Obecnie cena ubrań jest różna. Niektóre kosztują grosze, a na inne wydajemy majątek. Ich trwałość zależy od wielu czynników, a cena nie jest głónym wyznacznikiem trwałości i jakości.
W dawnych czasach (jeszcze jak ja byłam mała) umiejątność szycia i szycia na maszynie, czy wszelkich robótek na szydełku, czy drutach posiadały prawie wszystkie panie domu. W okresie, gdy dostanie czegokolwiek w sklepie graniczyło z cudem taka umiejętność była na wagę złota. Obecnie takie umiejętności nie są potrzebne.
Najczęsciej gdy rozpruł się szew, lub zrobiła mała dziurka z skarpecie wyrzuamy i kupujemy nowe. Jeśli dotyczy to takich rzeczy jak skarpetki, czy majtki, które kosztują niewiele, to jakoś tak nie szkoda wyrzucić. Ale gdy dotyczy to spodni, które kosztowały znacznie więcej? To już nie fajnie.
Znam osoby, dla których przyszucie zwykłego guzika, jest czymś niedoopanowania, nie mówiąc o czymś trudniejszym.
Przyznaję się, że skarpetki Małża, gdy są dziurawe wyrzucam. Jeszcze czasem moja mama, jak ma ochotę się pobawić to je ceruje. Najczęsciej po naprawie Małż ubiera je najwyżej dwa razy. Dlatego ja nawet nie próbuję. Ale całą resztę staram się naprawić. Jeśli sama tego nie robię, to proszę o to mamę. (Jak to dobrze mieć kogoś takiego.)
Ubrania niszczą się od prania i od zwykłego ich użytkowania. Rozprute szwy, czy odpadniecie guzika, jest czymś normalnym. Normalne są również przetarcia, które zdarzają się w różnych miejscach - łokcie, kolana, mankiety, kołnierzyki. U mnie newralgicznym miejscem najbardziej podatnym na przetarcia jest krok spodni. Jest to dla mnie najbardziej frustrujące. Ale niestety jestem gruba i mam taką budowę, że jest to nieuniknione Dlatego też wsszystkie spodnie prędzej, czy później mam w takim stanie.
Na zdjęciu widać już próbę ich reanimacji. Te już nie nadawały się do naprawy. Ale mam jeszcze jedne zniszczone w podobny sposób. Szkoda je wyrzucić, bo oprócz tego przetarcia są jeszcze dobre. Dlatego też wyciągnęłam i przeprosiłąm się z moją starą maszyną do szycia. Wycięłam z nnych spodni (takich do wyrzucenia) małe łatki i podszyłam nimi przetarcia.
A tak wyglądają spodnie po naprawie:
Po ubraniu ich na tyłek przeszycia są prawie niewidoczne. I teraz ponoszę je jeszcze trochę.
Jako nastolatka stare spodnie przerabiałam na torby, podobne do tej
(Chyba znowu będę musiała do tego wrócić.)
Sama też robiłam krótkie spodenki ze starych spodni. Po prostu obcinałam nogawki.
Jak chciałam zmienić wygląd jakiegoś T-shirta to wyciągałam butelkę z chlorem (odbarwia tkaniny) - ostatnio zrobiłam tak z bawełnianymi spodniami (przez przypadek odbarwiły się w miejscu trudnym do ukrycia; włożyłam je na godzinę do wody z chlorem i wyprałam, aby pozbyć się zapachu chloru; spodnie zyskały inny kolor, a wcześniejsze wybarwienie stopiło się z resztą.
Można też zrobić odwrotnie, i białą koszulkę zabarwić farbami do tkanin lub też zrobić napisy markerami do tkanin.
A to dwie inspiracje na naprawę ubrań dziecięcych:
Inne pomysły na odnowienie lub naprawę ubrań:
- naszywki na dziury
- naklejki - naprasowanki na trudne do wybawienia plamy
- doszycie koronki lub falbanki do przedłużenia spodni, spódnić, spodenek, rękawów, czy długości bluzek, sukienek.
- wymiana zamka w kurtkach, spodniach spódnicach
Pomysłowe też są panie w ciąży, które chcą dopasować ubrania do nowego stanu, bez kupowania nowych ubrań. Rzecz dotyczy najczęściej spodni. Doszywane są specjalne paski, czy kliny, które łatwo później odpruć i przywrócić ubranie do wcześniejszego stanu.
Zatem, jeśli tylko posiadamy umiejętość szycia,( lub chcemy się jej nauczyć,) a chcemy zaoszczędzić to sami naprawiajmy i przerabiajmy swoje ubrania.
Jeśli nie posiadamy takich zdolności, to nawet oddanie do krawcowej spodni, które trzeba skrócić, czy wymienić zamek w kurtce, będzie nas kosztowało mniej niż zakup nowej rzeczy.