poniedziałek, 18 lutego 2013

Tani dojazd do pracy.

Obie z Geną dojeżdżamy do pracy samochodami. Ja mam 36km do pracy, zaś Gena tylko 6. Pomimo tego obie chcemy zaoszczędzić i na tym.
 Jak to robimy?
Gena z osiedla, na którym mieszka, zabiera kilkoro naszych kolegów z pracy. Dorzucają się oni do kosztów paliwa.
U mnie wygląda to trochę inaczej. Z tej miejscowości w której mieszamy tylko my i jeszcze jedna dziewczyna z drugiego działu, pracujemy w tej samej firmie. Ona też ma własny samochód. Dogadaliśmy się z nią i jeździmy na zmianę. Jeden tydzień jeździ ona i zabiera nas. Następne dwa tygodnie jeździmy my i zabieramy ją. Nie dorzucamy się do paliwa, ponieważ ona, jak i my, tak czy inaczej, musimy dojechać do pracy. Zdarza się, że coś w samochodzie nawali i któreś z nas musi jechać poza kolejką, to ten dzień jest "odjeżdżany" przy następnej kolejce. Wcześniej rozliczaliśmy się inaczej. Płaciliśmy sobie nazajem, ale wtedy jeździła jeszcze jedna dziewczyna. Koszty były naliczane według tego samochodu, który palił najwięcej, a więc według naszego. My traciliśmy na tym najwięcej. Dlatego szukaliśmy innego sposobu na rozliczanie się. Teraz też ponosimy wyższe koszty od koleżanki. Wynikają one z wielkości samochodu i jego spalania (nasz pali 7l/100km, zaś koleżanki 5l/100km). Ten system rozliczania jest jednak najbardziej jasny i prosty.
Zabieranie kogoś do pracy, oprócz wyraźnych oszczędności, ma swoje wady. Ogranicza naszą swobodę działania. Nie raz po pracy chcielibyśmy zostać w mieście i odwiedzić mamę, czy pójść do sklepu, ale musimy odwieźć koleżankę.
Gena pewnie też, nie jeden raz była przed takim dylematem. Ale jak to wygląda u niej pewnie sama się wypowie.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń