Wczoraj czytałam na jednym z blogów artykuł, jak zbudowac swój fundusz awaryjny. Autor przedstawił ciekawą rzecz - aby rachunki opłacac o jeden miesiąc do przodu. Jest to o tyle ciekawe, że w razie jakiejś awaryjnej sytuacji mamy ekstra gotówkę na te potrzeby, a jednocześnie nie mamy zaległości w naszych stałych zobowiązaniach.
Sama jeszcze tego nie robię. Na razie tylko nadpłacam rachunki za mieszkanie. Po ostatnim rocznym rozliczeniu okazało się, że miałam zapłacony jeden rachunek do przodu. Wykorzysałam to kupując Małżowi komputer. Nadpłącane przeze mnie kwoty nie są duże i nie obciążają mojego bieżącego budżetu.
Podobnie postąpiłam z rachunkami za intrnet przy poprzedniej umowie. Do płacenia miałam rachunki z jakimiś groszami, ja to zaokrągliłam do pełnych złotówek i dziesiątek, ustawiłam zlecenie stałe na ROR, na miesiąc przed końcem umowy i zapomniałam o sprawie. Jak przyszło powiadomienie, że kończy sie umowa i co z nią zrobic dalej, to do zapłaty miałam tylko parę złotych.
Zatem warto zobaczyc, u jakich dostawców można nadpłacic rachunek i robic to regularnie. Potem możemy sie cieszyc przez miesiąc lub dwa brakiem rachunków do płacenia.
Nie zapomnijmy jednak tych dodatkowych pieniędzy wpłacic na konto oszczędnościowe. Nie po to nadpłacaliśmy wcześniej rachunki, aby to przejeśc.
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
niedziela, 16 lutego 2014
piątek, 14 lutego 2014
Świętuję
Taaaa..... Wiem. Dzisiaj są walentynki. Jednak ja ich nie obchodzę. Świętujemy razem z Małżem naszą okrągłą rocznicę. Faktycznie to była ona wczoraj, jednak Małż pracował. Dlatego też świętujemy dzisiaj.
Od Małża dostałam tulipany - moje ulubione wiosenne kwiaty.
Do tego w piekarniku piecze się pizza. Będą jeszcze świece i białe wino. Zatem wieczór zapowada się interesująco.
Przy okazji wolnego, zrobiłam już kartki na święta wielkanocne. Jak zwykle długo przed czasem, ale już są i czekają na wysłanie.
Od Małża dostałam tulipany - moje ulubione wiosenne kwiaty.
Dla Niego zrobiłam surówkę owocową. Fakt, trochę zaszalałam.
Do surówki potrzebowałam: pomarańcze, brzoskwinie (z puszki), ananas (z puszki), mango, banan, winogrona, sok z cytryny. Owoce pokroiłam w kostkę i skropiłam sokiem z cytryny. Całośc wymieszałam razem i dodałam pół szklanki białego półwytrawnego wina. Wino nie jest konieczne, ale skoro miałam to dodałam. W tej wersji surówka jest tylko dla dorosłych.
w tle Mała sprawdza co to jest |
Przy okazji wolnego, zrobiłam już kartki na święta wielkanocne. Jak zwykle długo przed czasem, ale już są i czekają na wysłanie.
czwartek, 13 lutego 2014
Prosty sposób na obniżenie podatków.
Podatki.....
Nikt ich nie lubi, bo oddajemy państwu nasze ciężko zarobione pieniądze. Niestety, podatki są tym, co jest stałe i niezmienne na tym świecie. Warto się jednak zastanowic, jak zapłacic ich mniej.
W prawie podatkowym jest wymienionych wiele ulg, z których podatnicy mogą skorzystac, aby oddac państwu jak najmniej. Niestety w tym roku skończyła się nam ulga internetowa, a dzieci nie mamy. Zatem za poprzedni rok nie mamy żadnych odliczeń i musimy oddac państwu tyle ile ono chce.
Jednakże, już w styczniu zaczeliśmy pracowac (no.... Małż nad tym pracuje) nad obniżeniem podatków w roku przyszłym. Nadal obowiązuje ulga dla honorowych dawców krwii. Tak więc Małż został honorowym dawcą krwii. (Ja ze względów zdrowotnych nie mogę). Oprócz korzyści podatkowych, Małż ma dodatkowe dni wole od pracy, posiłek regeneracyjny i zwrot kosztów dojazdu. Przy okazji robi coś dobrego dla innych, bo zapotrzebowanie na krew jest zawsze.
Nikt ich nie lubi, bo oddajemy państwu nasze ciężko zarobione pieniądze. Niestety, podatki są tym, co jest stałe i niezmienne na tym świecie. Warto się jednak zastanowic, jak zapłacic ich mniej.
W prawie podatkowym jest wymienionych wiele ulg, z których podatnicy mogą skorzystac, aby oddac państwu jak najmniej. Niestety w tym roku skończyła się nam ulga internetowa, a dzieci nie mamy. Zatem za poprzedni rok nie mamy żadnych odliczeń i musimy oddac państwu tyle ile ono chce.
Jednakże, już w styczniu zaczeliśmy pracowac (no.... Małż nad tym pracuje) nad obniżeniem podatków w roku przyszłym. Nadal obowiązuje ulga dla honorowych dawców krwii. Tak więc Małż został honorowym dawcą krwii. (Ja ze względów zdrowotnych nie mogę). Oprócz korzyści podatkowych, Małż ma dodatkowe dni wole od pracy, posiłek regeneracyjny i zwrot kosztów dojazdu. Przy okazji robi coś dobrego dla innych, bo zapotrzebowanie na krew jest zawsze.
środa, 12 lutego 2014
Czas na wysiew kwiatów
Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Nadszedł więc czas, aby zrobic rozsady kwiatów, jakie mają zdobic balkon latem. U mnie są to, jak zawsze, aksamitki. Jednak w tym roku będą jeszcze inne kwiaty. Kupiłam pnącą werbenę. Mam jeszcze jakieś kwitnące na niebiesko drobniutkie kwiaty, ale nie znam ich nazwy.
Jesienią wsadziłam do swoich opon miniaturowe żonkile i szafirki. Już są spore i niedługo będą kwitły. Później wsadzę do nich aksamitki. Werbenę planuję wsadzic do starego krzesła. Swego czasu zainspirowały mnie takie zdjęcia.

Ponieważ stare krzesło mam, mogę zrobic cosik podobnego.
Koszt kwiatów na balkon w tym roku wyniesie mnie tylko 6zł - jest to zakup nowej ziemi do doniczek i jednego opakowania nasion werbeny. Krzesła na razie nie ma potrzeby malowac na nowo, gdyż orginalna warstwa lakieru jest w bardzo dobrym stanie i sezon na balkonie mu nie zaszkodzi.
I jeszcze małe wtrącenie na temat krzeseł.
Jak pisałam we wrześniu, w komisie kupiłam komplet używanych krzeseł. O tych
Jesienią wsadziłam do swoich opon miniaturowe żonkile i szafirki. Już są spore i niedługo będą kwitły. Później wsadzę do nich aksamitki. Werbenę planuję wsadzic do starego krzesła. Swego czasu zainspirowały mnie takie zdjęcia.

Ponieważ stare krzesło mam, mogę zrobic cosik podobnego.
Koszt kwiatów na balkon w tym roku wyniesie mnie tylko 6zł - jest to zakup nowej ziemi do doniczek i jednego opakowania nasion werbeny. Krzesła na razie nie ma potrzeby malowac na nowo, gdyż orginalna warstwa lakieru jest w bardzo dobrym stanie i sezon na balkonie mu nie zaszkodzi.
I jeszcze małe wtrącenie na temat krzeseł.
Jak pisałam we wrześniu, w komisie kupiłam komplet używanych krzeseł. O tych
Kosztowały mnie,razem z odnowieniem, 100zł. W sklepie cena za jedno ok.100zł
Kilka dni temu buszowałam po necie i znalazłam to:
Są piękne. Kształtem identyczne, jak moje. W opisie producenta - wykonane z takich samych materiałów jak moje. Jednakże, gdy zobaczyłam ich cenę, to szczękę z podłogi zbierałam przez dłuuuuuuuugi czas. Po prostu zwaliła mnie z nóg. A zatem (tu powinny byc werble, dla zbudowania napięcia) jedno takie krzesełko kosztuje ponad 600zł.
Zastanawiam się tylko z czego wynika ta cena.
środa, 5 lutego 2014
Karpatka - zapomniany deser z dzieciństwa
Małż od rana marudził, że zjadłby coś słodkiego. W domu jest czekolada, jakieś cukierki i owoce. Jednak on miał ochotę na jakieś ciasto. Przyznam się, że ja chętnie też zjałabym jakiegoś "łasucha". Najlepiej z kremem. Zajrzałam do lodówki, a tam jaja i margaryna. Zapas mąki i mleka już na ten miesiąc zrobiony. W szafce budyń waniliowy jest zawsze. A może zrobię karpatkę?
Karpatkę lubię jeść, ale nie lubię jej robić. Zazwyczaj problemem jest wypiek ciasta. Ale to nic. Łasuch to łasuch - ważne, że słodkie i z kremem. Krem karpatkowy robię do wielu innych wypieków, więc nie stanowi to dla mnie problemu. Zatem postanowione - będzie karpatka.
Co potrzebujemy?
Na ciasto:
Karpatkę lubię jeść, ale nie lubię jej robić. Zazwyczaj problemem jest wypiek ciasta. Ale to nic. Łasuch to łasuch - ważne, że słodkie i z kremem. Krem karpatkowy robię do wielu innych wypieków, więc nie stanowi to dla mnie problemu. Zatem postanowione - będzie karpatka.
Co potrzebujemy?
Na ciasto:
- pół kostki margaryny
- szklanka wody
- pół łyżeczki soli
- szklanka mąki
- 4-6 jaj zależy od konsystencji ciasta
Na krem:
- dwa budynie waniliowe
- pół kostki margaryny
- pół litra mleka
- 4 łyżki cukru
Do garnka wlewamy wodę i stawiamy na ogień. Dodajemy margarynę i sól. Gdy margaryna się rozpuści wsypujemy mąkę i szybko mieszamy drewnianą łyżką. Gotujemy dopóki masa nie stanie się szklista. Odstawiamy, aby przestygła. Następnie odajemy po jednym jajku i ucieramy. Gotowe ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Masę dzielimy na dwie równe części i cienko rozkłaamy na blaszce wyścielonej papierem do pieczenia. Pieczemy 15-20 minut w temperaturze 200-250 stopni.
Budyń gotujemy, jak w przepisie, ale tylko w pół litrze mleka. Gdy budyń ostygnie ucieramy z margaryną.
Przy okazji robienia ciasta uzmysłowiłam sobie, że w mojej kuchni nie ma miksera.
Tak, nie mam takiego urządzenia.
Jak się przeprowadzałam na swoje, miałam inne wydatki. Później mama urzyczyła mi swoje urządzenie,które niestety odmówiło współpracy (miało już 20 lat i swojego czasu było intensywnie użytkowane). I znowu okazało się, że są pilniejsze wydatki niż zakup miksera. Zatem, jak sobie radziłam bez niego?
Tak samo, jak inne kobiety przez całe wieki, zanim wymyślono i stworzono mikser - za pomocą trzepaczki, pałki do ucierania i makutry.
I tak sobie myślę, że pomimo tego, że mikser ułatwia i przyspiesza pracę, nie jest on niezbędny w kuchni. Zamiast wydawać pieniądze na jego zakup, wolę je przeznaczyć na inne ważniejsze wydatki.
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Szkatułka na biżuterię
Jeszcze na urodziny dostałam od Małża drewnianą komódkę. Od razu wiedziałam, że będzie na biżuterię.
Dzisiaj w końcu ją wykończyłam. Do tej pory moja biżuteria była przechowywana ten sposób:
Aby zrobić samemu ładną szkatułkę / pudełko / pojemniczek na biżuterię nie potrzebujemy super zdolności.
Potrzebujemy: gotową szkatułkę, komódkę lub zwykłe tekturowe pudełko, gąbki do zmywania, klej na gorąco, filc, nożyczki
I sklejamy klejem na gorąco. Osoby, które mają więcej cierpliwości lub duuuuuużo czasu, lub nie mają kleju na gorąco można filc zszyć nićmi.
Tak wyglądaja nasze gąbkowo-filcowe wałeczki. Przypominają sushi. Wystającą gąbkę docinamy do wielkości filcu.
Kolczyki wbijam w gąbkę, wisiorki ułożyłam. Niestety nie mam srebrnych pierścionków Gdybym je miała, to gąbkę naciełabym, aby zrobić kieszonkę do włożenia pierścionka.
Pomalowałam ją na biało farbą akrylową do ścian i przykleiłam ozdobne kryształki,
Jednak po ozdobieniu jej, musiała swoje odleżeć abym ją dokończyła.Dzisiaj w końcu ją wykończyłam. Do tej pory moja biżuteria była przechowywana ten sposób:
Aby zrobić samemu ładną szkatułkę / pudełko / pojemniczek na biżuterię nie potrzebujemy super zdolności.
Potrzebujemy: gotową szkatułkę, komódkę lub zwykłe tekturowe pudełko, gąbki do zmywania, klej na gorąco, filc, nożyczki
Pudełko, komódkę, czy szkatułkę ozdabiamy według naszego uznania.
Tak przygotowałam komódkę na złotą biżuterię. Tak wyeksponowana biżuteria wygląda bardzo elegancko i nie niszczy się tak jak wtedy, gdy leżała zwinięta na kupie.
Na srebrną biżuterię przygotowałam drugą szkatułkę.
Na swój nowy domek czekają jeszcze naszyjniki i kolczyki, które są wykonane z innych matriałów niż metale szlachetne. Ale to innym razem.
piątek, 24 stycznia 2014
Koperty się nie sprawdziły
Jak pisałm wcześniej zmieniłam swój portfel na taki
Jego wnętrze stanowią koperty na poszczególne kategorie wydatków. Wybierając ten sposób budżetowania miałam nadzieję na lepszą organizację swoich finansów. Niestety po dwóch miesiącach jego stosowania już wiem, że w moim przypadku on się nie sprawdza.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że zakupy robię raz na miesiąc, a później uzupełniam braki pieczywa, wędlin, nabiału, czy warzyw. W portfelu zostawały mi zatem pieniądze przeznaczone na uzupełnienie braków spożywczych oraz różne inne wydatki. Stosując poprzedni system efekt był taki sam.
Gdybym wszelkie zakupy robiła na bieżąco lub raz w tygodniu, koperty miałyby sens. Wtedy najłatwiej jest przekroczyć budżet.
Zatem wróciłam do starego systemu, czyli dobrze zaplanowane zakupy robione raz na miesiąc i po 20zł na tydzień na uzupełnienie pieczywa i wędlin. Do tego osobna pula na inne wydatki zaplanowane lub te nieoczekiwane.
Portfel pozostał i jest w trakcie przerabiania (zamiast papierowych kopert będą filcowe kieszonki na pieniądze).
Jego wnętrze stanowią koperty na poszczególne kategorie wydatków. Wybierając ten sposób budżetowania miałam nadzieję na lepszą organizację swoich finansów. Niestety po dwóch miesiącach jego stosowania już wiem, że w moim przypadku on się nie sprawdza.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że zakupy robię raz na miesiąc, a później uzupełniam braki pieczywa, wędlin, nabiału, czy warzyw. W portfelu zostawały mi zatem pieniądze przeznaczone na uzupełnienie braków spożywczych oraz różne inne wydatki. Stosując poprzedni system efekt był taki sam.
Gdybym wszelkie zakupy robiła na bieżąco lub raz w tygodniu, koperty miałyby sens. Wtedy najłatwiej jest przekroczyć budżet.
Zatem wróciłam do starego systemu, czyli dobrze zaplanowane zakupy robione raz na miesiąc i po 20zł na tydzień na uzupełnienie pieczywa i wędlin. Do tego osobna pula na inne wydatki zaplanowane lub te nieoczekiwane.
Portfel pozostał i jest w trakcie przerabiania (zamiast papierowych kopert będą filcowe kieszonki na pieniądze).
Subskrybuj:
Posty (Atom)