiące takie wyliczenia tak naprawdę nie chcą mieć w domu żadnego zwierzaka, skoro koszty utrzymania stawiają na pierwszym miejscu.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Mniejsze rachunki za prąd

Od pół roku obserwuję niższe rachunki za prąd. Z początku myślałam, że jest to efekt dłuższego przebywania w pracy. Jednak oboje mieliśmy kilka dniu urlopu, do tego święta i zwiększone użycie elektrycznego piekarnika. A rachunki za prąd mam niższe o ok. 30 - 40zł. Zaczęło mnie to zastanawieć na tyle, że zaczęłam się przyglądać wszystkiemu co robię przy użyciu prądu. Moje zachowanie i zwyczaje nie zmieniły się w żaden sposób. Ze wszelkich urządzeń korzystamy  w podobnym stopniu jak wcześniej. W okresie świątecznym zwiększone było użytkowanie elektrycznego piekarnika. Byłam na dłuuugim zwolnieniu lekarskim i telewizor chodził od rana do nocy. W okresie okołoświątecznym była też u nas mama, co też miało wpływ na większe zużycie prądu. Po przeanalizowaniu wszystkiego nagle dotarło do mnie, co się zmieniło. A była to niewielka zmiana. Tą zmianą jest brak jednego z laptopów, który po długim okresie użytkowania odmówił dalszej współpracy.
Gdy to do mnie dotarło, nie bardzo mogłam uwierzyć, że taka niewielka zmiana ma aż taki wpływ na wysokość rachunku za prąd. Teraz poważnie zastanawiwm się, czy kupię dla siebe nowy laptop. Na razie uczymy się z Małżem korzystać z jednego urządzenia. Nie jest to łatwe zadanie, ale ćwiczymy się w lepszym rozumieniu swoich potrzeb w dostępie do sieci.

wtorek, 3 czerwca 2014

Darmowa rozrywka dla dzieci z okazji ich święta

Pierwszego czerwca obchodziliśmy Dzień Dziecka. Sama dzieci nie mam, ale obserwowałam jakie darmowe atrakcje zostały dla nich przygotowane. Okazało się, że całkiem sporo tego było w ciągu minionego weekendu. Sami z Małżem skorzystaliśmy. W sąsiedniej gminie od miesiąca trwa święto tej gminy i w ostatni weekend przygotowano m.in. występ znanego satyryka, na który się wybraliśmy. W mojej miejscowości też był festyn rodzinny. W trzech najbliżej położonych miastach (wszystkie położone ok.30km od mojej miejscowości) przygotowano dla dzieci wiele różnych atrakcji. Po prostu było w czym wybierać i przebierać. Jeśli skorzystalibyśmy z atrakcji poza naszą miejscowością, to jest to tylko koszt dojazdu.

Jak już pisałam wcześniej, na rozrywkę nie musimy wydawać dużych pieniędzy. Czasem jest to tylko koszt dojazdu.

czwartek, 15 maja 2014

Choroba w domu ...... i oszczędności topnieją

Jakiś czas temu postanowiłam zawalczyc, aby miec dziecko. Leczenie niepłodności nie jest tanim. Chcąc miec upragnionego potomka musieliśmy zaciągnąc kredyt. (ale to tak na marginesie) Przy okazji badań określających przyczynę niepłodności, okazało się, że choruję na jeszcze inną, poważną chorobę.
Najgorsze w tym jest to, że lekarz rodzinny zbywał mnie, twierdząc, że udaję dolegliwości. Te jednoznacznie wskazywały na chorobę. Do lekarza specjalisty w okolicy, w której mieszkam, na NFZ dostanie się graniczy z cudem. Nawet na prywatną wizytę terminy są dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie. Na szczęście w innym mieście z wizytą nie ma najmniejszego problemu. Niestety są to tylko wizyty prywatne.
Wiadomo, każdy lekarz, chcąc wiedziec, co dolega pacjentowi zleca serię badań. Poszłam więc do swojej rodzinnej pani doktor, aby przepisała mi skierowania, abym nie płaciła za badania, a ta do mnie z buzią kto i jakim prawem skierował mnie do specjalisty. Poparzyłam sie na nią, jak na wariatkę, podziękowałam za poświęcony czas i wyszłam. Postanowiłam, że jednak nie będę informowac lekarza rodzinnego o innej, mającej duże znaczenie na funkcjonowanie organizmu chorobie, chyba, że będzie to absolutnie niezbędne. Wszelkiego rodzaju badania, dotyczące choroby będę robiła prywatnie.
Stres jaki zafundowała mi moja rodzinna pani doktor jest wysoką ceną. O wiele mniej zapłaciłam za zlecone badania. Nestety uszczupliły moje oszczędności. A jeszcze czeka mnie kilka drogich, ale niezbędnych i wykluczjących bardzo poważne choroby badań.
Wk............. mnie to, że pracując, państwo zabiera mi tyle pieniędzy na publiczną służbę zdrowia, abyśmy nie musieli płacic za badania i leczenie, a jak przychodzi co do czego to muszę sięgac do swoich oszczędności i sama za to płacic.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Domowy płyn do czyszczenia

Wiosna już w pełni. Do świąt wielkanocnych zostało niewiele czasu, a porządki trzeba zrobic.
O zaletach octu, jako środka czyszcząco-dezynfakującego nie będę przypominac. Jednak jakiś czas temu przeczytałam, że świetnie sprawdza się ocet połączony ze skórką pomarańczową.

Skórkę pomarańczową wkładamy do słoika i zalewamy octem. Zakręcamy słoik i czekamy ok. 2 tygodni. Mikstura jest gotowa. Używamy tak jak ocet. Ma jednak pewną zaletę: nie śmierdzi tak bardzo octem, za to bardziej pomarańczą. Tak wydląda to moje cudo
 

Już było używane,, dlatego tak mało jest w środku płynu.

Mikstura ta świetnie sprawdza sie do czyszczenia lodówki i łazienki. Do dezynfekcji wszekliego rodzaju blatów i powierzchni użytkowych (wycierałam kurze szmatką zamoczoną w płynie - meble zyskały ładny zapach), do mycia okien i podłóg. 
W sumie nadaje się do wszystkiego, co trzeba umyc i zdezynfekowac.

czwartek, 20 marca 2014

Domowe centrum informacyjne

W każdym domu musi byc miejsce, w którym umieścimy ważne informacje do przekazania innym domownikom. Miejce, w którym bądą informacje ważne cały czas. U mnie, pomimo, że jest nas tylko dwoje i razem pracujemy na jednej zmianie też stworzyłam takie miejsce.
Jest to ściana kominowa, tuż przy samym wejściu do kuchni. Tak to wygląda:


Są to trzy korkowe tablice (kupione w promocji), wiaderko z długopisami (wiaderko to prezent od mamy, kupiła w nim jakiegoś kwiatka) i ozdobne pinezki.
Na tablicach są umieszczone ważne dla nas informacje, które muszą byc "pod ręką". Są to rozkład jazdy autobusów, grafik zmian do pracy, jadłospis i kalendarz. Do tego są też inne informacje - telefon do lekarza u którego się leczę, harmonogram leczenia, czy numer telefonu do mechanika samochodowego.
Kalendarz, jak widac, jest tygodniowy. Zapisujemy w nim ważne wydarzenia, które mają nadejśc, planowane wizyty u lekarza, czy przenosimy grafik z pracy, aby wiedziec jakie dni spędzimy w pracy.
Takie domowe centrum informacjne pomaga w "pamiętaniu" o ważnych spotkaniach. Wiem, kiedy wyjśc na autobus, aby byc na czas i nie sterczec na przystanku, jak słup bez potrzeby, a także o której mam powrotny autobus do domu, gdy pojadę do miasta. Jadłospis pomaga zaoszczędzic mi czas w kuchni i pieniądze na zakupy.
Ale każdemu wedle jego potrzeb. Ważne aby usprawniało to komunikację i oszczędzało czas i pieniądze.


niedziela, 16 lutego 2014

Nadpłacanie rachunków się opłaca

Wczoraj czytałam na jednym z blogów artykuł, jak zbudowac swój fundusz awaryjny. Autor przedstawił ciekawą rzecz - aby rachunki opłacac o jeden miesiąc do przodu. Jest to o tyle ciekawe, że w razie jakiejś awaryjnej sytuacji mamy ekstra gotówkę na te potrzeby, a jednocześnie nie mamy zaległości w naszych stałych zobowiązaniach.

Sama jeszcze tego nie robię. Na razie tylko nadpłacam rachunki za mieszkanie. Po ostatnim rocznym rozliczeniu okazało się, że miałam zapłacony jeden rachunek do przodu. Wykorzysałam to kupując Małżowi komputer. Nadpłącane przeze mnie kwoty nie są duże i nie obciążają mojego bieżącego budżetu.
Podobnie postąpiłam z rachunkami za intrnet przy poprzedniej umowie. Do płacenia miałam rachunki z jakimiś groszami, ja to zaokrągliłam do pełnych złotówek i dziesiątek, ustawiłam zlecenie stałe na ROR, na miesiąc przed końcem umowy i zapomniałam o sprawie. Jak przyszło powiadomienie, że kończy sie umowa i co z nią zrobic dalej, to do zapłaty miałam tylko parę złotych.

Zatem warto zobaczyc, u jakich dostawców można nadpłacic rachunek i robic to regularnie. Potem możemy sie cieszyc przez miesiąc lub dwa brakiem rachunków do płacenia.
Nie zapomnijmy jednak tych dodatkowych pieniędzy wpłacic na konto oszczędnościowe. Nie po to nadpłacaliśmy wcześniej rachunki, aby to przejeśc.

czwartek, 9 stycznia 2014

Proszek do prania

Jakiś czas temu, gdy sprzątałam łazienkę wszedł Małż i zapytał, po co moczę gąbkę w proszku do prania. Stałam tak przez chwilę, z rozdziawioną gębą i tą nieszczęsną gąbką. "Przecież zawsze tak robię, jak szoruję zlew i wannę."
Właśnie wtedy uzmysłowiłam sobie, że do czyszczenia wanny i zlewu w łazience używam proszku do prania. (Moczę w wodzie gąbkę, odciskam z nadmiaru wody i przykładam do proszku do prania. Czyszczę tą ilością, jaka przykleiła się do gąbki.)
Już dawno temu odkryłam, że jest to dla mnie najlepszy sposób na usunięcie wszelkiego rodzaju osadów i brudu ze zlewu i wanny. Zlew kuchenny też zdarza mi się czyścić w ten sposób. Przy okazji przecieram również krany.
Proszku do prania zdarzało mi się używać także do mycia naczyń, gdy zabrakło mi płynu.

Zatem nie potrzebujemy specjanych i drogich śroków do czyszczenia łazienki, skoro mamy  domu proszek do prania


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Cudowne raty 0%, czyli jak Małż sprzęt na raty chciał kupić

Pech chciał, że prawie jednocześnie padły nam trzy sprzęty: komputer Małża - poszedł już dawno na złom; mój lapek - od dawna niedomagał i na końcu telewizor.
Bez telewizora można żyć. I tak teraz mamy niewiele czasu na jego oglądanie. Ale bez kompa, dzisiajszych czasach nie bardzo się da. Dzięki uprzejmości mamy, korzystamy z jej nowego sprzętu i mojego starego kompa (którego parametry są z epoki kamienia łupanego).
Tak więc pojawił się problem -co najpierw kupić?
Obecnie oszczędnści mam tyle, że jest mnie stać na zakup jednego urządzenia. Nie chcę się jednak pozbawiać pieniędzy "na czarną gdzinę".
No i Małż się uparł kupić sprzęt na raty. Ja nie chcę żadnych rat. No, ale one są na 0% - upierał sie dalej. A we mnie się zagotowało, bo od kiedy coś jest za darmo. Moje argumenty, ze sklep w ten sposób manipujuje klientem, na nic sie zdały. On ciągle swoje: bo kolega tak kupił nowy komputer, drugi nowy telewior, i suma rat była taka sama jak cena na metce, a raty niewielkie. Ja mu tłumaczę, że sklep robi w ten sposób, aby ładnie wyglądało i tak kusi klienta. Jak pójdziemy do sklepu  gotówką, to możemy się potargować i spuszczą nam z ceny. On dalej ciągnie - A jak nie spusczą? To pójdziemy gdzie indziej - opdowiadam. Jakby mało sklepów było w mieście ze sprzętem RTV.
I tak przez pół dnia: on swoje - ja swoje.
W końcu mu powiedziałam, że jak chce wziąć coś na raty, to lepiej niech pożyczkę w pracy weźmie.
Tak. W pracy mamy możliość wziąć nieoprocentowaną pożyczkę, ponieważ jesteśmy człoknami kasy zapomogowo-pożyczkowej. To właśnie z tych środków zakład udziela swoim pracownikom pożyczek. To jedyne miejsce, gdzie oddamy dokładnie tyle samo, co pożyczyliśmy. Jednak aby z niej skorystać, musimy poczekać jeszcze miesiąc, aby mieć na koncie funduszu kwotę od jakiej zakład może udzielić nam pożyczki.
No ale, mój Mał jest niecierpliwy i chce mieć nowy sprzęt już na święta. Ale to może okazać się niemożłiwe.