Mydło.
Niezbędny środek do utrzymania nas i naszego otoczenia w czystości. Kosztuje niewiele. Jego cena waha się od kilkunastu groszy do kilku złotych. Niby koszt niewielki, a i na tym można zaoszczędzić.
Nie mówię o zaprzestaniu mycia, czy sprzątania, ale o wykorzystaniu mydła do samego końca.
My, do mycia używamy tradycyjnej kostki mydła. Dopóki łatwo ją wziąć w rękę nie ma problemu z myciem. Problem zaczyna się, gdy mydło się kończy i jest cieniutkie.
Dawno, dawno temu, kiedy po ziemi chodziły dinozaury....... Żartuję.
Jak byłam dzieckiem, był cudowny "chomik". "Chomik", to była saszetka uszyta z gąbki, do której wkładało się kostkę mydła lub właśnie takie cieniutkie resztki. Po zmoczeniu i lekkim "pomiętoleniu" mydło się pieni. Takim "chomikiem" myło się, jak namydloną gąbką.
Niestety, nie wiem, czy teraz można kupić takiego "chomika". Ale z resztkami mydła radzę sobie na kilka sposobów.
Najczęściej biorę nową kostkę mydła i moczę ją razem z tą resztką i sklejam je razem. Po wyschnięciu zachowują się, jak jedno. Czasem zdarza się, że trudno je skleić razem. Wtedy resztkę mydła wrzucam do rękawiczki, do masażu i używam, jak kiedyś "chomika".
Czasem siekam mydło nożem i dorzucam do proszku do prania lub mam do namaczania ścierek kuchennych.
I nawet mydło się nie marnuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz