sobota, 12 października 2013

Kupowanie w hurtowni

Dzisiaj, dzięki uprzejmości naszego kolegi, mogliśmy zrobić zakupy w hurtowni. O tym, że będziemy robić z nim zakupy wiedzieliśmy kilka dni wcześniej, dzięki temu mogliśmy się do nich przygotować. Na stronie internetowej sprawdziliśmy ceny i w jakich zbiorczych opakowaniach są sprzedawane poszczególne towary. Sprawdiliśmy naszą listę zakupową na ten miesiąc i zaznaczyliśmy, które produkty kupimy w hurtowni. I tak przygotowani ruszliśmy na zakupy.
Najpierw hurtownia, potem pozostałe sklepy. W tych sklepach, w których robimy zazwyczaj zakupy porównaliśmy ceny jednostkowe tych artykułów zakupionych wcześniej w hurtowni.
Na przykłąd: na samej karmie dla kotów zaoszczędziliśmy 20zł, puszki z kukurydzą, groszkiem i fasolą - 15zł, mleko 5zł. Po powrocie do domu okazało się, że na towarach kupionych w hurtowni zaoszczędziliśmy ponad 150zł.
Koszty jakie ponieśliśmy to dowóz kolegi pod dom (ok. 1,5km) i dwa dobre piwa, czyli niewiele. Za to oszczędności spore.
Wadą robienia zakupów w hurtowni jest to, że kupujemy w zbiorczych opakowaniach i problemem jest potem przechowanie towaru. Ale jeżeli nasze zużycie miesięczne jest duże lub/i mamy miejsce do przechowywania to nic nie stoi na przeszkodzie, aby robić zakupy w hurtowni.

sobota, 5 października 2013

Odświeżacz powietrza za grosze

Jak większość z nas lubię, jak w domu roznosi się ładny zapach. Nie lubię jednak płacić nie wiadomo jakich pieniędzy, a te które są tańsze nie zachęcają wyglądem.
Już wcześniej czytałam jak zrobić domowy odświerzacz powietrza. W końcu postanowiłam zrobić taki sama.
Oto materiały z jakich go zrobiłam:



Potrzebujemy: sodę oczyszczoną, słoik, wysoką szklankę lub jakieś inne szklane naczynie; kilka patyczków do szaszłyków; ulubiony olejek zapachowy; perełki nawadniające do ozdoby (nie są konieczne).
Aby zrobić odświeżacz bierzemy słoik lub wysoką szklankę lub inne naczynie. Wlewamy pół szklanki wody i rozpuszczamy w niej łyżeczkę sody oczyszczonej. Dodajemy 10 kropli ulubionego oleju zapachowego. Wkładamy patyczki do szaszłyków, które będę rozsiewać zapach. I gotowe. Tak wygląda tuż po zrobieniu mój odświerzacz:



Dorzuciłąm do niego trochę perełek nawadniających. (Na zdjęciu ich jeszcze nie widać, ponieważ jeszcze nie wchłonęły odpowiedniej ilości wody.)

Koszty mojego odświeżacza:

  • soda - miałam w domu (całe opakowanie coś ok.3zł),
  • szklanka - wyciągnięta z zakamarków kredensu,
  • patyczki do szaszłyków - znalezione na dnie szuflady,
  • olejek zapachowy - bulteleczka 12ml ok. 7zł,
  • perełki nawadniające - 1/3 opakowania - 50gr za opakowanie, kupione dawno, dawno temu (te które są na zdjęciu kupiłam niedawno w Biedronce po 4zł).
Zatem łączny koszt to coś około 1 złotówki.
Nigdzie nie znalazłam odświerzacza w tej cenie. Najtańsze to 3 złote.

czwartek, 3 października 2013

Skrzynia na ziemniaki

Jesień już za pasem, a zima zbliża się wielkimi krokami. Czas najwyższy zrobić zimowe zapasy ziemniaków, cebuli, buraków, kapusty i innych warzyw i owoców. 
Jak każdy oszczędzający zaopatruję się w ziemniaki na zimę. Do tej pory przechowywałam je w kartonowym pudle po telewizorze. U mnie w piwnicy jest chłodno, ale karton pochłaniał wilgoć i się rozpadł ze starości. Już dawno miałam kupić/zrobić skrzynię do przechowywania ziemniaków. W tym roku w końcu zawzięłam się i razem z Małżem zakupiliśmy odpowiednie materiały i skręciliśmy je do kupy, tworząc skrzynię.
Tak wygląda:


Koszt zakupu materiałów to ok. 80 zł. 
Jest na kółkach, aby łatwo można było ją przesuwać. Stojąc na kółkach jest dodatkowa izolacja od podłoża.


wtorek, 1 października 2013

Kąpiel

Jestem zwierzęciem, które uwielbia moczyć się "we wannie". Taaaaaa, wiem ile to kosztuje. Ale ciężko mi pozbawiać się tej przyjemności po trudach długiej pracy w zimnie. Dlatego raz, dwa razy w miesiącu pozwalam sobie na taki luksus. Na codzień biorę szybki prysznic.
No i co się do takich kąpieli używa? Ano żele do kąpieli, żele pod przysznic, płyny do kąpieli, koncentraty, do skóry takiej i owakiej, dla niej i dla niego. W sklepie człowiek dostaje oczopląsu i mocno musi trzymać się za portfel, bo ceny też znaczne. Sprzątanie łazienki, która zastawiona jest tym wszystkim też do przyjemnych nie należy.
Właśnie to sprzątanie najbardziej mnie denerwowało. Przestawianie tych wszystkich butelek i buteleczek z miejsca na miejsce, aby posprzątać doprowadzało mnie do szału.
W końcu siadłam nad tym wszystkim i zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno potrzebuję żelu pod prysznic, płynu do kąpieli, do tego szampon - oczywiście wszystko razy dwa, bo i dla Małża. A i tak najczęściej używaliśmy mydła w kostce.
Poczytałam etykieky i wszystkie te produkty miały prawie identyczny skład. Cena też różna - zależna od producenta. Dlatego razem z Małżem doszliśmy do wniosku, że skoro i tak najczęściej myjemy się mydłem to te wszyskie żele, płyny, mleczka itp, itd, nie są nam potrzebne, abyśmy byli czyści.
Ale lubię kąpiel z bąbelkami. Dlatego też, zamiast tych wszystkich butelek z czyścidłami kupiliśmy mydło w płynie o zapachu, który nie będzie pzeszkadzał mężczyźnie.
Niestety, szampony musimy mieć osobne. (Małż musi mieć szampon specjalistyczny.)
Dzięki temu nie mam już w łazience wystawy butelek i łatwiej zachować porządek. No i portfel też odpoczywa, bo nie wydaję pieniędzy na kolejny płyn, czy żel do kąpieli.

sobota, 28 września 2013

Jak zmiana pracy pomogła mi w oszczędzaniu

Wrzesień już sią kończy, a ja mam za sobą trzy miesiące pracy w nowym/starym miejscu pracy. Patrząc, co się zmieniło w tym czasie, dochodzę do ciekawych wniosków. Mianowicie - zaoszczędziłam. W jaki sposób?
Po prostu mniej jesteśmy w domu, mniej gotujemy i rzadziej kupujemy.
Pracując po 11 godzin dziennie / 4 dni w tygodniu w domu jestem gościem. Nawet jak mam dzień wolny od pracy to nie mam ochoty na zakupy, rzadne wyjazdy. Robię tylko to, co jest niezbędne i odpoczywam. Dzisiaj przeglądałam szafki z zapasami i ze zdziwieniem stwierdziłam, że są prawie pełne i do następnych dużych zakupów muszę uzupełnić tylko to, co jest zużywane na bieżąco, czyli chleb i coś do niego.
Również zużycie wody mam mniejsze niż wcześniej. (Mniej korzystamy z toalety. Rzadziej gotujemy i dlatego jest mniej mycia). Rachunek za prąd też mam niższy, a butlę z gazem mam drugi miesiąc (wcześniej starczała na półtora miesiąca).
Do pracy jesteśmy dowożeni przez pracodawcę, więc koszty związane z utrzymaniem samochodu i na paliwo są ograniczone do niezbędnego minimum i Świnka Skarbonka jest częściej karmiona.
Kosztem jaki ponieśliśmy z tą zmianą pracy jest czas. Czas jaki poświęcamy na pracę - niby krótszy tygodniowy czas pracy, ale dzień w pracy, to dzień "wyjęty z życiorysu". Do tego dochodzi czas dojazdu do pracy - 4 godziny (2h dojazd do pracy i 2h powrót).

