Święta zbliżają się wielkimi krokami. W tym roku postanowiłam trochę odświeżyć swoje dekoracje choinkowe. Dorobiłam za pomocą decoupag'u komplet styropianowych bombek w mikołaje.
Koszt: ok 10zł za zakup bombek. Serwetki dostałam od mamy, wstążeczki kupione wielki temu (gdy rozpoczynałam swoją przygodę ze scrapbookinkiem kupiłam kilkanaście kolorowych szpulek za śmieszne pieniądze 2zł szpulka). Zamiest kleju i lakieru do decoupażu klej wikol.
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
piątek, 2 grudnia 2016
środa, 12 października 2016
Dyskretnik na podpaski
Wszystkie panie mają ten sam problem - jak w dyskretny sposób przejść do toalety w pracy, aby wykonac wszystkie czynności w czasie "tych" dni?
Ja mam szczęście, że przed pójściem do toalety mogę pójść do szatni i podpaskę schować do kieszeni bluzy w której pracuję. Mam też koleżankę, która dumnie paraduje przez stołówkę z paczką waty i podpasek. Reszta koleżanek i kolegów niestety jest mocno zniesmaczona takim widokiem.
Nie każda z nas ma ten luksus.
Nie wyobrażam sobie pani w biurze, która musi co jakiś czas wyjść do toalety z torebką. Jest to po prostu niewygodne i od razu wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy.
Dlaczego o tym piszę?
Niedawno zmieniłam torebkę. Niestety nie ma ona tylu wewnętrznych kieszonek co poprzednia. Kieszonki w poprzedniej torebce pozwalały mi na trzymanie podpasek "na wszelki wypadek" w sposób niewidoczny. W obecnej wszystko jest na widoku. Z tego powodu potrzebowałam czegoś w czym będę mogła trzymać podpaski w dyskretny sposób. Na jakimś blogu widziałam śliczne dyskretniki uszyte z filcu, lub materiału:
Coś takiego można kupić w sklepie z rękodziełem. Można też uszyć samemu.
Ja poszłam na łatwiznę.
Niedawno w owadzim sklepie były duże paczki podpasek z metalowymi pudełkami. Podpaski i tak potrzebne, wiec kupiłam. Na pudełka pomysłu nie miałam.
Później, jak po raz kolejny przewracałam wszystko w torebce w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, a ciągle łapałam za te na zgagę, się zdenerwowałam. Przy okazji z torebki wypadało mi wszystko inne.
I wtedy też mnie olśniło - przecież mogę wykorzystać te pudełka. W jedno zapakowałam leki, w drugie - podpaski i tampony.
Tak to wyglądało do tej pory:
Jak widać pudełka są spore, ale płaskie. Podoba mi się nawet ich wzór. Był jeden problem - one są jednakowe. Skąd mam wiedzieć jaka jest ich zawartość.
Mogłąm przykleić etykietkę, ale ona psułaby ogólny wyglad pudełka.
Zatem postanowiłam nadać im inny wygląd.
Ja mam szczęście, że przed pójściem do toalety mogę pójść do szatni i podpaskę schować do kieszeni bluzy w której pracuję. Mam też koleżankę, która dumnie paraduje przez stołówkę z paczką waty i podpasek. Reszta koleżanek i kolegów niestety jest mocno zniesmaczona takim widokiem.
Nie każda z nas ma ten luksus.
Nie wyobrażam sobie pani w biurze, która musi co jakiś czas wyjść do toalety z torebką. Jest to po prostu niewygodne i od razu wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy.
Dlaczego o tym piszę?
Niedawno zmieniłam torebkę. Niestety nie ma ona tylu wewnętrznych kieszonek co poprzednia. Kieszonki w poprzedniej torebce pozwalały mi na trzymanie podpasek "na wszelki wypadek" w sposób niewidoczny. W obecnej wszystko jest na widoku. Z tego powodu potrzebowałam czegoś w czym będę mogła trzymać podpaski w dyskretny sposób. Na jakimś blogu widziałam śliczne dyskretniki uszyte z filcu, lub materiału:
zdjęcia z internetu |
Ja poszłam na łatwiznę.
Niedawno w owadzim sklepie były duże paczki podpasek z metalowymi pudełkami. Podpaski i tak potrzebne, wiec kupiłam. Na pudełka pomysłu nie miałam.
Później, jak po raz kolejny przewracałam wszystko w torebce w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych, a ciągle łapałam za te na zgagę, się zdenerwowałam. Przy okazji z torebki wypadało mi wszystko inne.
I wtedy też mnie olśniło - przecież mogę wykorzystać te pudełka. W jedno zapakowałam leki, w drugie - podpaski i tampony.
Tak to wyglądało do tej pory:
Jak widać pudełka są spore, ale płaskie. Podoba mi się nawet ich wzór. Był jeden problem - one są jednakowe. Skąd mam wiedzieć jaka jest ich zawartość.
Mogłąm przykleić etykietkę, ale ona psułaby ogólny wyglad pudełka.
Zatem postanowiłam nadać im inny wygląd.
najpierw rozłożyłam pudełka na dwie części i każdą pomalowałam jasnokremową farbą do drewna i metalu
następnie przykleiłam serwetki, każde pudełko inną serwetką, po wyschnięciu zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru
Teraz mogę schować oba pudełka do torebki i wiem co jest w każdym z nich. Nie muszę sie też przejmować, że ktoś przez przypadek zobaczy, że mam w torebce podpaski.
czwartek, 6 października 2016
Poszłam na wojnę i wytoczyłam ciężkie działa - moja walka z karaluchami
Na pewno wiecie kto to jest KARALUCH?
Tak to ON.
Ten na zdjęciu powyżej.
Zawsze sądziłam, że mnie ten problem dotyczyć nie będzie. Nidgy ich w domu nie miałam.
Owszem wiem jak wyglądają i miałam z nimi doczynienia, kiedyś w pracy. Błeeee! Ochydztwo!
Mój wujek, mieszkający w Stolicy, prowadzi z nimi wojnę od nie wiem jak długiego czasu. Niestety tę wojnę wygrywają karaluchy.
Niestety problem pojawił się u mnie.
Na początku były to sporadyczne pojawienia się tych obrzydliwych stworzeń w toalecie. Każde zauważenie osobnika tego gatunku, kończyło sie jego śmiercią.
Oprócz brutalnej siły (i czegoś czym zabijałam paskudę) używałam boraksu do ich zwalczenia.
Rozpuszczałam łyżkę boraksu w szklance wody, dodawałąm kilka kropel olejku lawendowego, mieszałam i przelewałam do butelki ze spryskiwaczem. Tą miksturą spryskiwałąm całą rurę odpływową od toalety. To było jedyne miejsce skąd mogły przyjść.
I to działało.
Niedawno mama powiedziała mi, że u niej pojawiły się karaluchy.
Zgłosiła sprawę w spółdzielni. W sklepie zaopatrzyła się w broń:
Na razie daje radę. Ale u niej problem jest duży, bo mieszka w wieżowcu. Wtedy problem dotyczy każdego mieszkańca.
Dwa tygodnie temu, na tablicy ogłoszeń w klatce przeczytałam ogłoszenie, że piwnice były pryskane na obecność karaluchów.
Od tej pory uważniej obserwowałąm łazienkę, bo wcześniej były tylko tam.
Nie wyobrażacie sobie, jaki przeżyłąm szok, gdy skubańca zobaczyłam na blacie w kuchni.
Oczywiście zginął śmiercią "męczeńską". Ja tym razem wyciągnęałam ciężkie działa.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było gruntowne posprzątanie kuchni: poodsuwanie dolnych szafek, lodówki, kuchenki. Do mycia uzyłam płynu zrobionego z octu, sody oczyszczonej i boraksu. Pod lodówką, w pobliżu kuchenki i przy ścianie, gdzie kończy się rura odpływowa od zlewu wyłożyłam pułapki, o takie:
Kratki wentylacyjne i komin, gdzie mam wodomierze dokładnie spryskałam tym:
Kolejną rzeczą, jaką robię jest chowanie wszelkiego jedzenia do lodówki lub szczelnych pojemników - to dotyczy głównie jedzenia kotów.
Na razie walkę wygrywam.
Ps.
W poście nie reklamuję przedstawionych produktów chemicznych. Są to środki, które kupiłam ja lub moja mama, aby zwalczyć karaluchy. Innych w danym sklepie nie było. Dlatego wybór padłe na te, przedstawione w poście.
Tak to ON.
Ten na zdjęciu powyżej.
Zawsze sądziłam, że mnie ten problem dotyczyć nie będzie. Nidgy ich w domu nie miałam.
Owszem wiem jak wyglądają i miałam z nimi doczynienia, kiedyś w pracy. Błeeee! Ochydztwo!
Mój wujek, mieszkający w Stolicy, prowadzi z nimi wojnę od nie wiem jak długiego czasu. Niestety tę wojnę wygrywają karaluchy.
Niestety problem pojawił się u mnie.
Na początku były to sporadyczne pojawienia się tych obrzydliwych stworzeń w toalecie. Każde zauważenie osobnika tego gatunku, kończyło sie jego śmiercią.
Oprócz brutalnej siły (i czegoś czym zabijałam paskudę) używałam boraksu do ich zwalczenia.
Rozpuszczałam łyżkę boraksu w szklance wody, dodawałąm kilka kropel olejku lawendowego, mieszałam i przelewałam do butelki ze spryskiwaczem. Tą miksturą spryskiwałąm całą rurę odpływową od toalety. To było jedyne miejsce skąd mogły przyjść.
I to działało.
Niedawno mama powiedziała mi, że u niej pojawiły się karaluchy.
Zgłosiła sprawę w spółdzielni. W sklepie zaopatrzyła się w broń:
Na razie daje radę. Ale u niej problem jest duży, bo mieszka w wieżowcu. Wtedy problem dotyczy każdego mieszkańca.
Dwa tygodnie temu, na tablicy ogłoszeń w klatce przeczytałam ogłoszenie, że piwnice były pryskane na obecność karaluchów.
Od tej pory uważniej obserwowałąm łazienkę, bo wcześniej były tylko tam.
Nie wyobrażacie sobie, jaki przeżyłąm szok, gdy skubańca zobaczyłam na blacie w kuchni.
Oczywiście zginął śmiercią "męczeńską". Ja tym razem wyciągnęałam ciężkie działa.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było gruntowne posprzątanie kuchni: poodsuwanie dolnych szafek, lodówki, kuchenki. Do mycia uzyłam płynu zrobionego z octu, sody oczyszczonej i boraksu. Pod lodówką, w pobliżu kuchenki i przy ścianie, gdzie kończy się rura odpływowa od zlewu wyłożyłam pułapki, o takie:
Kratki wentylacyjne i komin, gdzie mam wodomierze dokładnie spryskałam tym:
Kolejną rzeczą, jaką robię jest chowanie wszelkiego jedzenia do lodówki lub szczelnych pojemników - to dotyczy głównie jedzenia kotów.
Na razie walkę wygrywam.
Ps.
W poście nie reklamuję przedstawionych produktów chemicznych. Są to środki, które kupiłam ja lub moja mama, aby zwalczyć karaluchy. Innych w danym sklepie nie było. Dlatego wybór padłe na te, przedstawione w poście.
sobota, 24 września 2016
Dzwonki na choinkę z kapsułek po kawie - zrób to sam
Ja wiem, że do świąt Bożego Narodzenia jest jeszcze sporo czasu. Jednak ten czas bardzo szybko zleci.
Dzisiaj chcę wam pokazać, jak w prosty i szybki sposób zrobić ozdoby na choinkę wykorzystując zużyte kapsułki po kawie.
Potrzebujemy:
Dzisiaj chcę wam pokazać, jak w prosty i szybki sposób zrobić ozdoby na choinkę wykorzystując zużyte kapsułki po kawie.
Potrzebujemy:
farba, ja użyłam złotej farby w spreyu - to jest dla mnie najlepsza opcja malowania na nierównej powierzchni
Jak z tych elememtów stworzyć dzwoneczek?
Najpierw "rozbebeszamy" kapsułkę ze wszystkich jej części (metalowe denko), i malujemy kapsułki z zewnątrz i od środka. Czekamy aż wyschną.
Następnie bierzemy sznurek i nawlekamy na niego dzwoneczek i zawiązujemy jak najbliżej dzwoneczka supełek
Odmierzamy długość naszego "bimbadełka od środka i zawiązujemy supełek, aby zabezpieczyć koralik od środka.To samo robimy od góry z drugim koralikiem
Na koniec odmierzamy odpowiednią długość naszej ozdoby i zawiązujemy pętelkę do powieszenia naszego dzwoneczka i gotowe
A teraz jakie poniosłam koszty tej dekoracji:
- kapsułki po kawie - 0zł - nie piję kawy z kapsułek, gdyż jest to najdroższa opcja picia kawy i nie chcę wydawać na nią pieniędzy (wolę kawę z kawiarki). Skąd zatem mam kapsułki? O te poprosiłam koleżankę, która taką kawę pije. Myślę, że jeśli zapytacie koleżanki, czy kolegów to chętnie przyniosą wam zużyte kapsułki, które inaczej i tak wylądowałyby w koszu na śmieci
- farba w spreyu - 0zł - służy mi już jakiś czas do różnych projektów - w sklepie koszt ok. 16zł
- sznureczek lub grube nici (ewentualnie miedziany drucik ze starego kondensatora) - 0zł w domu zawsze coś takeigo się znajdzie
- dzwoneczki - 0zł. Swoje dzwoneczki dostałam od mamy. Na początku wyglądały tak jak na zdjeciu poniżej
rozebrałam taką gwiazdkę na części pierwsze i uzyskałam całkiem sporą ilość dzwoneczków, które służą mi od kilku lat. Podobne ozdoby widziałam w Rossmanie koszt ok 10zł.
Takie dzwoneczki mogą zrobić nawet dzieci.
Zatem polecam każdemu kolejną twórczą reanimację odpadów.
poniedziałek, 12 września 2016
Metamorfoza chustecznika z Empiku
Kilka lat temu kupiłama w Empiku chustecznik.
Sama go ozdobiłam i dumnie prezentował się w salonie, służąc swoją zawartością.
Niestety lata służby odbiły na nim swoje piętno - kwiatki i listki są zniszczone, gaza się odbarwiłam, pomiędzy ozdobami zebrał sie kurz, a cały chustecznik jest pobrudzony paluchami.
Przykro mi było patrzeć na potworka jkim się stał i postanowiłam go odświeżyć i nadac mu nowego wyglądu (oczywiście za niewielkie pieniądze).
A tutaj porównanie przed i po:
Czas na koszty:
Jedyne koszty jakie poniosłam, przy tej metamorfozie to zakup serwetki - 4,5zł za opakowanie - akurat trafiłam na promocję w Kauflandzie. Pozostałe materiały miałam w domu.
Sama go ozdobiłam i dumnie prezentował się w salonie, służąc swoją zawartością.
Niestety lata służby odbiły na nim swoje piętno - kwiatki i listki są zniszczone, gaza się odbarwiłam, pomiędzy ozdobami zebrał sie kurz, a cały chustecznik jest pobrudzony paluchami.
Przykro mi było patrzeć na potworka jkim się stał i postanowiłam go odświeżyć i nadac mu nowego wyglądu (oczywiście za niewielkie pieniądze).
Było to łatwe, gdyż pierwsza warstwa farby o była farba do ścian i bardzo łatwo udało mi się ją usunąć.
Następnie przetarłam wilgotną szmatką, aby usunąć cały kurz i pomalowałam całe pudełko farbą do drewna. Niestety musiałam malować, aż cztery razy, gdyż farba którą farbowałam gazę wżarła sie w drewno i po nawet trzykrotnym pomalowaniu ciągle przebijała.
Gdy schła ostatnia warstwa farby wycięłam motyw z serwetki.
Po całkowitym wyschnięciu farby przykleiłam serwetki rozrzedzonym wikolem.
Na koniec zabezpieczyłam wszystko lakierem
Tak teraz prezentuje się mój nowy - stary chustecznik
Czas na koszty:
Jedyne koszty jakie poniosłam, przy tej metamorfozie to zakup serwetki - 4,5zł za opakowanie - akurat trafiłam na promocję w Kauflandzie. Pozostałe materiały miałam w domu.
czwartek, 25 sierpnia 2016
Recyklingowy organizer na biurko i zaproszenie
Dwa lata temu zrobiłam na swoje biurko nowy organizer z tekturowych rolek po kordonku (możecie przeczytać o nim tutaj)
W tym roku poproszono mnie o zrobienie organizera na biurko dla dziewczynki. Wykorzystałam do tego swój poprzedni pomysł z rolkami po kordonku.
Taki jest efekt mojej pracy:
Przy okazji chcę zaprosić wszystkich czytelników, którym podobają się moje rękodzielnicze prace na mój autorski blog. Znajdziecie go pod tym adresem: https://zrobioneprzezapril.blogspot.com/.
Serdecznie wszystkich zapraszam. April
W tym roku poproszono mnie o zrobienie organizera na biurko dla dziewczynki. Wykorzystałam do tego swój poprzedni pomysł z rolkami po kordonku.
Taki jest efekt mojej pracy:
Przy okazji chcę zaprosić wszystkich czytelników, którym podobają się moje rękodzielnicze prace na mój autorski blog. Znajdziecie go pod tym adresem: https://zrobioneprzezapril.blogspot.com/.
Serdecznie wszystkich zapraszam. April
piątek, 19 sierpnia 2016
Nowy - stary regał
Ostatnio przytrafił mi się mały wypadek. Połamałam regał, na którym trzymałąm książki.
W salonie książki trzymałam na drewnianych regałach, które kupiłam w Julii.
Tak wyglądały:
Niestety jeden połamałam.
Ponieważ książek mam sporo, musiałąm zacząć improwizować.
Z drugiego pokoju przytachałam regał na którym trzymam swoje robótkowe przydasie. Do pozostałego regału dokręciłam dodatkową półkę i tak teraz wygląda nowy - stary regał:
Po zabraniu regału, na którym miałąm swoje przydasie musiałam wykombinować coś, gdzie mogłabym trzymać ten cały majdan (a tego mało nie jest).
Półki były dobre. Połamał się tylko stelaż.
Zatem wykręciłam półki. Wyciągnęłam dwie jednometrowe kantówki. Przepiłowałam je na pół i dokręciłam je do pozostałych półek.
I wyszło mi takie cudo:
Niestety wszystkie moje przydasie na tej półce się nie mieszczą.
Półka szuka nowego przeznaczenia, a ja nowego regału na przydasie.
W salonie książki trzymałam na drewnianych regałach, które kupiłam w Julii.
Tak wyglądały:
Niestety jeden połamałam.
Ponieważ książek mam sporo, musiałąm zacząć improwizować.
Z drugiego pokoju przytachałam regał na którym trzymam swoje robótkowe przydasie. Do pozostałego regału dokręciłam dodatkową półkę i tak teraz wygląda nowy - stary regał:
Po zabraniu regału, na którym miałąm swoje przydasie musiałam wykombinować coś, gdzie mogłabym trzymać ten cały majdan (a tego mało nie jest).
Półki były dobre. Połamał się tylko stelaż.
Zatem wykręciłam półki. Wyciągnęłam dwie jednometrowe kantówki. Przepiłowałam je na pół i dokręciłam je do pozostałych półek.
I wyszło mi takie cudo:
Niestety wszystkie moje przydasie na tej półce się nie mieszczą.
Półka szuka nowego przeznaczenia, a ja nowego regału na przydasie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)