wtorek, 5 marca 2013

Jestem szefem banku

Jestem szefem banku. Pukacie się w czoło z niedowierzania. Ale to prawda. Jestem szefem banku, albo jakiegoś przedsiębiorstwa. Gena też jest szefem banku. Czy tego chcemy, czy nie - obie jesteśmy szefami banków.
Dlaczego tak mówię?
1. Jesteśmy sytematyczne i obowiązkowe.
2. Elastycznie zarządzamy czasem.
3. Mamy smykałkę do interesów.
4. Jesteśmy strategami.
5. Mając niewielki budżet potrafimy wypracować zyski.
Takie są zazwyczaj wymagania na szefa banku lub innej firmy. 

Zatem jesteśmy szefami banku. 

W końcu zarządzamy pieniędzmi naszych rodzin.


Gołąbki, bardzo oszukane

Tradycyjnych gołąbków nie cierpię. Nie lubię i już. Co innego te oszukane. Te mogę jeść choćby i codziennie. W sklepach można kupić dwie gotowe mieszanki, różnych firm, do zrobienia tego cuda. Cena, jak dla mnie jest zbyt wygórowana. Zrobienie samemu wychodzi taniej.
Co będzie nam potrzebne do zrobienia takich gołąbków?

  • kapusta (ja używam 1/4 lub 1/2 główki, zależy od wielkości i jak dużo chcę mieć gotowego dania) - 3zł za główkę,
  • szklanką lub półtorej szklanki ryżu - 1zł,
  • 0,5kg mięsa mielonego - 4,44zł w Lidlu,
  • słoiczek koncentratu pomidorowego - 1,40zł
  • mała śmietana - 1,2zł
  • 2 kostki bulionu drobiowego - 0,3 zł
  • przyprawy
Kapustę drobno szatkujemy. Wsypujemy do miski razem z ryżem, zalewamy całość wrzątkiem i przykrywamy. Odstawiamy na ok. 15 minut. 
W tym czasie robimy sos. Kostki rozpuszczamy według przepisu, dodajemy koncentrat pomidorowy i śmietanę. Doprawiamy do smaku.
Kapustę z ryżem odcedzamy i odciskamy z nadmiaru wody. Gdy ostygnie dodajemy do mięsa i razem mieszamy. Doprawiamy do smaku. Teraz formujemy z masy małe kulki, które możemy obsmażyć. (Ja tego nie robię. Nawet kulek nie formuję - to z lenistwa.) Całość przekładam do żarodpornego naczynia i zalewam sosem. 
Zapiekam ok. 1 godziny w temp 180 stopni.

Smakuje, jak tradycyjne gołąbki, a jaka oszczędność czasu.


poniedziałek, 4 marca 2013

10 rzeczy, których nie potrzebujesz

Przypadkowo trafiłam dziś na krótki program: 10 rzeczy, których nie potrzebujesz. Produkcja hamerykańska, ale w sumie dało do myślenia.
http://kobieta.onet.pl/oszczedzanie-10-rzeczy-ktorych-nie-potrzebujesz/lfwp2
Ideą jest, by nie przez inwestowanie oszczędzać, ale przez zaprzestanie bezsensownego wydawania. Na tej podstawie stworzyłam spolszczoną listę.
1. Wszelkie zadłużenie.
Każdy dług z czasem procentuje, rozrasta się. Nawet ten drobny zaciągnięty u koleżanki. Po pewnym czasie trzeba koleżance jeszcze dorzucić coś do długu - jakąś słodkość - i już kilka złotych z plecy. Albo co gorsza - tracimy jej zaufanie, a to jest bezcenne. O wysokim oprocentowaniu debetów nie wspominam - to  każdy wie.
2. Dodatkowe, pozornie przydatne sprzęty.
Czy w każdej kuchni jest potrzebna ich cała bateria? Ja mam mało - mikrofala, blender, mikser i tarka. To wystarczy do zrobienia KAŻDEJ potrawy. Dla niedowiarków - blender o mocy 700 wat dokładnie zmieli nawet zmrożone mięso, ani jednej grudki. Ma regulację mocy - nie muszę na komara wyjeżdżać z armatą - zmniejszam moc w czasie miksowania owoców - dodatkowa oszczędność na prądzie.
3. Tysiące kosmetyków i cudowne ziółka na przeróżne choroby.
Wszystko załatwią herbaty ziołowe- rumianek na oczy, mięta na stres itd itp. Przejrzyj szafkę w łazience - szampon, odzywka, żel pod prysznic, płyn do kąpieli, peeling inny do każdej części ciała, krem na każdy skrawek skóry inny... Nie mówię, żeby od razu używać tylko szarego mydła, ale przynajmniej nie kupować dwóch kosmetyków do tego samego.
4. Wyprzedaże
Tanio - więc kupisz więcej. Już słyszę tą formułkę - "To mnie nie dotyczy, kupuję tylko to, co akurat mi potrzebne". Tak, tak... Nie ma co się oszukiwać - kobiecie zawsze wszystko jest potrzebne. Tylko czy na pewno 5 par kolorowych rajstop, gdy spódnicę nosimy kilka razy w roku?
5. Pudełka na chusteczki.
Czyli wszelkie pierdoły, które do niczego nie służą. Bo ładne? Zrób je sama. Naklej kwiatuszka czy co tam lubisz. Tylko, na miłość boską - nie kupuj!
6. Zabawne rzeczy - sklepy ze śmiesznym rzeczami itp.
A po co to komu? Bawi przez chwilę, ale do niczego nie służy. Tak samo wszelkie porcelanki - ładnie zbierają kurz, jeśli masz ochotę wyhodować roztocza jako zwierzątko dla dziecka - proszę bardzo. Czasem przydają się jako obciążenie przy dużych płatach papieru czy tapety. Nawet nie można tego sprzedać jak się znudzi - bo kto to kupi?
7. Odświerzacze powietrza i ogólnie zbędne środki czystości.
Czy na prawdę każdy skrawek przestrzeni musi być pielęgnowany innym kosmetykiem?
Blaty świetnie myje płyn do szyb- odkaża i nabłyszcza. Specjalny płyn do kibelka? A może inny na zewnątrz i wewnątrz, jeszcze rozróżnienie na kierunek położenia względem słońca i na porę dnia?
8. Gadżety elektroniczne.
Mój małż częściej się za nimi ogląda niż za ładnym dziewczynami. Pytania - po co ci to? ile razy w tygodniu tego użyjesz? Jak bardzo uciążliwe było życie bez tego? Na bank w przeważającej części przypadków usłyszę - no tak, rzadko... Masz GPS? Ile razy go użyłeś w ciągu ostatniego miesiąca  Jeśli jesteś przedstawicielem handlowym - może i przydatne. Ja mam 3 kilometry do pracy, co dzień ta sama trasa. Wierzę, że się nie zgubię.
9. Okazje
Ta sama zasada co w gadżetach elektronicznych. Ja dorzucę coś od siebie - pozbądź się tego, co nie jest potrzebne, a zajmuje miejsce. Brak miejsca zmusza do kupowania kolejnych pojemników, szaf - a to już wydatek. Co z tego, ze dostaniesz za to 5 złotych? To jest kolejne 5 złotych do sukcesu. Jak na ulicy widzisz monetę, to nie podnosisz, bo się nie opłaca? Jakby mi płacili za każde schylenie się 5 złotych,, to mogłabym to robić etatowo.
10. Sprzęt do ćwiczeń.
Ech, to bardzo hamerykańskie, w Polsce rzadko występuje. Rozwalił mnie jednak komentarz lektora: "Są tańsze wieszaki na skarpetki". Od razu przed oczami stanął mi obraz, jak kiedyś moja teściowa używała rowerka treningowego jako składzik prania, bo - jak twierdziła - dzięki temu nie musi się schylać  jak coś bierze do prasowania. Chyba to stanie się moją dewizą - eliminować wszystko, co dużo kosztuje, a nie będzie w pełni  wykorzystane.




Po co przepłacać?

Ani mnie, ani Geny nie trzea przekonywać do kupowania produktów pod marką własną sklepu, np. Biedronki. Dlaczego? "Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać". To hasło reklamowe czegoś tam (nie pamiętam już czego), ale jakże trafnie się odnosi do zakupu takich produktów.
Jakiś czas temu wymieniałyśmy się z Geną informacjami jakie produkty warto kupić po marką własną sklepu, a jakie nie. I tak jakoś temat zszedł na podpaski. Okazało się, że dotychczas używane firmy X są droższe od "markowych" sklepu o prawie 3zł. Różnicy w użytkowaniu nie ma żadnej.

Zatem: skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać.


niedziela, 3 marca 2013

Oszczędzanie - dla siebie, nie na sobie

Wielu moim koleżankom oszczędzanie kojarzy się kupowaniem tylko i wyłącznie najtańszych produktów spożywczych, higienicznych czy czystości. Nic bardziej mylnego. Oszczędzać trzeba dla siebie, nie na sobie.
Zazwyczaj najtańsze produkty (np. niektóre marki własne,jak Tip) kusza ceną. Są średnio o 25 % tańsze od swojego odpowiednika dobrej marki. Rzeczywiście, przeliczając cenę za litr czy za kilogram produktu jest to kuszące. Istnieje jednak małe ale, nazywa się ETYKIETA i SKŁAD PRODUKTU.
Okazuje się bowiem, że tańszy środek to zwykły płyn do naczyń. Ale droższa marka, reklamowana czy nie, jest w formie koncentratu. Ma mniejszą zawartość wody. Można więc albo rozcieńczyć sobie płyn w domu, albo, tak jak ja, używać po dosłownie jednej kropelce. Podobnie rzecz się ma z płynem do płukania - są płyny i koncentraty.
Ostatnie wybierałam płyn do podłóg. Potrzebuję uniwersalnego, bo mam do mycie 4 różne rodzaje nawierzchni. Każdy płyn miał pojemność około litra, ale różniły się wskaźnikiem skoncentrowania. Takiej informacji o ilości wody użytej do przygotowania produktu zazwyczaj nie ma, ale tu dużo mówi  nam sposób rozrabiania z wodą już podczas mycia. Waha się to od pół nakrętki do 3-4 na 5 litrów wody. Tak więc jeden produkt może wystarczyć na 3 razy więcej myć nić inny o tej samej pojemności.
Inny przykład:produkty mrożone. Te tańszych arek mają mniej w składzie farszu lub więcej tzw. glazury. Ryba droższej marki - i takie informacje są, muszą być!, na etykiecie - ma glazury np. około 5 %. W Netto spotkałam się kiedyś z bodaj dorszem glazurowanym, który miał wg etykiety- tu uwaga - glazury 40 %. Co oznacza, że zapłaciłabym za wyjątkowo drogą wodę .
Gotowa masa do makowca. Skład: mak, bakalie, orzechy, cukier i parę innych. Cena 500 gram waha się od 5 do 8 złotych. Ale - ilość maku to niekiedy 20%. Nie powinno się to więc nazywać masa makowa, a masa wszelka inna z dodatkiem maku.
Inna kwestią jest zawartość witamin, białka i tłuszczu. Np. panga jest tanią rybą (odporną na zanieczyszczenia, największy jej hodowca to Wietnam i okolice, żyją tam po prostu w ściekach),  około 10 złotych za kilogram. Ale nie ma prawie wartości odżywczych, tak jakby ją ulepić ze styropianu. Za to ryby droższe, np. łosoś, w dużo mniejszym kawałku,  mają kilka razy więcej substancji odżywczych.
Patrząc tylko i wyłącznie na cenę, niekiedy można więc dużo stracić.

genialne rozwiązanie

Właśnie znalazłam genialne rozwiązanie, aby zaoszczędzić prąd przy korzystaniu z lodówki.

piątek, 1 marca 2013

Mój niezawodny sposób na obiad

Tanio, zdrowo i smacznie taki jest mój niezawodny sposób na obiad. Czyli duszone mięso mielone z warzywami. W dodatku jest on niezwykle prosty do wykonania.

Potrzebe będą:

  • mięso mielone (ja używam wieprzowo-wołowe) - 4,44zł w Lidlu
  • 3 - 4 marchewki - 0,6zł
  • 2 pietruszki - 0,6zł
  • pół selera - 0,6zł
  • 4- 5 cebul - 0,30zł
  • 4- 5 ząbki czosnku - 0,3zł
  • pół puszki groszku zielonego - 0,8zł
  • pół puszki kukurydzy - 1,20zł
  • pół puszki czerwonej fasoli - 0,8zł
Koszt produktów ok. 10zł.

Ja gotuję w jednym, dużym garnku. Najpierw na rozgrzanych 2 łyżkach oleju podsmażam marchewkę, pietruszkę i seler (pokrojone w kostkę lub plastry). Jak lekko zmiękną wyciągam do miski, a do garnka wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę i ją szklę. Dodaję posiekany czosnek i chwilę duszę. Następnie wrzucam mięso i obsmażam. Potem dorzucam obsmażone warzywa i dodaję warzywa z puszki. Dolewam pół szklanki wody, przykrywam i dusżę do miękkości. Pod koniec gotowania doprawiam solą, pieprzem, papryką, majerankiem. (Można jeszcze dodać koncentrat pomidorowy lub śmietanę.)
Podajemy z ziemniakami, ryżem, makaronem, kaszą - co komu pasuje.

W ten sposób mamy prosty i zdrowy obiad, który z innymi dodatkami możemy podać 2 dni z rzędu, a dodatkową porcję jeszcze zamrozić.