Nie jest to jednak takie złe. Dzięki temu, że dzień wolny od pracy jest dla mnie świętem nauczyłam się, jak go nie marnować i efektywniej go wykorzystywać.


niedziela, 15 września 2013

Pochłaniacze wilgoci

Dopóki nie przeprowadziłam się na swoje, myślałam, że nasze mieszkania w okresie grzewczym należy nawilżać. W poprzednim mieszkaniu było sucho i ciepło. Gdy był sezon grzewczy powietrze było bardzo wysuszone i mokre ręczniki na kaloryferze łagodziły niemprzyjemne skutki grzania.
We własnym mieszkaniu okazało się, że sprzęty odmawiają posłuszeństwa od zbyt dużej wilgoci.
Ratunkiem okazał się pochłaniacz wilgoci.
Na rynku dostępne są dwa rodzaje pochłaniaczy: tabletkowe i workowe. W okresie, kiedy kupowałam pochłaniacz trafiłam na tabletkowy, znanej firmy i mocno reklamowany w telewizji.



Koszt zakupu "urządzenia" to ok. 60zł. Do tego jeszcze wkłady uzupełniające ok.50zł. Czyli wychodzi drogo. Tańsze były pochłaniacze te workowe, jednak problemem było dokupienie do nich wkładów uzupełniających. Dlatego mój wybór padł na te pochłanacze tabletkowe. Ze względu na koszty zakupiłam tylko jeden, do tego pokoju, który był najbardiej narażny zawilgoceniem i problemami w przyszłości.
Teraz jednak wiem, że potrzebuję jeszcze pochłaniaczy do pozostałych pomieszczeń. Wybrałam się do jednego z supermarketów w celu zakupu. Szukałam, szukałam..... i znalazłam.


Okazało się, że ten supermarket ma pochłaniacze pod marką własną. Koszt tabletkowego w promcji to 11zł. Do tego wkłady uzupełniające 4 razy większe opakowanie o połowę tańsze niż te, które kupowałam dotychczas. Do tego była promocja na uzupełniacze, które kosztowały o 30% tańsze od ceny regularnej.

Na wszelki wypadek zrobiłam zapas.



poniedziałek, 9 września 2013

Meble nie zawsze muszą być nowe.

Jak każde młode małżeństwo, które poszło na swoje, borykam się z brakami w umeblowaniu sporego mieszkania. Część mebli przywieźliśmy ze sobą. Są to meble, które kupiłam będąc panną. Kilka mebli jest nowa, zakupiona w miarę potrzeby i stanu portfela. Najwięcej, jednak mebli mam używanych. Całe umeblowanie kuchni jest po porzednich właścicielach. Mama oddała nam swoje stare fotele. Stół jadalniany dostałam od kuzynki, zaś meble do salonu odkupiłam od ciotki.
Największym wyzwaniem, wbrew pozorom, było dokupienie krzeseł do tego stołu jadalnianego. Zawsze były jakieś pilniejsze wydatki. Skoro możemy zjeść w kuchni przy stole, to na razie te do jadalni mogą poczekać. I tak zwlekaliśmy prawie dwa lata.
Dzisiaj, jadąc na co miesięczne zakupy, zajechaliśmy do komisu meblowego, który nęcił mnie od dawna. Pierwsze co ujrzałam to te cuda.....



W tej chwili nie wyglądają najpiękniej i wymagają małego liftingu.
Cena za ten komplet i farbę do ich odnowienia to ok.100zł. Za jedno nowe takie krzesło zapłaciłabym coś ok. 110zł. Nawet za używane na tablica.pl koszt jednego to 40-50zł.

Zastanaiam się jeszcze nad zakupem kilku fajnych mebelków z tego komisu, ale najpierw muszę odłożyć pieniądze na ich zakup i przewiezienie (są w całości i do mojego samochodu się nie zmieszczą).