poniedziałek, 19 grudnia 2016

Moje filcowe sowy

Zainspirowana pracami innych internautek, zrobiłam swoją wersję filcowych sówek. Szybka i prosta zabawa, nawet razem z dziećmi. Zrobienie jednej od A do Z zajęło około 10 minut. Sówki mierzą koło 8 cm, u mnie zawisną na choince jako świąteczne ozdoby.
Potrzebne materiały:
Filc - ja miałam dużo skrawków, walały się po biurku.
Kolorowa nić -  u mnie pomarańczowa mulina, też za dużo jej miałam.
Igła z dużym oczkiem.
Pistolet do kleju na ciepło.
Kolorowe oczka - kupione w Empiku, 60 szt (czyli 30 par) - 6,99 zł. Świetnie nadają się też guziki lub wycięte w kółeczko kawałki filcu.
Coś do wypychania - gałganki, wata, wypełnienie starej poduszki.

Do dzieła.
Wycinamy z filcu podwójny kształt sowy - ja robiłam to od ręki, ale można wykorzystać szablon. Musimy wyciąć jasne koła na oczy, dwa skrzydełka i nóżki. Potrzebny też będzie dzióbek.
Dwie połówki sowy zszywamy kolorową nicią, u mnie to po prostu fastryga. Ne do końca zszywając, wypychamy zwierzaka. Doszywamy do końca, robiąc z nici pętelkę do zawieszenia. Można też zamiast tego doszyć potem tasiemkę, ale u mnie wersja "na łatwiznę".
Na koniec klejem na ciepło doklejamy jasne koła pod oczy, skrzydełka, łapki, dzióbek. Oczka, mimo, że moje były samoprzylepne, i tak dla pewności kleiłam na ciepło. Oczka nie są nieruchome, grzechoczą i ruszają się przy każdym ruchu sówki.
I gotowe. Szybko, łatwo i ładnie. Każda sowa wychodzi inna, można tez dodać inne ozdoby, według własnej fantazji.
Tak finalnie wygląda moje stado:

Koszt jak dla mnie zamknął się w tych 7 złotych na oczka. Najważniejsze jednak, że wykorzystałam resztki materiałów, które wiecznie było szkoda wyrzucić, a brakowało na nie pomysłu. I oczywiście mam nowe ozdoby choinkowe.



niedziela, 18 grudnia 2016

Choinki z drucika kreatywnego - zrób to sam

Każdy z nas ma potrzebę zmian.
Opatrzyły mi się stare dekoracje choinkowe. Postanowiłam zrobić kilka nowych zabawek na choinkę.
Już zrobiłam:
  • dzwoneczki z kapsułek po kawie (piszę o nich tutaj)



  • bombki w mikołaje ( piszę tutaj)


                                             

  • ponownie zrobiłam zawieszki z suchej porcelany (post tutaj lub na drugim moim blogu tutaj)



Trochę tego stworzyłam w tym roku. Niestety było mi mało.

Zainspirowana tym zdjęciem (z tego posta),

 

postanowiłam zrobić kilka, no więcej niż kilka, takich choinek:




Na zdjęciach są choineczki z różnych drucików.

Jak je zrobić?
To banalnie proste. Zaś zrobienie jednej choinki nie zajmuje nawet 1 minuty.

Po kolei:

 bierzemy drucik kreatywny (ja użyłam drucików błyszczących, metalizowanych)

i zawieszki do bombek choinkowych

 na zawieszcze mocujemy drucik,

 następnie zaczynamy zwijać go w ślimaczek

 tutaj już jest zwinięty w ślimaczek

 na koniec bierzemy w jedną rękę zawieszkę, w drugą żwinięty ślimaczek i delikatnie rozciągamy i nadajemy kształt choinki

 i tak wygląda gotowa choinka z drucika kreatywnego.

Koszty:
- zawieszki do bombek - 3zł (opakowanie 50 sztuk) w Kauflandzie - zamiast tego możemy użyć sznureczka, wstążeczki, czy grubej nici,
- drucik kreatywny - 6zł (opakowanie 40 sztuk) w KIK-u (druciki możemy też dostać w Empiku, na działach z artykułami papierowymi w dużych supermarketach, czy w innych sklepach, gdzie można kupić artykuły do rękodzieła).
Zatem koszt jednej choineczki to 20 gr.



sobota, 17 grudnia 2016

Świąteczny stół nie musi uginać się pod ciężarem jedzenia.

Czy naprawdę w świeta musimy wydawać fortunę? Czy ciągle musimy przygotowywać je zgodnie z powiedzeniem - zastaw się, a postaw się? Czy po kolejnych świętach góra jedzenia wyląduje w koszu na śmieci?
Wcale tak być nie musi.
Fakt: w moim przypadku święta spędzamy w małym gronie. Nie ma więc potrzeby przygotowywania dużej ilości jedzenia. Jednakże, to są święta. Wtedy chcemy też zrobić coś "ekstra", coś innego niż jemy na codzień. No i do tego jeszcze tradycyjne 12 potraw na Wigilię.
W tym roku, podobnie jak w poprzednim, jadłospis świąteczny jest krótki. Nie ma w nim 12 potraw, ale są takie, które są tradycyjnie wigilijne.

Tak wygląda mój świąteczny jadłospis.

Na wigilię:
- barszcz z uszkami,
- pierogi z kapustą i grzybami,
- pierogi z kapustą i grzybami smażone w głębokim tłuszczu,
- karp po polsku (inaczej w szarym sosie),
- śledzie z rodzynkami,
- kompot z suszu,
- kluski z makiem.

W pierwszy i drugi dzień świąt będzie jeszcze:
- kaczka pieczona z jabłkami,
- sałatka jarzynowa,
- sałatka ryżowa z brzoskwiniami,
- pieczony schab ze śliwką,
- pieczona karkówka,
- sernik,
- makowiec.

Ta ilość potraw jest wystarczająca dla naszej rodziny. Każdy będzie najedzony, a z doświadczenia wiem, że jeszcze coś "na po świętach" do pracy zostanie. Najważniejsze jest to, że wszystko zostane zjedzone, a nie wyrzucone do śmieci.

Kupując wszystkie produkty potrzebne do gotowania, zwarcam też uwagę na cenę i jakość. Korzystam z promocji. Jadłospis i lista zakupów światecznych została zrobiona już pod koniec listopada. Pod koniec listopada zaczęłam też robić świateczne zakupy. Kosztami, a raczej zakupem poszczególnych produktów dzielimy się z mamą (ona będzie jednym ze świątecznych gości). Ona też pomoże w świątecznym gotowaniu. Pierogi z kapustą i grzybami przyniesie Teściowa - dla mnie mniej pracy, a zaoszczędzony czas mogę przeznaczyć na inne działania.

Zatem odpowiednio zaplanowane święta mogą być dla nas nie tak kosztowne, jak się zazwyczaj sądzi.

środa, 14 grudnia 2016

Miał być kalendarz, a jest notes

Kupiłam go na wyprzedaży.
Był tani.
Byłam pewna, że to kalendarz.
No i co najważniejsze potrzebował nowego ubrania.

Tutaj orginał:


Tak wygląda w środku:


A tak w nowym ubraniu:


Koszt:
- 5zł notes
- ok. 2zł jeden arkusz kolorowego papieru do scrapbookingu
Czyli niecałe 10zł.

piątek, 2 grudnia 2016

Bombki w mikołaje

Święta zbliżają się wielkimi krokami. W tym roku postanowiłam trochę odświeżyć swoje dekoracje choinkowe. Dorobiłam za pomocą decoupag'u komplet styropianowych bombek w mikołaje.




Koszt: ok 10zł za zakup bombek. Serwetki dostałam od mamy, wstążeczki kupione wielki temu (gdy rozpoczynałam swoją przygodę ze scrapbookinkiem kupiłam kilkanaście kolorowych szpulek za śmieszne pieniądze 2zł szpulka). Zamiest kleju i lakieru do decoupażu klej wikol.


środa, 12 października 2016

Dyskretnik na podpaski

Wszystkie panie mają ten sam problem - jak w dyskretny sposób przejść do toalety w pracy, aby wykonac wszystkie czynności w czasie "tych" dni?
Ja mam szczęście, że przed pójściem do toalety mogę pójść do szatni i podpaskę schować do kieszeni bluzy w której pracuję. Mam też koleżankę, która dumnie paraduje przez stołówkę z paczką waty i podpasek. Reszta koleżanek i kolegów niestety jest mocno zniesmaczona takim widokiem.
Nie każda z nas ma ten luksus.
Nie wyobrażam sobie pani w biurze, która musi co jakiś czas wyjść do toalety z torebką. Jest to po prostu niewygodne i od razu wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy.

Dlaczego o tym piszę?

Niedawno zmieniłam torebkę. Niestety nie ma ona tylu wewnętrznych kieszonek co poprzednia. Kieszonki w poprzedniej torebce pozwalały mi na trzymanie podpasek "na wszelki wypadek" w sposób niewidoczny. W obecnej wszystko jest na widoku. Z tego powodu potrzebowałam czegoś w czym będę mogła trzymać podpaski w dyskretny sposób. Na jakimś blogu widziałam śliczne dyskretniki uszyte z filcu, lub materiału:


zdjęcia z internetu
Coś takiego można kupić w sklepie z rękodziełem. Można też uszyć samemu.

Ja poszłam na łatwiznę.
Niedawno w owadzim sklepie były duże paczki podpasek z metalowymi pudełkami. Podpaski i tak potrzebne, wiec kupiłam. Na pudełka pomysłu nie miałam.
Później, jak po raz kolejny przewracałam wszystko w torebce w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, a ciągle łapałam za te na zgagę, się zdenerwowałam. Przy okazji z torebki wypadało mi wszystko inne.
I wtedy też mnie olśniło - przecież mogę wykorzystać te pudełka. W jedno zapakowałam leki, w drugie - podpaski i tampony.

Tak to wyglądało do tej pory:




Jak widać pudełka są spore, ale płaskie. Podoba mi się nawet ich wzór. Był jeden problem - one są jednakowe. Skąd mam wiedzieć jaka jest ich zawartość.
Mogłąm przykleić etykietkę, ale ona psułaby ogólny wyglad pudełka.

Zatem postanowiłam nadać im inny wygląd.

 najpierw rozłożyłam pudełka na dwie części i każdą pomalowałam jasnokremową farbą do drewna i metalu

 następnie przykleiłam serwetki, każde pudełko inną serwetką, po wyschnięciu zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru

 złożyłam z powrotem wieczko z denkiem

 i teraz już z zawartością.

Teraz mogę schować oba pudełka do torebki i wiem co jest w każdym z nich. Nie muszę sie też przejmować, że ktoś przez przypadek zobaczy, że mam w torebce podpaski.


czwartek, 6 października 2016

Poszłam na wojnę i wytoczyłam ciężkie działa - moja walka z karaluchami

Na pewno wiecie kto to jest KARALUCH?


Tak to ON.
Ten na zdjęciu powyżej.

Zawsze sądziłam, że mnie ten problem dotyczyć nie będzie. Nidgy ich w domu nie miałam.
Owszem wiem jak wyglądają i miałam z nimi doczynienia, kiedyś w pracy. Błeeee! Ochydztwo!
Mój wujek, mieszkający w Stolicy, prowadzi z nimi wojnę od nie wiem jak długiego czasu. Niestety tę wojnę wygrywają karaluchy.

Niestety problem pojawił się u mnie.
Na początku były to sporadyczne pojawienia się tych obrzydliwych stworzeń w toalecie. Każde zauważenie osobnika tego gatunku, kończyło sie jego śmiercią.
Oprócz brutalnej siły (i czegoś czym zabijałam paskudę) używałam boraksu do ich zwalczenia.



Rozpuszczałam łyżkę boraksu w szklance wody, dodawałąm kilka kropel olejku lawendowego, mieszałam i przelewałam do butelki ze spryskiwaczem. Tą miksturą spryskiwałąm całą rurę odpływową od toalety. To było jedyne miejsce skąd mogły przyjść.

I to działało.

Niedawno mama powiedziała mi, że u niej pojawiły się karaluchy.
Zgłosiła sprawę w spółdzielni. W sklepie zaopatrzyła się w broń:


Na razie daje radę. Ale u niej problem jest duży, bo mieszka w wieżowcu. Wtedy problem dotyczy każdego mieszkańca.

Dwa tygodnie temu, na tablicy ogłoszeń w klatce przeczytałam ogłoszenie, że piwnice były pryskane na obecność karaluchów.
Od tej pory uważniej obserwowałąm łazienkę, bo wcześniej były tylko tam.
Nie wyobrażacie sobie, jaki przeżyłąm szok, gdy skubańca zobaczyłam na blacie w kuchni.
Oczywiście zginął śmiercią "męczeńską". Ja tym razem wyciągnęałam ciężkie działa.

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było gruntowne posprzątanie kuchni: poodsuwanie dolnych szafek, lodówki, kuchenki. Do mycia uzyłam płynu zrobionego z octu, sody oczyszczonej i boraksu. Pod lodówką, w pobliżu kuchenki i przy ścianie, gdzie kończy się rura odpływowa od zlewu wyłożyłam pułapki, o takie:


Kratki wentylacyjne i komin, gdzie mam wodomierze dokładnie spryskałam tym:




Kolejną rzeczą, jaką robię jest chowanie wszelkiego jedzenia do lodówki lub szczelnych pojemników - to dotyczy głównie jedzenia kotów.

Na razie walkę wygrywam.


Ps.
W poście nie reklamuję przedstawionych produktów chemicznych. Są to środki, które kupiłam ja lub moja mama, aby zwalczyć karaluchy. Innych w danym sklepie nie było. Dlatego wybór padłe na te, przedstawione w poście.