czwartek, 5 lutego 2015

Naprawa i przerabianie ubrań

Obecnie cena ubrań jest różna. Niektóre kosztują grosze, a na inne wydajemy majątek. Ich trwałość zależy od wielu czynników, a cena nie jest głónym wyznacznikiem trwałości i jakości.
W dawnych czasach (jeszcze jak ja byłam mała) umiejątność szycia i szycia na maszynie, czy wszelkich robótek na szydełku, czy drutach posiadały prawie wszystkie panie domu. W okresie, gdy dostanie czegokolwiek w sklepie graniczyło z cudem taka umiejętność była na wagę złota. Obecnie takie umiejętności nie są potrzebne.
Najczęsciej gdy rozpruł się szew, lub zrobiła mała dziurka z skarpecie wyrzuamy i kupujemy nowe. Jeśli dotyczy to takich rzeczy jak skarpetki, czy majtki, które kosztują niewiele, to jakoś tak nie szkoda wyrzucić. Ale gdy dotyczy to spodni, które kosztowały znacznie więcej? To już nie fajnie.
Znam osoby, dla których przyszucie zwykłego guzika, jest czymś niedoopanowania, nie mówiąc o czymś trudniejszym.
Przyznaję się, że skarpetki Małża, gdy są dziurawe wyrzucam. Jeszcze czasem moja mama, jak ma ochotę się pobawić to je ceruje. Najczęsciej po naprawie Małż ubiera je najwyżej dwa razy. Dlatego ja nawet nie próbuję. Ale całą resztę staram się naprawić. Jeśli sama tego nie robię, to proszę o to mamę. (Jak to dobrze mieć kogoś takiego.)

Ubrania niszczą się od prania i od zwykłego ich użytkowania. Rozprute szwy, czy odpadniecie guzika, jest czymś normalnym. Normalne są również przetarcia, które zdarzają się w różnych miejscach - łokcie, kolana, mankiety, kołnierzyki. U mnie newralgicznym miejscem najbardziej podatnym na przetarcia jest krok spodni. Jest to dla mnie najbardziej frustrujące. Ale niestety jestem gruba i mam taką budowę, że jest to nieuniknione Dlatego też wsszystkie spodnie prędzej, czy później mam w takim stanie.


Na zdjęciu widać już próbę ich reanimacji. Te już nie nadawały się do naprawy. Ale mam jeszcze jedne zniszczone w podobny sposób. Szkoda je wyrzucić, bo oprócz tego przetarcia są jeszcze dobre. Dlatego też wyciągnęłam i przeprosiłąm się z moją starą maszyną do szycia. Wycięłam z nnych spodni (takich do wyrzucenia) małe łatki i podszyłam nimi przetarcia.
A tak wyglądają spodnie po naprawie:


Po ubraniu ich na tyłek przeszycia są prawie niewidoczne. I teraz ponoszę je jeszcze trochę.

Jako nastolatka stare spodnie przerabiałam na torby, podobne do tej


(Chyba znowu będę musiała do tego wrócić.)
Sama też robiłam krótkie spodenki ze starych spodni. Po prostu obcinałam nogawki. 
Jak chciałam zmienić wygląd jakiegoś T-shirta to wyciągałam butelkę z chlorem (odbarwia tkaniny) - ostatnio zrobiłam tak z bawełnianymi spodniami (przez przypadek odbarwiły się w miejscu trudnym do ukrycia; włożyłam je na godzinę do wody z chlorem i wyprałam, aby pozbyć się zapachu chloru; spodnie zyskały inny kolor, a wcześniejsze wybarwienie stopiło się z resztą.
Można też zrobić odwrotnie, i białą koszulkę zabarwić farbami do tkanin lub też zrobić napisy markerami do tkanin.

A to dwie inspiracje na naprawę ubrań dziecięcych:



Inne pomysły na odnowienie lub naprawę ubrań:

  • naszywki na dziury
  • naklejki - naprasowanki na trudne do wybawienia plamy
  • doszycie koronki lub falbanki do przedłużenia spodni, spódnić, spodenek, rękawów, czy długości bluzek, sukienek.
  • wymiana zamka w kurtkach, spodniach spódnicach
Pomysłowe też są panie w ciąży, które chcą dopasować ubrania do nowego stanu, bez kupowania nowych ubrań. Rzecz dotyczy najczęściej spodni. Doszywane są specjalne paski, czy kliny, które łatwo później odpruć i przywrócić ubranie do wcześniejszego stanu.

Zatem, jeśli tylko posiadamy umiejętość szycia,( lub chcemy się jej nauczyć,) a chcemy zaoszczędzić to sami naprawiajmy i przerabiajmy swoje ubrania.
Jeśli nie posiadamy takich zdolności, to nawet oddanie do krawcowej spodni, które trzeba skrócić, czy wymienić zamek w kurtce, będzie nas kosztowało mniej niż zakup nowej rzeczy.

niedziela, 1 lutego 2015

Jak oszczędzam na wakacje?

Już mamy luty. Do wakacji coraz bliżej. Moje zeszłoroczne plany wakacyjne, o których pisałam tutaj, wzięły w łeb. Pod koniec zeszłego roku zawzięliśmy się jednak i postanowiliśmy, że w tym musimy pojechać na wakacje. Tym razem nie ważne gdzie pojedziemy. Po prostu mamy pojechać i już.
No i pojawiło się pytanie: skąd wziąć na to pieniądze?

Mamy skarbonki, o te:


Odkładamy do nich wszelkie drobne, jake mamy w portfelu. Postanowiliśmy ich zawartość przeznaczyć na wakacje. Od momentu tego postanowienia dorzucaliśmy także do nich "papierki".



Ale to nie wszystko.
Na wakacje przeznaczyliśmy także:
  • nagrodę świąteczną, jaką dostaliśmy w grudniu
  • moje zarobki z płatnych ankiet
  • opłaciliśmy abonament telewizyjny za cały rok, a różnicę za miesięczne opłacanie też dorzuciliśmy do skarbonki
  • zwrot  podatku
  • część nadpłaty za mieszkanie
  • drobne zaoszczędzone na kupowaniu w promocjach 

W chwili obecnej mamy już sporo zaoszczędzone, aby spokojnie wyjechać na kilka dni. Ale gdy będzie więcej, na więcej będziemy mogli sobie pozwolić na wyjeździe. Poza tym do wakacji jeszcze zostało kilka miesięcy, więc i jeszcze trochę do tej skarbonki wpadnie.




sobota, 31 stycznia 2015

Filiżanka kawy - zrób to sam (znowu)

Po porzednim poście znajomi zaczęłi mnie dopytywać dokłądnie jak to zrobić. Odsyłałam ich do tutoriali, z których sama korzystałam. Ale oni chcieli jeszcze raz. Ponieważ jedna z filiżanek wylądowała u Geny, miałam możliwość wykonania kolejnej filiżanki i zrobienie tego kursu.

Zatem jeszcze raz co potrzebujemy:

 zierna kawy (ok. 2 garści), kilka ziaren malujemy ma złoto;

 filiżankę ze spodeczkiem;

 łyżkę lub widelec wygięte w ten sposób, jak na zdjęciu;

 kilka lasek kleju na gorąco.

A teraz składamy wszystko do kupy:

 na początku do spodeczka przyklejamy łyżkę;


 jak klej zwiąże przyklejamy do górnej części łyżki filiżankę


 Otrzymujemy taką konstrukcję. Ta jest stabilna. (Moje poprzednie filiżanki nie były stabilne i potrzebowałam dodatkowej podstawk, do której przyklejałam gotowe filiżanki)

 Na denko filiżanki wylewamy trochę kleju

 i zasypujemy kawą, lekko ugniatając.

 Odwracamy konstrukcję i tył łyżki obklejamy dokłądnie ziarnami kawy.

 Następnie to samo robimy z przodem. 



 Na koniec wykańczamy ziarnami pomalowanymi na złoto.




 Tak wygląda gotowa filiżanka.



Poprzednie filiżanki nie kosztowały mnie nic. Tym razem poniosłam koszty. Musiałam kupić filiżankę (3zł w sklepie z rzeczami po 5zł) i łyżkę (1zł w tym samym sklepie).
Filiżanki można też kupić bardziej ozdobne na różnego rodzaju targach staroci i też nie kosztują wiele.
Czas wykonania ok. pół godziny (z czasem przeznaczonym na zastygniącie).

sobota, 24 stycznia 2015

Filiżanka kawy - dekoracja, którą zrobisz sam

Przeglądając internet zachwyciły mnie takie filiżanki:




Długo zastanawiałam się jak je zrobić. W końcu na stronie Kobiece inspiracje znalazłam krótki kursik obrazkowy - o ten:

I postanowiłam, że zrobię sobie taką filiżankę.

Materiały jakich użyłam to:

  • ozdobna filiżanka ze spodeczkiem
  • stary widelec
  • kawa w ziarnach
  • kilka lasek kleju na gorąco
  • złota farba
  • kawałek drewnianej deski
  • farba do pomalowania deski
  • koraliki na nóżki
Jak teraz zrobić taką filiżankę?
  1. wyginamy widelec na kształt litery S
  2. przyklejamy go klejem na gorąco najpierw do spodka, a następnie do górnej części przyklejamy filiżankę
  3. czekamy aż klej dobrze zwiąże
  4. malujemy kawałek deski na wybrany kolor, kilka ziaren kawy i koraliki na nóżki pomalowałam na złoto - czekamy aż wszystko wyschnie. Deska okazała się potrzebna, gdyż filiżanka przechylała całą konstrukcję i nie była stabilna.
  5. W tym czasie cały widelec od zewnątrz i od spodu obklejamy kawą (używając kleju na gorąco). Trochę kawy wyklejamy na denku filiżanki i wokół dolnej części widelca, całkowicie go zasłaniając.
  6. Na koniec ozdabiamy ziarnami pomalowanymi na złoto
  7. Do deski najpierw przyklejamy nóżki, a następnie całą filiżankę
Taki jest efekt mojej pracy





 kilka detali


Powyższa filiżanka jest prezentem dla mamy, która ma niedługo urodziny.
A to jest wersja dla mnie:


Jak widać na zdjęciach, dodałam jeszcze małą łyżeczkę.
I detale:






Jakie są koszty?
Dla mnie : żadne; wszystko to pozostałości po porzednich pracach. Filiżanki kiedyś dostałam. Ładne, więc nie wyrzucałam i zbierały kurz. Teraz też będą zbierać kurz, ale są orginalniejsze.
Kawa została jeszcze po zrobieniu kawowych lampionów, o których pisałam tutaj
Złotą farbę mam do różnych prac (do kupienia m.in. w sklepie budowlanym po ok. 17-22zł za dużą puszkę)
Deska to pozostałość po szafce do kuchni. Farba do drewna również (pół litrowa puszka ok. 20zł i starcza na dłuuuugo).
Koraliki (kabaszony - pół płaskie koraliki)  na nóżki - kupione dawno, dawno temu.
Widelece i łyżeczka - zawsze jakieś się znajdą w kuchennej szufladzie, których nie będzie szkoda przerobić.

wtorek, 6 stycznia 2015

Jak to dobrze mieć oszczędności



Nowy rok nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze. W styczniu czeka mnie kilka wydatków, których się nie spodziewałam - muszę dać do naprawy samochód i kupić nowe łóżko. Są to duże wydatki. Z drżącą ręką  i bolącym sercem będę sięgała do portfela, aby za nie zapłacić. Na szczęście mam oszczędności, które nie obciążą mojego bieżącego budżetu i nie będę musiała znowu się zadłużać.
Jeszcze pamiętam poprzednią poważną naprawę samochodu. To między innymi ona i moje niezbyt poważne podejście do własnych pieniędzy wpędziły mnie w długi, których przez kilka ładnych lat nie potrafiłam się pozbyć. Teraz nie muszą się zadłużać, ponieważ mam na koncie wystarczającą ilość pieniędzy, aby zapłacić za naprawę. Fakt - pieniądze te miały mieć inne przeznaczenie (wcześniejszą spłatę kredytów), jednak muszę po nie sięgnąć.
Przez ostatnie dwa lata o własnych pieniądzach nauczyłąm się więcej, niż przez wcześniejsze 30 lat. Nadal się uczę. Jednak teraz wiem, jak się z nimi obchodzić, by ciągle były w portfelu lub na koncie. I one ciągle tam są, pomimo kolejnych wydatków, których nie jestem w stanie się pozbyć.


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Koniec jest początkiem nowego

Za trzy dni będziemy mieli Nowy Rok. Czy podsumowaliście już miniony rok? Czy spełniliście wszystkie plany, jakie postanowiliście na jego początku? Czy macie już postanowienia na kolejny?
Moje zeszłoroczne plany posypały się, jak domek z kart, już na samym początku roku. Wydarzenia minionego roku zmieniły mnie i moje patrzenie na świat. Przysporzyły wiele bólu i cierpienia - fizycznego i psychicznego. Ale też nauczyły cieszyć się z kolejnego dnia.
Jedynie sfera finansowa nie ucierpiała, aż tak bardzo. Pomimo zaciągnięcia kolejnego kredytu, moje finanse są w dobrej kondycji.

Moje plany na przyszły rok są proste:
 - dalej pracować nad poprawą kondycji moich finansów;
 - jak najszybsza spłata zaciągnietego w zeszłym roku kredytu;
 - wyjazd na zasłużone wakacje;
 - wpracowanie, jak największej sumy oszczędności.
Ale najważniejszym postanowieniem, jest cieszenie się z każdego kolejnego dnia.


W Nowym Roku życzę wszystkim czytelnikom, aby ich świnki skarbonki były bardzo tłuste od oszczędności i wypełnienia wszystkich zrobionych noworocznych postanowień.


niedziela, 21 grudnia 2014

Ozdoby choinkowe z suchej porcelany - zrób to sam

 W tym roku mocno zastaniawiałam się nad zrobieniem ozdób choinkowych z masy solnej. Mam kilka gwiazdek właśnie z masy solnej ozdobionej dekupażem, które dostałam od Geny. Inne pomysły i mało wolnego czasu sprawiły, że zaniechałam tego pomysłu. Jednak kilka dni temu trafiłam na bloga, gdzie były ozdoby zrobione z suchej porcelany. Pomyślałam czemu nie wypróbować tego sposobu.

Masę na suchą porcelanę zrobiłam według przepisu znalezionego tutaj.

 Masę rozwałkowałam na grubość ok. 0,5 cm. Kształty wycinałam foremkami do ciastek. 

 Cała moja kolekcja ozbób z suchej porcelany schnie na parapecie.

 Dziurki zrobiłam patyczkiem do szaszłyków zaraz po wycięciu kształtów. I wszystko pozostawiłam do wyschnięcia.

 Jak już wszystko było prawie suche pomalowałam swoje ozdoby farbkami: choinki na zielono, zaś serduszka na czerwono. Gwiazdki postanowiłam zostawić takie jakie były, białe.

 Później stwierdziłam, że mogą być złote. I pomalowałam je na ten właśnie kolor. Znowu wszystko trzeba było zostawić do wyschnięcia. Następnie pomalować z drugiej strony. No i znowu schnięcie.

 Na koniec przywiązałam sznureczki, na których powieszę ozdoby na choince. Na zdjęciach widać ciemniejsze plamy - niestety byłam niecierpliwa i zawieszki jeszcze dobrze nie wyschły. Ale nie przeszkadzało mi to, aby zawisły już na choince.

 A tak prezentują się moje zawieszki już na choince.

Koszt wykonania tych ozdób nie kosztowało mnie ani złotówki. Materiały miałam w domu. Niektóre materiały zostały zastąpione innymi o podobnych właściwościach: skrobię kukurydzianą zastąpiłam ziemniaczaną, zaś wikol klejem magik. Klej magik to nie wikol, który jest bardziej płynny, dlatego do masy musiałam dodać też odrobinę wody. Pomimo tego, eksperyment z suchą porcelaną uważam, za udany.