sobota, 4 maja 2013

O sprzedawaniu i kupowaniu przez Internet

Jestem wielką fanką aukcji internetowych. Kupiłam i sprzedałam już multum rzeczy, planuje następne. Zdobyłam wiele przedmiotów używanych, ale tez zupełnie nowych, które ktoś dostał w prezencie, a nie były mu potrzebne i sprzedał mi za grosze. Dodatkowo często w ten sposób firmy pozbywają się końcówek serii, a ja na tym korzystam. Wiele sklepów istnieje tylko dzięki tej formie sprzedaży, marża jest więc niższa (mniej pracowników, brak stałego punktu).
Czas na przykłady z ostatnich tygodni.
Mama na targach kupiła owoce jagody goi. To takie zdrowotne kuleczki, podobne do rodzynek. Poprawiają trawienie, przywracają młodość i jeszcze wiele wiele innych. Za paczkę 50 gramów zapłaciła 3,50 zł - 70 zł za kilogram. Jej koleżanki też chciały, ale małe opakowania miały dużą cenę. Poszperałam, poszukałam. Udało mi się kupić "transport" 5 kg za 230 zł, przesyłka gratis. 1 kg wychodził więc 46 złotych - oszczędziłam 1/3 ceny. Bez problemu odsprzedałam resztę.
Produktami, które zawsze pochłaniały sporo pieniędzy są dla mnie rzeczy dziecięce. Dziecko jak dziecko- szybko rośnie, często nawet nie zdąży zniszczyć. We wrześniu zeszłego roku kupiłam młodemu używane spodnie narciary, takie puchowe na szelkach, za 10 złotych. Za identyczne w sklepie zapłaciłabym około 70 złotych.
Wyprawka dla dziecka-mój największy sukces aukcyjny. Podaję ceny z przesyłką. Łóżeczko- 40 złotych, dokupiłam tylko materac. Wózek - firmowy wielofunkcyjny za 200 złotych (brak kosztów przesyłki  kupiony od pani ze Słupska). Laktator Avent (to taki droższy) - 30 złotych. Przybornik na łóżeczko - 15 zł. Łącznie na wyprawkę wydałam wtedy około 700 złotych, ale miałam już wszystko. To około 1/4 ceny, jaką zapłaciłabym za nowe rzeczy.
Oczywiście większości z tego nie pozbyłam się 5 lat temu. Teraz znów ma pojawić się w naszym domu maluszek. Przekalkulowałam - właściwie to potrzebny mi jest tylko wózek,który w dodatku finansuje moja mama w ramach prezentu już na chrzciny, co bardzo mi odpowiada. Już teraz szukam okazji. Kupiłam 3 firmowe butelki dla dziecka za 1 zł (plus 8 złotych przesyłka). Ponieważ używam tej firmy od lat, wiem, że są  niezniszczalne.Muszę do nich dokupić smoczki - w klepie ok. 25 zł za 2 sztuki. Przez internet - 5 złotych sztuka plus przesyłka. Będę zamawiać tak z 10 sztuk, duża oszczędność mnie czeka.
I wreszcie hit zakupowy. Używany sterylizator parowy Avent razem z 5 butelkami. Cały zestaw za 30 złotych z przesyłką.  Do tego jeszcze wspomniane smoczki. Rachunek: Cena sklepowa: sterylizator 70 zł, butelka za smoczkiem - ponad 20 zł sztuka (mam 9 butelek). Wynik: 250 złotych. Dla niedowiarków - firma Avent, można sprawdzić ceny. Mój koszt: 39 zł plus 45 zł smoczki plus 10 zł przesyłka. Wynik - 104 zl. Oszczędność - 146 złotych,ponad 50 % ceny. Można? Można!
Mała uwaga. Nie reklamuję tu firmy Avent. Są tańsze i też dobre marki. Z doświadczenia jednak już wiem, że istotnie produkty te są niezniszczalne. Obliczyłam, ze jedna butelka mojego syna była myta w ciągu prawie 5 lat około 2000 razy, była tez wygotowywana, prana w zmywarce, przejechała tysiące kilometrów samochodem, upadła na podłogę niezliczona ilość razy. I nic. Tylko delikatne zarysowania, przez  lat ani jednej nie wyrzuciłam. Każdy element można wymienić (np. zużyty smoczek), w to miejsce wstawić ustnik dla starszego dziecka, uchwyt do trzymania. Butelek do picia można użyć do laktatora, mrozić w tym mleko. Zapłaciłam więc raz drożej,a le wystarczyło mi to na bardzo długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz