wtorek, 25 kwietnia 2017

Spełniłam marzenie o "KWADRATACH"

"KWADRATY" marzyły mi się już od bardzo, bardzo dawna. A o czym konkretnie mowa?
Mówię o tym regale z IKEI:

Kallax - zdjęcie z sieci
i o jego różnych wielkościach.
Po prostu jest cudowny.

Gdy połamał mi się drewniany regał na książki, byłam zmuszona wymienić go na nowy. Kilka dni głowienia się, jaki regał kupić. I wtedy Małż podpowiedział: "a może kupisz ten regał z Ikei, który tak bardzo Ci się podoba?"
Pomyślałam - a czymu by nie? Tylko, że jak kupię ten regał, to nie będzie mi pasować do reszty mebli w salonie.
I kolejny "głupi" pomysł - wymieniamy wszystkie meble.

Ślęczałam nad kartką z planem rozmieszczenia mebli i z ich kosztem zakupu (do tego dodatki typu: drzwiczki, szuflady, pudełka) i ślęczałam. Budżet niewielki, i nie wszystko dałoby radę kupić od razu. Do tego należało jeszcze doliczyć koszty transportu i czas potrzebny na wyjazd do najbliższego sklepu (ok.120km).

Brak czasu i dane konstrukcyjne mebli z Ikei (moje meble koniecznie miały stanąć na nóżkach), spowodowały, że zaczęłam rozważać zakup czegoś podobnego, ale w Castoramie.

Mixxit - zdjęcie z sieci
Sami przyznacie, że niewiele się od siebie różnią.

Owszem są różnice w wielkościach, w ilości dostępnych kolorów, ilości dodatków, czy wreszcie ceny. Różnią się też materiałem, z którego są wykonane.

Jednak jak porównacie poniższe zdjecia, to różnicy nie widać. Możliwość aranżacji obu systemów jest wręcz nieograniczona:


kallax (zdjęcie z sieci)

kallax (zdjęcie z sieci)

kallax (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjecie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

mixxit (zdjecie z sieci)

mixxit (zdjęcie z sieci)

I znowu siadłam nad kartką papieru. I ponownie rozrysowywałam ustawienie mebli i ich koszty.

Po wszystkich podliczeniach i czasie jakim dysponuję wybór padł na Mixxit z Castoramy.

A teraz tadaaaaaaam...... moje nowe meble w salonie:



 front szufladek i drzwiczek okleiłam okleiną w pepitkę


 niestety musiałam kupić nóżki w dwóch różnych kolorach i wielkościach (w sklepie zabrakło nóżek)

 front szufladki oklejony folią tablicową (po małym wypadku w czasie montażu)


Pomimo umieszczenia większej ilości mebli, niż było wcześnij salon stał się bardziej przestronny i jaśniejszy. O dziwo: udało mi się zmieścić wszystko to, co miałam w poprzednich meblach.

Wkrótce czeka mnie jeszcze odświeżenie ścian i salon będzie, jak z żurnala (lub bloga wnętrzarskiego).

Koszty: czy mam pisać ile mnie to kosztowało? Wiadomo, że meble do tanich nie należą, a jeśli przyjrzycie się zdjęciom i wejdziecie na stronę sklepu sami będziecie mogli sobie policzyć, jaki był koszt wymiany wszystkich mebli.


piątek, 31 marca 2017

Mini komoda znaleziona na śmietniku

Jakiś czas temu moja mama przyciągnęła do domu mini komodę, którą znalazła na śmietniku.

Oto to cudo:





Sami przyznacie, że jest cudowna. Zwłaszcza ten PRL-owski desing. Żałuję, że nie mam takiej w rozmiarze normalnego mebla.

Jak widać nie prezentowała się zbyt atrakcyjnie i potrzebowała odświerzenia.

Po dokładnym umyciu (ależ ona była brudna), oszlifowaniu i nałożeniu farby prezentuje się dużo lepiej:





sobota, 25 marca 2017

czwartek, 23 marca 2017

Półka plaster miodu z patyczków po lodach - zrób to sam

Półki w kształcie plastra miodu już od dawna są modnym trendem w urządzaniu wnętrz. Można je spotkać na wielu blogach wnętrzarskich i nie tylko.
Oto kilka zdjęć z sieci:



Owszem podobają mi się. Jednak cena, jak i brak pomysłu na ich aranżację zniechęcały mnie do ich posiadania.
Do czasu...
Do czasu, aż trafiłam na ten post. A ponieważ patyczków po lodach miałam "od groma" postanowiłam zrobić swoje półeczki.

Co potrzeba?

 kawałek tektury, ja użyłam tekturowej okładki z bloku technicznego

 patyczki do lodów


 kolorowy papier, do ozdoby plecków naszej półki - ja użyłam papier do pakowania prezentów w czarno-białe krzyże, ale użyć możemy jakiegokolwiek papieru i wzoru, jaki nam będzie tylko odpowiadał i pasował; możemy też użyć okleiny lub innej folii samoprzylepnej

 klej do drewna; ja użyłam klej introligatorski (magiczny lub podobny, który po wyschnięciu jest bezbarwny)

 farbę do pomalowania półki; ja pomalowałam swoje półki farbą akrylową w kolorze białym i czarnym, za pomocą pędzla; ale możemy też użyć farby w sprey'u, będzie wtedy szybciej i dokładniej


A teraz po kolei jak to zrobiłam:


 najpierw z tektury wycięłam kształt heksagonu, bok ma długość mojego patyczka do lodów, czyli 13,5 cm

 na początek ułożyłam patyczki jak na zdjęciu

 następnie na końcach nałożyłam kropelkę kleju i przykleiłam kolejne trzy patyczki, czynność tę powtarzamy, aż uzyskamy zadowalającą nas głębokość półki moje mają ok 7cm głębokości

 tutaj w trakcie pracy. Na jedną półeczkę zużyłam ok. 120 patyczków.

Następnie zostawiamy półkę, aż klej dobrze wyschnie (ok.2 godziny wystarczą)

 następnie malujemy półkę ze wszytkich stron - tutaj czarna półeczka

 a tu biała. I znowu zostawiamy do wyschnięcia.

 W czasie schnięcia zrobiłam plecki półek - okleiłam wcześniejszy tekturowy szablon papierem do pakowania prezentów

 na koniec przykleiłam plecki do półeczek


 I obie półeczki gotowe

 A tak wyglądają na ścianie w przedpokoju. Zamocowałam je za pomocą taśmy dwustronnie klejącej.



A teraz czas na koszty:
- patyczki - 0zł - zostały zebrane w różnych sklepach spożywczych, gdzie są sprzedawane lody
- farba - ok 5zł - farba była kupiona w różnych sklepach, tubka kosztowała ok. 9zł, ale nie została zużyta cała, wcześniej służyła do innch projetków, i jeszcze jej zostało
- klej - ok. 3zł 
- papier do pakowania prezentów - 5zł - i jeszcze posłuży do innych projetków lub zgodnie z przeznaczeniem.
Ogółem - obie półeczki kosztowały mnie ok. 7zł. Zatem jest to ułamek ceny, za jaką mona kupić coś podobnego.


wtorek, 21 lutego 2017

Pudding z chia

Muszę się przyznać bez bicia, że też ulegam modzie.
Ostatnio pokusialam się o zakup nasion CHIA......i przepadłam.
Pudding z dodatkiem tych nasion jest genialny. Nawet mój Małż jest zachwycony.
Jest doskonały na deser, przekąskę, gdy ma się ochotę na COŚ.
Ja jem go na śniadanie. Jedna porcja (szklaneczka ze zdjęcia) jest dla mnie wystarczająca, jest syta i wystarcza mi do przerwy śniadaniowej w pracy, bez uczucia głodu.

A oto moje kulinarne efekty:



Zrobienie tego puddingu jest banalnie proste: płyn (mleko, jogurt, kefir, wodę) mieszamy z nasionami i zostawiamy do namoczenia się nasion - najlepiej na całą noc.

Moje przepisy na te dwa puddingi.

Biały: waniliowo - jogurtowy.

-  duży jogurt naturalny
- taka sama ilość mleka ile jogurtu
- 1 łyżeczka cukieru waniliowego
- cukier do smaku - cukru dajemy taką ilość, jaką lubimy słodkość - możemy zastąpić go innymi słodzikami (ksylitol, stewia), lub dać miód
- nasiona chia - ja na 1szklankę płynu daję 3 łyżki nasion chia

Do wysokiej miski wlewam jogurt i taką samą ilością mleka. Dodaję cukier waniliowy i dosładzam do samku. Na koniec wsypuję nasiona i wszystko mieszam. Zostawiam na pół godziny, aby nasiona wstępnie nasiąkły. Następnie na dno szklanki dałam łyżkę ulubionego dżemu (u mnie brzoskwiniowy), zamiast dżemu można dać mus owocowy, lub same owoce. Następnie nakładam mój pudding i wstawiam na noc do lodówki. Przed jedzeniem na wierzch dodaję jeszcze dwie łyżki musli

Brązowy: czekoladowy

- na każdą szklankę kakao daję 3 łyżki nasion chia

Przygotowuję tak jak ten jogurtowy. Podaję z musli lub musem jabłkowym, lub bananowym, albo z gruszką z kompotu.

Jak napisałam przygotowanie deseru nie zajmuje nawet 5 minut, ale jakie są jego koszty?
Mleko, jogurt, czy kakao nie są drogie. Także dodatki w postaci owoców, czy musli nie kosztują zbyt wiele. Te produkty też łatwo kupić.
Inaczej rzecz się ma z nasionami chia.
Nie są one zbyt tanie, i nie wszędzie można je kupić. Chociaż coraz więcej sklepów ma je w swojej ofercie. Ostatnio udało mi się kupić 1kg nasion za niecałe 20 zł, i jest to bardzo atrakcyjna cena, zaś nasion starcza na długo.

czwartek, 19 stycznia 2017

Skarbonka ze słoiczka po farbie

Skarbonek ci u nas dostatek, ale....... jeszcze jedna się przyda.

Jak pamiętacie mam w domu kilka skarbonek. Najlepiej sprawdzają się te zrobione ze szklanych słoików po różnych przetworach.

Potrzebowałam kolejną skarbonkę i mój wybór padł na plastikowy słoiczek po farbie do włosów.



Na zdjęciach widzicie, że słoiczek okleiłam jutowym sznurkiem. Przyklejony jest klejem na gorąco. Do tego kawałek brązowego sznurka i dwie drewniane literki - "O" służy, jako zabezpieczenie i ozdoba dziurki, przez którą wrzucamy pieniądze do skarbonki, "W" jest ozdobą :w - jak wakacje.

piątek, 13 stycznia 2017

Tańszy zamiennik dla "Piramidek smaku" z LIDLA

Już dawno temu odkryłam w Lidlu te piramidki:


Pomyślałam, że są świetnym pomysłem usprawniającym gotowanie. No może nie samo gotowanie, co konsumpcję potraw. Nikt z nas nie lubi, gdy podczas jedzenia rozgryzie się ziarenko pieprzu lub ziela angielskiego. Eegghhh. 
No właśnie. Na samą myśl o tym nieprzyjemnym uczuciu skręca.

Popatrzyłam na cenę i stwierdziłam, że nie zapłacę 3zł za tylko 7 piramidek. To mi się po prostu nie opłaca. Oprócz tego skład owych piramidek też nie bardzo pokrywał się z moim poczuciem smaku.
Ale od razu pomyślałam o zaparzaczu do herbaty.
Tak! Zaparzacz do herbaty.
Taki zwykły, metalowy koszyczek, powinien świetnie sprawdzić się w tej roli.

Jego zakup był w planach od dawna. Nigdy jednak nie było mi po drodze, żeby go kupić. Gdy po raz kolejny jadłam zupę i plułam pieprzem lub rozgryzałam ziarenka ziela angielskiego, z tyłu głowy miałam wyryte, że muszę w końcu kupić ten zaparzacz do herbaty.

W końcu go kupiłam. Koszt ok. 6zł, a będzie mi służyć długo. Mogę do niego włożyć własną kompozycję przypraw, lub też zaparzyć w nim herbatę.






Czy wam też takie wykorzystanie zaparzacza do herbaty się podoba?