środa, 19 czerwca 2013

Skarbonka przeciętnego Polaka

Jeszcze nie tak dawno moja Świnka Skarbonka wyglądała podobnie. Na szczęście teraz jest ładnie utuczona. 






poniedziałek, 10 czerwca 2013

Trochę narzekania na służbę zdrowia

Ostatnio byłam zmuszona do korzystania z usług lekarza specjalisty, a dokładniej ginekologa. 
Dla kogoś, kto musi mocno trzymać się za portfel, wizyta prywatna jest bardzo dużym obciążeniem. 
W mojej miejscowości lekarz ginekolog, owszem, przyjmuje. Raz w tygodniu. Jak tylko zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, zapisałam się na wizytę. Ta miała być kilka dni temu, ale się nie odbyła. Lekarz się rozchorował. Ale o tym dowiedziałam się, jak przyszłam na umówioną wizytę. 
Do ginekologa w najbliższym mieście też nie łatwiej się dostać. Terminy na za miesiąc lub dwa - to najszybciej. Gdy zaczęły się problemy z ciążą, prędzej bym się wykończyła niż skorzystała z usług któregokolwiek lekarza przyjmującego państwowo. Dobrze, że miałam trochę oszczędności i mogłam skorzystać z prywatnych wizyt.

Podobnie ma się sytuacja z rehabilitacją. Mama, która połamała się w grudniu, miała mieć rehabilitację, na tę złamaną rękę, na początku lipca i we wrześniu. To były najszybsze terminy. Wczoraj zadzwoniono z jednej przychodni i powiadomiono, że zabiegów mieć nie będzie. Natomiast dzisiaj w lokalnej prasie przeczytaliśmy, że zabiegów w drugiej przychodni też mieć nie będzie. 

Tak siedzę i się zastanawiam, jak człowiek, który jest biedny lub ma nieielkie dochody, ma być zdrowy i sprawny. Przeciez to paranoja, że na rehabilitację, czy inne skomplikowane badania czeka się miesiącami. 



piątek, 31 maja 2013

Woda do picia

Zrobiło się ciepło, więc coraz częściej sięgamy po napoje i wodę do picia.
Wychodząc z domu w taką pogodę zabieram ze sobą butelkę wody. Zdarza mi się, że kupuję 0,5 litrową butelkę wody do picia. Cena takiej butelki to koszt od 0,60 groszy do nawet 2 złotych. Tymczasem 5 litrowa butla kosztuje ok. 4zł. Łatwo więc policzyć jak dużo przepłaca się kupując małą butelkę.
Aby zniwelować koszt zakupu, butelka jest wykorzystywana jeszcze przez jakiś czas. Po prostu przy następnych wyjściach jest ona uzupełniania albo wodą przegotowaną, albo prosto z kranu.
Podobnie rzecz się ma z butelkami o większej pojemności. Małż od czasu do czasu kupuje colę. Później flaszka jest płukana z pozostałości coli i uzupełniana wodą. Duża butelka ląduje w samochodzie, aby można było się napić. Od wiosny do pierwszych przymrozków zawsze mamy w samochodzie butelkę z wodą. Jest to wymagane, gdy jedzie z nami pies. A ten jeździ dość często.
Zatem, aby zaoszczędzić na napojach w czasie upałów zainwestujmy w bidon lub mniejszą butelkę, a potem uzupełniajmy ją wodą z domu. Jeśli ta nam nie smakuje, to kupmy wodę w jak największym opakowaniu zbiorczym i przelewajmy do mniejszej butelki przed wyjściem z domu.


niedziela, 26 maja 2013

Kupowanie w second hand'ach.

Podobnie, jak Gena niedługo zostanę mamą. Ta radosna nowina uszczęśliwiła wszystkich moich najbliżyszych. Najbardziej szczęśliwa jest przyszła babcia, czyli moja mama. 
Pomimo iż "fasolka" ma dopiero kilka tygodni i jeszcze wszystko może się zdarzyć, ona już rozpoczęła zbieranie wyprawki dla maleństwa. 
Zakupy zaczęła robić w second handach, czyli lumpeksach. Jest to świetne rozwiązanie, aby kupić ubranka dla dziecka i jednosześnie nie zrujnować budżetu. Kosztują one bardzo niewiele, i są w bardzo dobrym stanie. Zresztą, gdzie kilkumiesiączny maluszek miałby je zniszczyć. Kupienie ubranek w sklepie kosztuje małą fortunę, a dzieciaczek może z raz będzie mieć na sobie.
Wiadomo, nie wszystko można tak kupić. Niektóre rzeczy trzeba będzie kupić w "normalnym" sklepie. Jeszcze inne kupić korzystając z aukcji internetowych. Jednakże kupowanie rzeczy dla tak małego dziecka, jak zaraz po urodzeniu i kilku najbliższych miesięcy, z "drugiej ręki" jest najlepszym sposobem, aby nie zbankrutować.

niedziela, 12 maja 2013

O prezentach i podarkach

Podliczając budżet wyszło mi, że miesięcznie wydajemy z małżem około 100 zł na prezenty. Bo a to ktoś ma urodziny, a to rocznica, w rodzinie ludzi sporo, a to Dzień Dziecka, Matki, Ojca, Babci...
Zaczęłam wtedy planować prezenty. Słuchać, o czym kto wspomina, czym się ostatnio interesuje. W miarę możliwości staram się wykonać to ręcznie. Np. Teść na imieniny dostało od nas voucher na 1000 nalepek na piwo (już wspominałam, że sam pędzi ten trunek, pyszny zresztą, zestaw do wyrobu również był prezentem). Koszt tego vouchera to kwota, którą wydaliśmy na kilkadziesiąt arkuszy papieru do druku nalepek. Drukarkę dobrą mamy, ja dobrze projektuję. W ten sposób - teść szczęśliwy, ma etykiety z własnym nazwiskiem, my wiemy, że prezent nie leży w kącie, a koszt zamknął się w kwocie bodajże 35 złotych.
Dużo rzeczy w ogóle robię ręcznie albo przemyślam jakiś pomysł Na Dzień Dziadka i Babci rodzice dostali magnesy na lodówkę ze zdjęciem naszego syna. I kartki przytrzyma, i mały z lodówki sie uśmiecha. Bardzo im się to podobało, a koszt niewielki. Dla zainteresowanych, sa różne rozmiary i opcje kupna:
http://allegro.pl/foto-magnes-magnesy-na-lodowke-ze-zdjeciem-s-6szt-i3159497572.html
Kupujemy też kupony zniżkowe na Sweetdeal. Te bardzo lubi teściowa, dogadałyśmy się i prawie na każdą okazję dostaje masaże, maseczki, mikrodermabrazje, manikiury. Ona to lubi, wyglądać ładnie i jak ktoś o nią zadba, a szkoda jej własnych pieniędzy.
Teraz już mam kupione prezenty na Dzień Dziecka. Udało mi się kupić dla dzieciaków okazyjne fajne i unikatowe rzeczy. Kwota przeznaczana na prezenty spadła nam do 50 złotych miesięcznie, ale teraz są to podarki przemyślane, nie obojętne dla obdarowanego, trafione i przydatne.

czwartek, 9 maja 2013

O rosołku treściwym

Każdy obiad, jak mawia moja mama, musi być treściwy. To znaczy, że musi być smaczny, pachnieć, dobrze zabijać głód i koniecznie z warzywami. Ot i cały sekret dobrego i mądrego gotowania.
Robię rosołek. To także dla mnie taka potrawa, z której mogę wykombinować kilka innych potraw.
Do największego gara, jaki mam wrzucam porcję rosołową (z kurczaka, kury lub z indyka). Dorzucam ze 2 cebule (to lubi małż), marchew (dużo! uwielbiam marchew w zupie), seler, garść grzybów, ze 2 kostki rosołowe (najlepiej jakiś rosół z kury czy coś z drobiem), koperek (dużo!), pora (ja wrzucam i zielona i białą cześć). Wszystko gotuję na malutkim ogniu tak ze 3 godziny.
Dzień pierwszy - rosół klasyczny. Odławiam porcję rosołową - mięsko z kości obdziubuję i dorzucam do zupy. Kostka dla kotka na działkę. Odławiam tez seler i por - wrzucam pod blender, dobry sos wychodzi do ziemniaków i ryb, również można zamrozić. Cebula i część marchwi już wyjedzona.
Dzień drugi. zlewam część rosołu, dodaję koncentratu pomidorowego i śmietanki słodkiej, gotuję ryż i mam pomidorową. Resztę rosołu odcedzam - już wszystko z wewnątrz wyżarte, zostaje sama woda. Wlewam do pojemniczków takich po 300 ml i wrzucam do zamrażarki. W ten sposób mam bulion domowy do jeszcze kilku zup. Do bulionu dolewa się z pół litra wody (jest dobrze odparowany - po 2 dniach gotowania, dorzuca się kapusty - jest kapuściana, brokuły - mamy brokułową (można z marchewką, groszkiem, nawet burakiem, fasolą itp itd). Wystarczy na bieżąco dogotować makaron, ziemniaczki czy ryż. Na takim wywarze najlepiej wychodzą zupy warzywne, można też pobawić się blenderem i jest świetna zupa-krem.
Smacznego. A ja znów z jednego garnka ma kilka obiadów.

Przeprowadzka do mamusi


Zamieszkanie z rodzicami, przynajmniej na jakiś czas, jest niezłą metodą na podratowanie własnego budżetu. Pod warunkiem, że własne mieszkanie się wynajmie komuś obcemu.

Ja w najbliższym czasie też trochę ulżę swojemu portfelowi zamieszkując u mamusi.

Moja mama będzie kurować się w szpitalu przez około dwa tygodnie. W tym czasie jestem zmuszona razem z Małżem zamieszkać w jej mieszkaniu i opiekować się psem własnym mamy i psem powierzonym pod jej opiekę przez znajomą. Teoretycznie mogłabym psy wziąć do siebie, ale po ostatnich przejściach z sąsiadami chcę mieć spokój.
Oszczędności będą dotyczyły przede wszytkim kosztów dojazdu do pracy. Po rachunkach i spłacie kredytu hipotecznego stanowią one dla nas największe obciążenie finansowe. Ale mniej załacę również za media i prąd.
Fakt, koszty te w większości poniesie mama. Jednakże traktuje je ona, jako opłatę za opiekę nad obcym psem, którego ma pod opieką.