Jestem wielką fanką aukcji internetowych. Kupiłam i sprzedałam już multum rzeczy, planuje następne. Zdobyłam wiele przedmiotów używanych, ale tez zupełnie nowych, które ktoś dostał w prezencie, a nie były mu potrzebne i sprzedał mi za grosze. Dodatkowo często w ten sposób firmy pozbywają się końcówek serii, a ja na tym korzystam. Wiele sklepów istnieje tylko dzięki tej formie sprzedaży, marża jest więc niższa (mniej pracowników, brak stałego punktu).
Czas na przykłady z ostatnich tygodni.
Mama na targach kupiła owoce jagody goi. To takie zdrowotne kuleczki, podobne do rodzynek. Poprawiają trawienie, przywracają młodość i jeszcze wiele wiele innych. Za paczkę 50 gramów zapłaciła 3,50 zł - 70 zł za kilogram. Jej koleżanki też chciały, ale małe opakowania miały dużą cenę. Poszperałam, poszukałam. Udało mi się kupić "transport" 5 kg za 230 zł, przesyłka gratis. 1 kg wychodził więc 46 złotych - oszczędziłam 1/3 ceny. Bez problemu odsprzedałam resztę.
Produktami, które zawsze pochłaniały sporo pieniędzy są dla mnie rzeczy dziecięce. Dziecko jak dziecko- szybko rośnie, często nawet nie zdąży zniszczyć. We wrześniu zeszłego roku kupiłam młodemu używane spodnie narciary, takie puchowe na szelkach, za 10 złotych. Za identyczne w sklepie zapłaciłabym około 70 złotych.
Wyprawka dla dziecka-mój największy sukces aukcyjny. Podaję ceny z przesyłką. Łóżeczko- 40 złotych, dokupiłam tylko materac. Wózek - firmowy wielofunkcyjny za 200 złotych (brak kosztów przesyłki kupiony od pani ze Słupska). Laktator Avent (to taki droższy) - 30 złotych. Przybornik na łóżeczko - 15 zł. Łącznie na wyprawkę wydałam wtedy około 700 złotych, ale miałam już wszystko. To około 1/4 ceny, jaką zapłaciłabym za nowe rzeczy.
Oczywiście większości z tego nie pozbyłam się 5 lat temu. Teraz znów ma pojawić się w naszym domu maluszek. Przekalkulowałam - właściwie to potrzebny mi jest tylko wózek,który w dodatku finansuje moja mama w ramach prezentu już na chrzciny, co bardzo mi odpowiada. Już teraz szukam okazji. Kupiłam 3 firmowe butelki dla dziecka za 1 zł (plus 8 złotych przesyłka). Ponieważ używam tej firmy od lat, wiem, że są niezniszczalne.Muszę do nich dokupić smoczki - w klepie ok. 25 zł za 2 sztuki. Przez internet - 5 złotych sztuka plus przesyłka. Będę zamawiać tak z 10 sztuk, duża oszczędność mnie czeka.
I wreszcie hit zakupowy. Używany sterylizator parowy Avent razem z 5 butelkami. Cały zestaw za 30 złotych z przesyłką. Do tego jeszcze wspomniane smoczki. Rachunek: Cena sklepowa: sterylizator 70 zł, butelka za smoczkiem - ponad 20 zł sztuka (mam 9 butelek). Wynik: 250 złotych. Dla niedowiarków - firma Avent, można sprawdzić ceny. Mój koszt: 39 zł plus 45 zł smoczki plus 10 zł przesyłka. Wynik - 104 zl. Oszczędność - 146 złotych,ponad 50 % ceny. Można? Można!
Mała uwaga. Nie reklamuję tu firmy Avent. Są tańsze i też dobre marki. Z doświadczenia jednak już wiem, że istotnie produkty te są niezniszczalne. Obliczyłam, ze jedna butelka mojego syna była myta w ciągu prawie 5 lat około 2000 razy, była tez wygotowywana, prana w zmywarce, przejechała tysiące kilometrów samochodem, upadła na podłogę niezliczona ilość razy. I nic. Tylko delikatne zarysowania, przez lat ani jednej nie wyrzuciłam. Każdy element można wymienić (np. zużyty smoczek), w to miejsce wstawić ustnik dla starszego dziecka, uchwyt do trzymania. Butelek do picia można użyć do laktatora, mrozić w tym mleko. Zapłaciłam więc raz drożej,a le wystarczyło mi to na bardzo długo.
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
sobota, 4 maja 2013
Filcowy futerał na telefon
Niedawno byłam zmuszona wymienić tefelon na nowy aparat. Poprzednik miał sporo "wypadków" losowych i odmówił posłuszeństwa. Nowy aparat nie jest może z najwyższej półki, ale można przez niego rozmawiać i wysyłać sms'y. Do tego ma służyć, a nie żeby być ładnym.
Aby służył mi dłużej niż poprzednik postanowiłam uszyć mu futerał.
Do tego potrzebowałam kawałek filcu, nici, guzik i igła.
Na zdjęciu widać jakich materiałów użyłam.
Z filcu wycięłam dwa prostokąty, w różnych kolorach. Zszyłam je razem do kupy. Doszyłam guzik.
I tak wygląda efekt końcowy.
Czas pracy - 20 minut.
Koszt prawie zerowy. (Filc był kupiony ze dwa lata temu za grosze w Empiku, wykorzystywany do różnych prac. Guzik - z przepastnego słoika z guzikami. Mulina, też wyciągnięta z zapasów.)
Aby służył mi dłużej niż poprzednik postanowiłam uszyć mu futerał.
Do tego potrzebowałam kawałek filcu, nici, guzik i igła.
Na zdjęciu widać jakich materiałów użyłam.
Z filcu wycięłam dwa prostokąty, w różnych kolorach. Zszyłam je razem do kupy. Doszyłam guzik.
I tak wygląda efekt końcowy.
Czas pracy - 20 minut.
Koszt prawie zerowy. (Filc był kupiony ze dwa lata temu za grosze w Empiku, wykorzystywany do różnych prac. Guzik - z przepastnego słoika z guzikami. Mulina, też wyciągnięta z zapasów.)
piątek, 3 maja 2013
Stare opony
Jakiś czas temu pisałam o kwiatach na balkon.
Dzisiaj postanowiłam posadzić flance na ich właściwe miejsce. Zamiast doniczek użyłam starych opon, od naszego samchodu.
W jednej oponie wysiałam zioła: miętę, piertuszkę naciową i lubczyk. Do drugiej rzodkiewkę. W dwóch pozostałych są flance aksamitek i goździków.
Za jakiś czas zobaczymy, czy mój "oponowy" ogródek spełnia swoją rolę. Jeśli tak na przyszły rok dalej będzie istnieć.
Dzisiaj postanowiłam posadzić flance na ich właściwe miejsce. Zamiast doniczek użyłam starych opon, od naszego samchodu.
W jednej oponie wysiałam zioła: miętę, piertuszkę naciową i lubczyk. Do drugiej rzodkiewkę. W dwóch pozostałych są flance aksamitek i goździków.
Za jakiś czas zobaczymy, czy mój "oponowy" ogródek spełnia swoją rolę. Jeśli tak na przyszły rok dalej będzie istnieć.
piątek, 26 kwietnia 2013
Szpinak
Wiem, że odezwą się głosy, że mówię o czymś ohydnym, niejadalnym, truciźnie wyglądającej, jak kocie odchody.
Przez pierwsze 30 lat mojego życia też tak uważałam. Zmieniło się to dopiero, gdy ówczesny facet dał mi go do zjedzenia. Wzbraniałam się rękami i nogami, ale spróbowałam, i...... Od tamtej pory jest to jedna z moich ulubionych potraw.
Jak go zrobić, aby dało się go zjeść.
Potrzebujemy:
- 1 opakowanie szpinaku mrożonego (może być brykiet, rozdrobniony, lub w liściach - ten w liściach trzeba rozmrozić i posiekać) - ok. 4zł,
- 1 łyżka masła,
- 1 łyżka mąki,
- 2 łyżeczki czosnku suszonego lub 4 ząbki czosnku świeżego lub 1 kostka smaku czosnkowa,
- 1 mała śmietana - 1,2zł,
- sól, pieprz, papryka do smaku
Z masła i mąki robimy zasmażkę. Szpinak zamrożony wrzucamy do rondla i dolewamy 5 łyżek wody. Gotujemy, aż się rozpuści. Gotujemy go chwilę i dodajemy czosnek, sól i przyprawy. Następnie dodajemy naszą zasmażkę i szybko mieszamy, aby się rozuściła. Na koniec dodajemy całą śmietanę. Sprawdzamy smak i w razie potrzeby jeszcze doprawiamy. Podajemy z makaronem lub świeżymi kajzerkami.
Ja, aby urozmaić smak, dodaję jeszcze starty żółty ser, lub serek topiony. Jeśli szpinak ma stanowić danie obiadowe dodaję obsmażone kawałki piersi kurczaka lub łososia.
Mój Małż na słowo szpinak ma dziwną minę, ale je. I to ze smakiem.
Polecam.
Przez pierwsze 30 lat mojego życia też tak uważałam. Zmieniło się to dopiero, gdy ówczesny facet dał mi go do zjedzenia. Wzbraniałam się rękami i nogami, ale spróbowałam, i...... Od tamtej pory jest to jedna z moich ulubionych potraw.
Jak go zrobić, aby dało się go zjeść.
Potrzebujemy:
- 1 opakowanie szpinaku mrożonego (może być brykiet, rozdrobniony, lub w liściach - ten w liściach trzeba rozmrozić i posiekać) - ok. 4zł,
- 1 łyżka masła,
- 1 łyżka mąki,
- 2 łyżeczki czosnku suszonego lub 4 ząbki czosnku świeżego lub 1 kostka smaku czosnkowa,
- 1 mała śmietana - 1,2zł,
- sól, pieprz, papryka do smaku
Z masła i mąki robimy zasmażkę. Szpinak zamrożony wrzucamy do rondla i dolewamy 5 łyżek wody. Gotujemy, aż się rozpuści. Gotujemy go chwilę i dodajemy czosnek, sól i przyprawy. Następnie dodajemy naszą zasmażkę i szybko mieszamy, aby się rozuściła. Na koniec dodajemy całą śmietanę. Sprawdzamy smak i w razie potrzeby jeszcze doprawiamy. Podajemy z makaronem lub świeżymi kajzerkami.
Ja, aby urozmaić smak, dodaję jeszcze starty żółty ser, lub serek topiony. Jeśli szpinak ma stanowić danie obiadowe dodaję obsmażone kawałki piersi kurczaka lub łososia.
Mój Małż na słowo szpinak ma dziwną minę, ale je. I to ze smakiem.
Polecam.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Smak orientu za grosze
Czasem jest tak, że mam ochotę na coś dobrego i orientalnego. Ale też chcę, aby nie zrujnowało to mojego portfela.Dlatego idealny jest tutaj pilaw.
Jeszcze, gdy byłam nastolatką znalazłam w jakiejś ksiące kucharskiej przepis na niego. Jest to danie kuchni indyjskiej. Może być podawany na słodko lub ostro, jako samodzielne danie lub jako dodatek. Ja preferuję jako słodkie, samodzielne danie.
Oto przepis:
- 1 szklanka ryżu - 1zł,
- 2-3 cebule - 0,8zł,
- 3 ząbki czosnku lub łyżeczka suszonego - 0,3zł,
- 1 kostka bulionu wołoego - 0,15zł,
- 5 dekagramów masła - 0,5zł,
- 1 łyżeczka curry łagodnego - 0,15zł
- szczypta soli.
Można dodać po garści rodzynek i suszonych moreli.
Koszt całego dania coś ok. 3 - 4 złotych
Ryż płuczemy w zimnej wodzie i odcedzamy. Na rozpuszczonym maśle podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Trochę solimy. Dodajemy curry i mieszamy przez chwilę, aż przyprawa się ogrzeje. Dodajemy wypłukany ryż i podsmażamy, aż nabierze żółtego koloru. Zalewamy 0,5 litra bulionu wołowego, przygotowanego z kostki. Doprowadzamy do wrzenia, przykrywamy i gotujemy na malutkim ogniu, aż ryż wchłonie cały bulion. Suszone owoce dodajemy po zalaniu bulionem.
Czas przygotowania pół godziny.
Smacznego.
(Ja właśnie idę jeść swój pilaw.)
Jeszcze, gdy byłam nastolatką znalazłam w jakiejś ksiące kucharskiej przepis na niego. Jest to danie kuchni indyjskiej. Może być podawany na słodko lub ostro, jako samodzielne danie lub jako dodatek. Ja preferuję jako słodkie, samodzielne danie.
Oto przepis:
- 1 szklanka ryżu - 1zł,
- 2-3 cebule - 0,8zł,
- 3 ząbki czosnku lub łyżeczka suszonego - 0,3zł,
- 1 kostka bulionu wołoego - 0,15zł,
- 5 dekagramów masła - 0,5zł,
- 1 łyżeczka curry łagodnego - 0,15zł
- szczypta soli.
Można dodać po garści rodzynek i suszonych moreli.
Koszt całego dania coś ok. 3 - 4 złotych
Ryż płuczemy w zimnej wodzie i odcedzamy. Na rozpuszczonym maśle podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Trochę solimy. Dodajemy curry i mieszamy przez chwilę, aż przyprawa się ogrzeje. Dodajemy wypłukany ryż i podsmażamy, aż nabierze żółtego koloru. Zalewamy 0,5 litra bulionu wołowego, przygotowanego z kostki. Doprowadzamy do wrzenia, przykrywamy i gotujemy na malutkim ogniu, aż ryż wchłonie cały bulion. Suszone owoce dodajemy po zalaniu bulionem.
Czas przygotowania pół godziny.
Smacznego.
(Ja właśnie idę jeść swój pilaw.)
środa, 24 kwietnia 2013
Resztki mydła
Mydło.
Niezbędny środek do utrzymania nas i naszego otoczenia w czystości. Kosztuje niewiele. Jego cena waha się od kilkunastu groszy do kilku złotych. Niby koszt niewielki, a i na tym można zaoszczędzić.
Nie mówię o zaprzestaniu mycia, czy sprzątania, ale o wykorzystaniu mydła do samego końca.
My, do mycia używamy tradycyjnej kostki mydła. Dopóki łatwo ją wziąć w rękę nie ma problemu z myciem. Problem zaczyna się, gdy mydło się kończy i jest cieniutkie.
Dawno, dawno temu, kiedy po ziemi chodziły dinozaury....... Żartuję.
Jak byłam dzieckiem, był cudowny "chomik". "Chomik", to była saszetka uszyta z gąbki, do której wkładało się kostkę mydła lub właśnie takie cieniutkie resztki. Po zmoczeniu i lekkim "pomiętoleniu" mydło się pieni. Takim "chomikiem" myło się, jak namydloną gąbką.
Niestety, nie wiem, czy teraz można kupić takiego "chomika". Ale z resztkami mydła radzę sobie na kilka sposobów.
Najczęściej biorę nową kostkę mydła i moczę ją razem z tą resztką i sklejam je razem. Po wyschnięciu zachowują się, jak jedno. Czasem zdarza się, że trudno je skleić razem. Wtedy resztkę mydła wrzucam do rękawiczki, do masażu i używam, jak kiedyś "chomika".
Czasem siekam mydło nożem i dorzucam do proszku do prania lub mam do namaczania ścierek kuchennych.
I nawet mydło się nie marnuje.
Niezbędny środek do utrzymania nas i naszego otoczenia w czystości. Kosztuje niewiele. Jego cena waha się od kilkunastu groszy do kilku złotych. Niby koszt niewielki, a i na tym można zaoszczędzić.
Nie mówię o zaprzestaniu mycia, czy sprzątania, ale o wykorzystaniu mydła do samego końca.
My, do mycia używamy tradycyjnej kostki mydła. Dopóki łatwo ją wziąć w rękę nie ma problemu z myciem. Problem zaczyna się, gdy mydło się kończy i jest cieniutkie.
Dawno, dawno temu, kiedy po ziemi chodziły dinozaury....... Żartuję.
Jak byłam dzieckiem, był cudowny "chomik". "Chomik", to była saszetka uszyta z gąbki, do której wkładało się kostkę mydła lub właśnie takie cieniutkie resztki. Po zmoczeniu i lekkim "pomiętoleniu" mydło się pieni. Takim "chomikiem" myło się, jak namydloną gąbką.
Niestety, nie wiem, czy teraz można kupić takiego "chomika". Ale z resztkami mydła radzę sobie na kilka sposobów.
Najczęściej biorę nową kostkę mydła i moczę ją razem z tą resztką i sklejam je razem. Po wyschnięciu zachowują się, jak jedno. Czasem zdarza się, że trudno je skleić razem. Wtedy resztkę mydła wrzucam do rękawiczki, do masażu i używam, jak kiedyś "chomika".
Czasem siekam mydło nożem i dorzucam do proszku do prania lub mam do namaczania ścierek kuchennych.
I nawet mydło się nie marnuje.
wtorek, 23 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)