Idąc do sklepu, nie zwracam tak na prawdę uwagi na ceny. Nie pamiętam ich, a zapamiętywanie orientacyjne "ok. 4 złotych" okazuje się być bzdurą. Póki jeszcze handlowcy maja taki obowiązek, posługuje się ceną za kilogram czy litr. Nie muszę chodzić z kalkulatorem czy ołówkiem i przy każdym artykule wyliczać. Są bowiem pewne zasady, powielane na blogach o oszczędzaniu, które niestety już nie są aktualne bo wiedzą o nich też producenci.
Jakiś czas temu małż kupował kawę. Pamiętając o tym, że opakowania uzupełniające są tańsze niż produkt w ładnym słoiczku i puszce, sięgnął po taką własnie torebeczkę. I tu niespodzianka.
Kilogram tej samej kawy w słoiczku kosztował ok 100 złotych. Woreczek do uzupełniania - prawie 130 złotych za kilogram! Słoiczek miał bodajże 200 gram, kosztował więc ok. 20 złotych. Za to mała torebeczka, sprytnie wypełniona w większości powietrzem, ale sprawiająca wrażenie rzeczywiście większej, pełniejszej - kosztowała 10 złotych. Oszustwo dało się więc wykryć tylko po cenie, która jest czasem napisana tak drobnym druczkiem, że aż korci, by zostać oszukamy.
Dodatkowo dla ułatwienia wprowadzam też inne zasady. Nie kupuję nigdy czekolad (a jemy ich dużo, organizm się domaga) za więcej niż 2,05 za 100 gram. Celowo pisze 100 gramów - niektórzy producenci (np. Alpen Gold) przestawili produkcję na 90 gramów, mają tą samą wielkość ale są cieńsze- czyli zabierają nam całe 10% słodkości. I choćby nie wiem jaka była ochota na daną czekoladę - nie przekraczam te ceny i już. Jeśli jest dobra promocja - kupuję zapas ok. 10 sztuk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz