niedziela, 17 lutego 2013

Szneki z makiem

Dostałam w spadku puszkę gotowej masy makowej. Mama wygrzebała w spiżarce i mi wcisnęła ("Masz córciu, bo ja nie wiem co z tym robić"). Miała robić makowiec na Święta, coś chyba się zapomniało.
W związku z tym, że dziś odwiedzi mnie teść, Kociewiak z pochodzenia, sznekojad nałogowy i wielbiciel maku, upichciłam takie coś:
Składniki:
puszka gotowej masy makowej (ja miałam zdobyczną, w promocji można ja dostać za ok. 4-5 złotych)
ciasto: 500 g mąki (ok. 1 zł)
40 g drożdży (50 gr)
250 ml śmietany 12% (2 zł, można zamienić na 250 ml mleka, wtedy ok. 50 gr)
2 jajka (1 zł)
60 g masła (ok. 1,50 zł, ale kiedyś dałam 2 łyżki oliwy i też wyszło dobre)
60 g cukru (40 gr)
1/2 łyżki soli
Koszt całości (dwie blachy), ok. 40 sztuk - 10 złotych.

Masło roztapiamy w garnuszku, wrzucamy wszystkie składniki ciasta do miski, mieszamy, ugniatamy i już.
Ciasto rozwałkowujemy na cienko w prostokąt. Masę rozkładamy równomiernie i zwijamy całość w rulon. (He, he, jak gazetę do zabicia muchy :) ). Powstałą roladę kroimy na plasterki, przewracamy taki kawałeczek na bok i układamy na blaszce. Pieczemy 20-25 minut (do zrumienienia) w temp. 180 st.
Można jeszcze pomaziać lukrem czy czekoladą, ja nie przesadzam z cukrem.

Dziś wyczytałam, że to co ma zapis sznek to nic innego jak po niemiecku ślimak. Zawsze myślałam, że to jakieś tajemne składniki, a to po prostu nazwa kształtu. Na Kaszubach co druga buła to sznek, małż mówił, że w Poznaniu są tylko takie, inna forma nie wchodzi w grę. Dla mnie to po prostu apetycznie i ładnie wygląda.

Aktualizacja: Teść upiera się, że prawdziwy Kociewski sznek to buła drożdżowa z kruszonką i z lukrem. Ja nadal trzymam się wersji o ślimaku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz