Życie potrafi nam nieźle dokopać, czy zwalić z nóg. Gdy się podnosimy i otrzepujemy z kurzu jesteśmy już kimś innym, niż przed upadkiem. Tak też było ze mną.
Komornik zajął nam pensję Małża, na poczet długów, które zostawił jego zmarły ojciec. Zatem życie poczęstowało mnie niezłą kupą cytryn. Lubię cytryny. Są zdrowe, ale też kwaśnie i trudne do zjedzenia. Dla mojego budżetu były wręcz zabójcze.
Z pomocą mamy spłaciliśmy komornika. Jednak ja już inaczej patrzę na swoje finanse. To co mogło mnie zabić, stało się lekiem, ale na inną chorobę. Zatem z tych cytryn zrobiłam lemoniadę.
Niedawno zaczęłam się zastanawiać, czy gdyby wtedy komornik nie zajął nam konta, to czy stałabym się bardziej świadoma swoich finanansów. Przecież debet na koncie miałąm od wielu miesięcy i mi nie przeszkadzał. Przynajmniej raz w miesiącu z Małżem jeździliśmy na jakieś wycieczki. Zakupy robiliśmy w mieście przynajmniej raz w tygodniu, a codziennie w miejscowym sklepiku. Kupowaliśmy wszystko, co wydawało się być niezbędne. Oprócz debetu na koncie i kredytu hipotecznego, nie mieliśmy innych zobowiązań finansowych. Po prostu jakoś się to kręciło, chociaż nie mieliśmy żadnych oszczędności.
Teraz inaczej patrzę na własne pieniądze. Widzę jaki mają potencjał. Moje życie nie zmieniło się aż tak bardzo. Wprowadziłam kilka drobnych zmian, ale efekt jest zadziwiający.
Wcześniej miałam tylko kwaśne cytryny, a teraz mam słodką lemoniadę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz