Każdy z nas ma w swojej szafie jakiś biały ciuch. I chce aby zachował on swój wygląd, jak najdłużej. Przy tej okazji nie chce wydawać majątku na drogie odplamiacze, czy wybielacze. Większość wybielaczy na polskim rynku oparta jest na bazie chloru, który z czasem powoduje, że tkanina żółknie.
Zatem, jak sobie poradzić i nie wydać majątku na wybielacz?
Po pierwsze, ja w swojej szafie mam niewiele białych rzeczy (tylko trzy sztuki). Brak białych rzeczy rozwiązuje problem wybielania.
Po drugie mam białe ręczniki kuchenne i Małż ma kilka białych koszul. Aby je wybielić do prania dosypuję dwie łyżeczki proszku do pieczenia lub sody.
Są one dostępne w każdej kuchni. Kosztują grosze. Nie są szkodliwe dla naszego środowiska.
Jeśli dolejemy jeszcze do tego pół szklanki octu to mamy dodatkowe korzyści. Po pierwsze: zmiękczymy tkaninę i nie ma potrzeby używania zmiękczacza do tkanin. (Zapach octu się wypłukuje.) Po drugie: dbamy o pralkę. Dzięki zastosowaniu octu nie osadza sie na elementach pralki kamień i brud. Czyli mamy dwa w jednym, i nie wydajemy fortuny na środki do odkamieniania i czyszczenia pralki.
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
piątek, 21 czerwca 2013
Żelatyna w służbie piękności
Gorąco się zrobiło, a wraz z upałem - to, czego dziewczynki nienawidzą najbardziej - podstępne i wredne zaskórnki. Przy czym przypominam, ze zaskórniki to nie to samo co zaskórniaki. Z zaskórników na buzi, dekolcie czy karku robią się wągry, pryszczyki i różne brzydko wyglądające krostki. A zaskórniaki są jak najbardziej pożądane.
Dziś przepis na - jak dla mnie - najlepszą maseczkę, najtańszą i najlepiej działającą, przy czym całkowicie naturalną. Oczyszczanie ma trzy etapy.
1. Otwieranie porów skórnych.
Zazwyczaj robi się to nad garnkiem z gorącą wodą - pochylona głowa, całość (miska plus głowa) okryte ręcznikiem, by ciepło nie uciekło. W gorące dni ja po prostu wystawiam twarz na kilka minut na słońce. Ogółem skóra musi dostać ciepła.
2. Maseczka
1 łyżkę żelatyny mieszamy z 1 łyżką mleka, podgrzewamy w mikrofali lub na malutkim gazie, mieszamy aż całość będzie jednolitą masą. Lekko przestudzoną maź nakładamy na buzie i dekolt, im grubsza warstwa, tym lepiej. Mniej więcej po 10 minutach całość twardnieje, schnie i można całymi płatami ściągać z buzi. Może to być trochę bolesne za pierwszym razem, skóra będzie różowa i jakby podrażniona. Resztki żelatyny schodzą pod wpływem ciepłej wody.
3. Łagodzenie
Ubijamy pianę z 1 białka i kilku kropel z cytryny. Taką masę nakładamy na kilka minut na buzię, zmywamy wodą. Można na koniec wklepać jeszcze delikatny krem.
Lepiej tej maseczki nie robić zaraz przez wyjściem z domu, bo skóra jak już wspominałam, może być jakby podrażniona. To dość czasochłonna maseczka, ale zapewniam, że rewelacyjna do cery z wiecznymi problemami.
Dziś przepis na - jak dla mnie - najlepszą maseczkę, najtańszą i najlepiej działającą, przy czym całkowicie naturalną. Oczyszczanie ma trzy etapy.
1. Otwieranie porów skórnych.
Zazwyczaj robi się to nad garnkiem z gorącą wodą - pochylona głowa, całość (miska plus głowa) okryte ręcznikiem, by ciepło nie uciekło. W gorące dni ja po prostu wystawiam twarz na kilka minut na słońce. Ogółem skóra musi dostać ciepła.
2. Maseczka
1 łyżkę żelatyny mieszamy z 1 łyżką mleka, podgrzewamy w mikrofali lub na malutkim gazie, mieszamy aż całość będzie jednolitą masą. Lekko przestudzoną maź nakładamy na buzie i dekolt, im grubsza warstwa, tym lepiej. Mniej więcej po 10 minutach całość twardnieje, schnie i można całymi płatami ściągać z buzi. Może to być trochę bolesne za pierwszym razem, skóra będzie różowa i jakby podrażniona. Resztki żelatyny schodzą pod wpływem ciepłej wody.
3. Łagodzenie
Ubijamy pianę z 1 białka i kilku kropel z cytryny. Taką masę nakładamy na kilka minut na buzię, zmywamy wodą. Można na koniec wklepać jeszcze delikatny krem.
Lepiej tej maseczki nie robić zaraz przez wyjściem z domu, bo skóra jak już wspominałam, może być jakby podrażniona. To dość czasochłonna maseczka, ale zapewniam, że rewelacyjna do cery z wiecznymi problemami.
Soda oczyszczona w służbie piękna
O właściwościach sody pisałam już tutaj. Ale sodę można jeszcze użyć, gdy chcemy być piękne.
Każdy z nas chce mieć piękne, zdrowe, a przede wszystkim białe zęby. Specjalne pasty są dość drogie i nie koniecznie odpowiadają naszym zębom. Ale ich podstawowym składnikiem są substancje ścierne. A takie właściwości ma między innymi soda oszczyszczona. Poza tym jest wspaniałym i łagodnym środkiem dezynfekującym.
Jeśli chcę przywrócić moim zębom ich właściwy kolor to używam sody. (Najpierw moczę szczoteczkę, zanurzam w sodzie i na to nakładam trochę pasty do zębów - i myję). Wrażenia smakowe może nie są najlepsze, ale najważniejsze, że to działa. Zęby są jaśniejsze już po pierwszym użyciu tej mikstury. Testowałam ją również na Małżu, który ma mocno poprzebarwiane zęby od dużej ilości wypalanych papierosów. I to naprawdę działa.
Ostatnio spróbowałam użyć sody z odrobiną kwasku cytrynowego do peelingu i wybielenia dłoni, po różnych pracach domowych.
Też zadziałało.
Dłonie są ładnie wygładzone i jaśniejsze. Po zabiegu konieczne było nałożenie dużej ilości odżywczego kremu do rąk. Ale teraz skóra na rękach jest bardziej miękka i bez przebarwień.
Sody używam również do mycia nóg. Jest to świety sposób na ich dezynfekcję, zwłaszcza latem.
Soda oczyszczona - świetny wynalazek, który jest tani i ma tyle zastosowań.
Każdy z nas chce mieć piękne, zdrowe, a przede wszystkim białe zęby. Specjalne pasty są dość drogie i nie koniecznie odpowiadają naszym zębom. Ale ich podstawowym składnikiem są substancje ścierne. A takie właściwości ma między innymi soda oszczyszczona. Poza tym jest wspaniałym i łagodnym środkiem dezynfekującym.
Jeśli chcę przywrócić moim zębom ich właściwy kolor to używam sody. (Najpierw moczę szczoteczkę, zanurzam w sodzie i na to nakładam trochę pasty do zębów - i myję). Wrażenia smakowe może nie są najlepsze, ale najważniejsze, że to działa. Zęby są jaśniejsze już po pierwszym użyciu tej mikstury. Testowałam ją również na Małżu, który ma mocno poprzebarwiane zęby od dużej ilości wypalanych papierosów. I to naprawdę działa.
Ostatnio spróbowałam użyć sody z odrobiną kwasku cytrynowego do peelingu i wybielenia dłoni, po różnych pracach domowych.
Też zadziałało.
Dłonie są ładnie wygładzone i jaśniejsze. Po zabiegu konieczne było nałożenie dużej ilości odżywczego kremu do rąk. Ale teraz skóra na rękach jest bardziej miękka i bez przebarwień.
Sody używam również do mycia nóg. Jest to świety sposób na ich dezynfekcję, zwłaszcza latem.
Soda oczyszczona - świetny wynalazek, który jest tani i ma tyle zastosowań.
środa, 19 czerwca 2013
Skarbonka przeciętnego Polaka
Jeszcze nie tak dawno moja Świnka Skarbonka wyglądała podobnie. Na szczęście teraz jest ładnie utuczona.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Trochę narzekania na służbę zdrowia
Ostatnio byłam zmuszona do korzystania z usług lekarza specjalisty, a dokładniej ginekologa.
Dla kogoś, kto musi mocno trzymać się za portfel, wizyta prywatna jest bardzo dużym obciążeniem.
W mojej miejscowości lekarz ginekolog, owszem, przyjmuje. Raz w tygodniu. Jak tylko zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, zapisałam się na wizytę. Ta miała być kilka dni temu, ale się nie odbyła. Lekarz się rozchorował. Ale o tym dowiedziałam się, jak przyszłam na umówioną wizytę.
Do ginekologa w najbliższym mieście też nie łatwiej się dostać. Terminy na za miesiąc lub dwa - to najszybciej. Gdy zaczęły się problemy z ciążą, prędzej bym się wykończyła niż skorzystała z usług któregokolwiek lekarza przyjmującego państwowo. Dobrze, że miałam trochę oszczędności i mogłam skorzystać z prywatnych wizyt.
Podobnie ma się sytuacja z rehabilitacją. Mama, która połamała się w grudniu, miała mieć rehabilitację, na tę złamaną rękę, na początku lipca i we wrześniu. To były najszybsze terminy. Wczoraj zadzwoniono z jednej przychodni i powiadomiono, że zabiegów mieć nie będzie. Natomiast dzisiaj w lokalnej prasie przeczytaliśmy, że zabiegów w drugiej przychodni też mieć nie będzie.
Tak siedzę i się zastanawiam, jak człowiek, który jest biedny lub ma nieielkie dochody, ma być zdrowy i sprawny. Przeciez to paranoja, że na rehabilitację, czy inne skomplikowane badania czeka się miesiącami.
Dla kogoś, kto musi mocno trzymać się za portfel, wizyta prywatna jest bardzo dużym obciążeniem.
W mojej miejscowości lekarz ginekolog, owszem, przyjmuje. Raz w tygodniu. Jak tylko zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, zapisałam się na wizytę. Ta miała być kilka dni temu, ale się nie odbyła. Lekarz się rozchorował. Ale o tym dowiedziałam się, jak przyszłam na umówioną wizytę.
Do ginekologa w najbliższym mieście też nie łatwiej się dostać. Terminy na za miesiąc lub dwa - to najszybciej. Gdy zaczęły się problemy z ciążą, prędzej bym się wykończyła niż skorzystała z usług któregokolwiek lekarza przyjmującego państwowo. Dobrze, że miałam trochę oszczędności i mogłam skorzystać z prywatnych wizyt.
Podobnie ma się sytuacja z rehabilitacją. Mama, która połamała się w grudniu, miała mieć rehabilitację, na tę złamaną rękę, na początku lipca i we wrześniu. To były najszybsze terminy. Wczoraj zadzwoniono z jednej przychodni i powiadomiono, że zabiegów mieć nie będzie. Natomiast dzisiaj w lokalnej prasie przeczytaliśmy, że zabiegów w drugiej przychodni też mieć nie będzie.
Tak siedzę i się zastanawiam, jak człowiek, który jest biedny lub ma nieielkie dochody, ma być zdrowy i sprawny. Przeciez to paranoja, że na rehabilitację, czy inne skomplikowane badania czeka się miesiącami.
piątek, 31 maja 2013
Woda do picia
Zrobiło się ciepło, więc coraz częściej sięgamy po napoje i wodę do picia.
Wychodząc z domu w taką pogodę zabieram ze sobą butelkę wody. Zdarza mi się, że kupuję 0,5 litrową butelkę wody do picia. Cena takiej butelki to koszt od 0,60 groszy do nawet 2 złotych. Tymczasem 5 litrowa butla kosztuje ok. 4zł. Łatwo więc policzyć jak dużo przepłaca się kupując małą butelkę.
Aby zniwelować koszt zakupu, butelka jest wykorzystywana jeszcze przez jakiś czas. Po prostu przy następnych wyjściach jest ona uzupełniania albo wodą przegotowaną, albo prosto z kranu.
Podobnie rzecz się ma z butelkami o większej pojemności. Małż od czasu do czasu kupuje colę. Później flaszka jest płukana z pozostałości coli i uzupełniana wodą. Duża butelka ląduje w samochodzie, aby można było się napić. Od wiosny do pierwszych przymrozków zawsze mamy w samochodzie butelkę z wodą. Jest to wymagane, gdy jedzie z nami pies. A ten jeździ dość często.
Zatem, aby zaoszczędzić na napojach w czasie upałów zainwestujmy w bidon lub mniejszą butelkę, a potem uzupełniajmy ją wodą z domu. Jeśli ta nam nie smakuje, to kupmy wodę w jak największym opakowaniu zbiorczym i przelewajmy do mniejszej butelki przed wyjściem z domu.
Wychodząc z domu w taką pogodę zabieram ze sobą butelkę wody. Zdarza mi się, że kupuję 0,5 litrową butelkę wody do picia. Cena takiej butelki to koszt od 0,60 groszy do nawet 2 złotych. Tymczasem 5 litrowa butla kosztuje ok. 4zł. Łatwo więc policzyć jak dużo przepłaca się kupując małą butelkę.
Aby zniwelować koszt zakupu, butelka jest wykorzystywana jeszcze przez jakiś czas. Po prostu przy następnych wyjściach jest ona uzupełniania albo wodą przegotowaną, albo prosto z kranu.
Podobnie rzecz się ma z butelkami o większej pojemności. Małż od czasu do czasu kupuje colę. Później flaszka jest płukana z pozostałości coli i uzupełniana wodą. Duża butelka ląduje w samochodzie, aby można było się napić. Od wiosny do pierwszych przymrozków zawsze mamy w samochodzie butelkę z wodą. Jest to wymagane, gdy jedzie z nami pies. A ten jeździ dość często.
Zatem, aby zaoszczędzić na napojach w czasie upałów zainwestujmy w bidon lub mniejszą butelkę, a potem uzupełniajmy ją wodą z domu. Jeśli ta nam nie smakuje, to kupmy wodę w jak największym opakowaniu zbiorczym i przelewajmy do mniejszej butelki przed wyjściem z domu.
niedziela, 26 maja 2013
Kupowanie w second hand'ach.
Podobnie, jak Gena niedługo zostanę mamą. Ta radosna nowina uszczęśliwiła wszystkich moich najbliżyszych. Najbardziej szczęśliwa jest przyszła babcia, czyli moja mama.
Pomimo iż "fasolka" ma dopiero kilka tygodni i jeszcze wszystko może się zdarzyć, ona już rozpoczęła zbieranie wyprawki dla maleństwa.
Zakupy zaczęła robić w second handach, czyli lumpeksach. Jest to świetne rozwiązanie, aby kupić ubranka dla dziecka i jednosześnie nie zrujnować budżetu. Kosztują one bardzo niewiele, i są w bardzo dobrym stanie. Zresztą, gdzie kilkumiesiączny maluszek miałby je zniszczyć. Kupienie ubranek w sklepie kosztuje małą fortunę, a dzieciaczek może z raz będzie mieć na sobie.
Wiadomo, nie wszystko można tak kupić. Niektóre rzeczy trzeba będzie kupić w "normalnym" sklepie. Jeszcze inne kupić korzystając z aukcji internetowych. Jednakże kupowanie rzeczy dla tak małego dziecka, jak zaraz po urodzeniu i kilku najbliższych miesięcy, z "drugiej ręki" jest najlepszym sposobem, aby nie zbankrutować.
Pomimo iż "fasolka" ma dopiero kilka tygodni i jeszcze wszystko może się zdarzyć, ona już rozpoczęła zbieranie wyprawki dla maleństwa.
Zakupy zaczęła robić w second handach, czyli lumpeksach. Jest to świetne rozwiązanie, aby kupić ubranka dla dziecka i jednosześnie nie zrujnować budżetu. Kosztują one bardzo niewiele, i są w bardzo dobrym stanie. Zresztą, gdzie kilkumiesiączny maluszek miałby je zniszczyć. Kupienie ubranek w sklepie kosztuje małą fortunę, a dzieciaczek może z raz będzie mieć na sobie.
Wiadomo, nie wszystko można tak kupić. Niektóre rzeczy trzeba będzie kupić w "normalnym" sklepie. Jeszcze inne kupić korzystając z aukcji internetowych. Jednakże kupowanie rzeczy dla tak małego dziecka, jak zaraz po urodzeniu i kilku najbliższych miesięcy, z "drugiej ręki" jest najlepszym sposobem, aby nie zbankrutować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)