sobota, 17 maja 2014

Pieczeń ze "ścinków"

Zdarza mi się kupowac mięso zapakowane hermetycznie w dużych opakowaniach - schab, łopatka, szynka. Takie opakowanie waży ok.3-5kg. Czasem więcej. Taka ilośc mięsa starcza mi na 2-3 miesiące, w zależnosci od rodzaju mięsa jakie kupię. Z szynką i łopatką nie ma większych problemów, co zrobic z pozostałościami po podzieleniu mięsa na porcje. Mielę wszystko do kupy i mam mielone. Jednak po rozebraniu mięsa ze schabu zaczynają się schody. Pozostałości po mięsie schabowym to są najczęściej ścięgna, które są łykowate i trudne do przerobienia. Jednak znalazłam na to sposób. W czasie rozbierania schabu na wycinanych ścięgnach i błonach zostawiam więcej mięsa. Czasem po bokach jest jeszcze mięso od innych części prosiaka. Po przygotowaniu porcji na kotlety, czy pieczeń też zostaje trochę ścinek. Wszystko to kroję na miejsze kawalki i pakuję do mrożenia. Później to mięso gotuję z warzywami (marchewka, piertuszka, seler), przyprawami do miękkości. Wywar, po odcedzeniu, wykorzystuję do zupy lub sosu. Ugotowane męso i warzywa mielę na dużych oczkach, doprawiam do smaku. Aby się nie rozpadło, dodaję dwa jaja i dwie łyżki bułki tartej. Wszystko dokładnie mieszam do połączenia wszystkich składników. Przekładam do foremki i piekę ok. 1,5 godziny w 180 stopniach i mam gotową pieczeń.
Do ozdoby w środek można włożyc ugotowane na twardo jaja, ugotowaną marchewkę, czy inne warzywa.
Tak upieczone mięso wykorzyskuję, jako wędlinę do kanapek. Ostatnio taką pieczeń pokroiłam na grube plastry, dorobiłam sos chrzanowy (na wywarze z ugotowanego mięsa do tej pieczeni) ugotowałam kaszę gryczaną i miałam obiad.

Tak wygląda moja pieczeń przed wstawieniem do piekarnika.

czwartek, 15 maja 2014

Choroba w domu ...... i oszczędności topnieją

Jakiś czas temu postanowiłam zawalczyc, aby miec dziecko. Leczenie niepłodności nie jest tanim. Chcąc miec upragnionego potomka musieliśmy zaciągnąc kredyt. (ale to tak na marginesie) Przy okazji badań określających przyczynę niepłodności, okazało się, że choruję na jeszcze inną, poważną chorobę.
Najgorsze w tym jest to, że lekarz rodzinny zbywał mnie, twierdząc, że udaję dolegliwości. Te jednoznacznie wskazywały na chorobę. Do lekarza specjalisty w okolicy, w której mieszkam, na NFZ dostanie się graniczy z cudem. Nawet na prywatną wizytę terminy są dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie. Na szczęście w innym mieście z wizytą nie ma najmniejszego problemu. Niestety są to tylko wizyty prywatne.
Wiadomo, każdy lekarz, chcąc wiedziec, co dolega pacjentowi zleca serię badań. Poszłam więc do swojej rodzinnej pani doktor, aby przepisała mi skierowania, abym nie płaciła za badania, a ta do mnie z buzią kto i jakim prawem skierował mnie do specjalisty. Poparzyłam sie na nią, jak na wariatkę, podziękowałam za poświęcony czas i wyszłam. Postanowiłam, że jednak nie będę informowac lekarza rodzinnego o innej, mającej duże znaczenie na funkcjonowanie organizmu chorobie, chyba, że będzie to absolutnie niezbędne. Wszelkiego rodzaju badania, dotyczące choroby będę robiła prywatnie.
Stres jaki zafundowała mi moja rodzinna pani doktor jest wysoką ceną. O wiele mniej zapłaciłam za zlecone badania. Nestety uszczupliły moje oszczędności. A jeszcze czeka mnie kilka drogich, ale niezbędnych i wykluczjących bardzo poważne choroby badań.
Wk............. mnie to, że pracując, państwo zabiera mi tyle pieniędzy na publiczną służbę zdrowia, abyśmy nie musieli płacic za badania i leczenie, a jak przychodzi co do czego to muszę sięgac do swoich oszczędności i sama za to płacic.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Kawowe lampiony

Brakowało mi w domu nastojowych lampionów. Kupno gotowych nie wchodziło w grę. Nic mi się nie podobało, no i cena  - nie zawsze atrakcyjna.
Jakiś czas temu Małż uparł się na kupienie musztardy innej niż kupujemy zawsze. Zgodziłam się, ponieważ spodobały mi się słoiczki w których była sprzedawana. Cena była też przystępna.
Tak prezentują się słoiczki - jeszcze z zawartością

Po wyjedzeniu zawartości i odmoczeniu naklejek, były gotowe do dalszej pracy.
 Potrzebowałam: podgrzewacze (mogą byc zapachowe), wstążeczkę nożyczki i kawę ziarnistą (ja kupiłam najtańszą jaką mogłam dostac)

 Najpierw zawiązałam wstążeczkę dla ozdoby.

Wsypałam kawę.- do połowy wysokości.

 I włożyłam podgrzewacze.

 Lampion gotowy.





Czas wykonania 5 minut. Koszt to zakup kawy. O musztardzie nie wspominam, bo i tak byłaby kupiona, a naczynia gdyby były inne mogłyby byc wyrzucone.

Teraz mogę się cieszyc przyjemnym nastrojem o zapachu kawy.



środa, 16 kwietnia 2014

Przechowywanie papieru toaletowego

Czy zdarzyło się wam być "w gościach", korzystacie z toalety i nagle okazuje się, że skończył się papier toaletowy?
Ja nie raz spotkałam się z tym problemem. Dlatego u siebie staram się, aby tego nie zabrakło. Jednak chcę też, aby to było estetyczne. U siebie mam stojak na papier, podobny do tego, jak na ręczniki papierowe. Moja mama ma uszyty z koronki wieszak. Postanowiłam uszyć coś podobnego na prezent.
Taki jest efekt końcowy:



 Zrobienie takiego wieszaka zajęło mi pół godziny. Koszt zerowy. Wszystkie materiały miałam w domu. 
  Najpierw z przepastnego pudła z rzeczami wszelkimi, wyjęłam wstęgę szerokiej koronki. Z tekturowej tuby wycięłam 1cm obrączkę, którą owinęłam wstążką - to będzie wieszak. Koronkę przełożyłam przez obrączkę i złożyłam na pół. Zawiązałam na górze wstążkę.

Wstążkę zawiązałam też na dole i przycięłam końcówki koronki dla ozdoby.

Następnie odmierzyłam równe odległości.


W tych miejscach przeszyłam i w ten sposób powstały kieszenie na papier.

Miejsca przeszycia ozdobiłam szydełkowymi kwiatami.


Myślę, że efekt jest zadowalający, a goście nie będą skonsternowani, gdy zabraknie pod ręką papieru.



P.S. 7 wrzesień 2014

W sierpniu byłam na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Straganów ci na nim dostatek. Znaleźć na nim można było wszystko. Były m.in. wieszaczki na papier toaletowy, podobny do tego jaki zrobiłam sama. Zainteresowała mnie oczywiście cena. Zasobnik na dwie rolki papieru koszt ok. 25zł, na 3 rolki - 30zł. Owszem ładnie i dobrze wykończone, jednak cena wysoka.


piątek, 11 kwietnia 2014

Niepowtarzalny zegar

Każdy z nas lubi otaczac się orginalnymi i niepowtarzalnymi przedmiotami. W dzisiejszych czasach masowej i taniej produkcji znalezienie czegoś, czego nie będzie miał nikt inny jest niezwykle trudne. Mnie się udało. Mam kilka niepowtarzalnych rzeczy. Są to między innymi obrazy, które stworzyliśmy razem z Małżem. Orginalny mam również zegar w salonie.


Jego koszt był zerowy. Poszczególne jego części były prezentem. Jednak zrobienie go nie kosztuje wiele. Najdroższy jest sam mechanizm zegara - koszt ok. 30zł. Cyferblat można zrobic ze wszystkiego co nam tylko przyjdzie na myśl: pojedyncze samoprzylepne cyferki, własne zdjęcia, samoprzylepne kropki, kreski, kwiatki itd, itp. U mnie są to miniaturowe kolorowe klamerki.


 W internecie można znaleźc wiele inspiracji na aranżację własnego zegara. 

niedziela, 6 kwietnia 2014

Misja "AWOKADO"

Dawno temu, na jakimś z blogów, autorka pokazała, jak zasadzic w domu awokado.


O właśnie taki owoc, jak na zdjęciu powyżej.
Ponieważ miałam potrzebę zjedzenia tego owocu, kupiłam kilka sztuk. Po zjedzeniu zostały pestki. Tak sobie pomyślałam - co mi szkodzi spróbowac zasadzic to awokado. Albo wyrośnie - albo nie. Pestkę i tak bym wyrzuciła.
 Zatem wbiłam trzy wykałaczki w pestkę, tak aby po zawieszeniu pestki na słoiku, ta była cały czas zanurzona w wodzie.

 Po kilku tygodzniach pojawił się korzonek. Po kolejnych dwóch łodyżka i liście.

 Gdy na łodyżce były już trzy komplety liści, delikatnie rozłupałam pestkę, aby wyjąc roślinkę i wsadziłam ją do ziemi. Teraz sobie ładnie rośnie na parapecie.

Niestety "kotecek" lubi młode listki i trochę mi ponadgryzał roślinkę. Na szczęście ta rośnie dalej.
Może owoców awokado nie wyhoduję, ale za to mam ciekawą roślinę na parapecie. Nie kosztowała mnie nic. Kosztu zakupu owocu nie liczę, bo i tak bym go kupiła, a pestka trafiłaby do śmieci.

(To doświadczenie przypomniało mi, jak w szkole podstawowej, na lekcję biologi hodawałam ziarno fasoli na gazie.)



wtorek, 1 kwietnia 2014

Domowy płyn do czyszczenia

Wiosna już w pełni. Do świąt wielkanocnych zostało niewiele czasu, a porządki trzeba zrobic.
O zaletach octu, jako środka czyszcząco-dezynfakującego nie będę przypominac. Jednak jakiś czas temu przeczytałam, że świetnie sprawdza się ocet połączony ze skórką pomarańczową.

Skórkę pomarańczową wkładamy do słoika i zalewamy octem. Zakręcamy słoik i czekamy ok. 2 tygodni. Mikstura jest gotowa. Używamy tak jak ocet. Ma jednak pewną zaletę: nie śmierdzi tak bardzo octem, za to bardziej pomarańczą. Tak wydląda to moje cudo
 

Już było używane,, dlatego tak mało jest w środku płynu.

Mikstura ta świetnie sprawdza sie do czyszczenia lodówki i łazienki. Do dezynfekcji wszekliego rodzaju blatów i powierzchni użytkowych (wycierałam kurze szmatką zamoczoną w płynie - meble zyskały ładny zapach), do mycia okien i podłóg. 
W sumie nadaje się do wszystkiego, co trzeba umyc i zdezynfekowac.