wtorek, 16 sierpnia 2016

Moje perypetie z zakupami na raty, czyli nigdy więcej

Jak pisłam w poprzednim poście mój laptop odmówił posłuszeństwa i niezbędny był zakup nowego sprzętu.
Nie lubię kupować na raty, ale czasem jest to niezbędne. Jak już to robię, to okres kredytowania biorę na pół roku.
Tym razem nie było to możliwe i okres kredytownia miał trwać 2 lata (wiem teraz Gena będzie mnie krytykować i ganić za tę rozrzutność, niestety taka była potrzeba).
Moja wina - nie doczytałam umowy. W umowie był wymóg aktywowania karty kredytowej dołączonej do umowy. Gdy zadzwonili z banku do Małża (kredyt jest na niego) aby tę kartę aktywować, włączyła mi się czerwona lampka. Oprócz lamki włączył mi się duży nerw, wściekłość i wiele jeszcze innych negatywnych odczuć pod własnym i banku adresem.
Postanowiłam działać i nie dać się bankowi.
Przejrzałam zawartość konta oszczędnościowego. Poprosiłam mamę o niewielką pożyczkę i......

Spłaciłam cały kredyt.

Problemy zaczęły się jednak dopiero, gdy chciałam uzyskać pismo o tym, że ten kredyt został spłacony.

W maju, bank który udzielił mi pożyczki połączył sie z innym bankiem. Wszystkie pisma, jakie mamy z banku są od tego który przejął bank udzielający mi pożyczki. Pojechaliśmy więc do oddziału banku - jednego, drugiego, trzeciego, ale żaden z nich nie obsługuje tego banku - nie mają oprogramowania, oprogramowanie nie jest zgodne dla obu banków itp itd. Dopiero w trzecim oddziale miła Pani dała numer na infolinię (nie można się dodzwonić - próbowałam przez godzinę), i poinformowała mnie, że w jednym z centrów handlowych była "wyspa" banku, który mi udzielił pożyczki i może jeszcze oni tam są.

Na szczęście ciągle jeszcze jest.

Udało mi sie uzyskać pismo o zamknięciu kredytu i zamknęłam kartę kredytową.

Bank chciał zarobić na mnie, ale mu się nie dałam.

Nigdy więcej zakupów na raty.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Twardy dysk zewnętrzny z zepsutego laptopa.

W maju mój laptop odmówił mi posłuszeństwa. "Zdechł" na amen. Po wypadku, który miał w grudniu, jakoś działał. A po kilku miesiącach przypomniało mu się, że tak naprawdę to już nie powinien działać. Naprawa okazała się nieopłacalna.
To było przed moim wyjazdem na urlop i laptop był nam potrzebny na wyjazd.
Nowy laptop został kupiony. I pojawił się problem, co z zawartością starego laptopa.
Można było zgrać jego zawartość i przenieść na nowy. Koszt niewielki.

Jednak za radą Małża Geny kupiłam tzw. kieszeń na twardy dysk i przerobiłam go na dysk zewnętrzny.

Tak to wygląda:


Koszt zakupu kieszeni to ok. 40zł. Pojemność dysku taka jak starego laptopa  - 500 Gb.
Przeniesienie twardego dysku do kieszeni 0zł - instrukcja jest prosta i czytelna, a samodzielne wymontowanie dysku nie jest trudne.

Na Ceneo.pl koszt twardego dysku zewnętrznego o tej pojemności zaczyna się od 180zł.
Zatem łatwo obliczyć ile udało mi się zaoszczędzić.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Programy lojalnościowe z których ja korzystam

Jeszcze nie tak dawno temu był jeden duży program lojalnościowy, który swoją ofertą obejmował wiele podmiotów. To był PAYBACK. Obecnie prawie każda sieć sklepów posiada własny program.
Czy warto korzystać z takiego programu?

Programy lojalnościowe mają na celu przywiązanie potencjalnego klienta do produktów (usług) danej firmy.

Zastanówmy się jednak, czy można bez tego przywiązania?

To są wszystkie moje karty lojalnościowe, z których korzystam



Mąż w swoim portfelu ma karty stacji paliw:


Pierwszym progamem lojalnościowym był Payback:


Następnie skorzystałam z Tesco i Auchan:


Z czasrm przyszły kolejne. 
Najważniejszą zasadą jaką stosuję przy korzystaniu z tych programów to: jeśli robię zakupy w danym sklepie, to zawsze pokazuję kartę. 
Nigdy nie robię zakupów w danym sklepie, bo mam w nim kartę. 
Jeśli zgromadzonymi punktami na karcie mogę obniżyć koszt obecnego zakupu - robię to.
Na jednej ze stacji paliw mam rabat 4gr taniej za litr paliwa - zaoszczędzone w ten sposób pieniądze odkładam za każdym razem do skarbonki. (może to niewiele, ale skarbonka powoli się zapełnia). Podobnie postępuję przy innych kartach, jeśli z kartą jakiś produkt jest tańszy.

Jeden minus posiadania tylu kart - zajmują sporo miejsca w portelu i są dość ciężkie.

Zalety: konkretne oszczędności w domowym budżecie.



niedziela, 10 lipca 2016

Środki czystości Perfect House - moja opinia

Na wstępie zaznaczam, że to nie jest żaden post sponsorowany. Wyrażam w nim własną opinię po użyciu wspomnianych środków czystości.

Już jakiś czas temu w blogosferze dotyczącej sprzątania, organizacji i tego typu blogów widziałam opinie blogerek i blogerów na temat tych (zdjęcie poniżej) środków czystości.


Opinie były przede wszystkim pozytywne. Nie spotkałam się z negatywnymi.
Zastanawiałam się, czy ich nie kupić. Odstraszała mnie cena - 10,50zł za pół litrową buteleczkę. I do tego, że początkowo dostępne były tylko przez internet. Przynajmniej ja nie widziałam ich w sklepie stacjonarnym. Do czasu.

Podczas ostatnich zakupów, zaszłam do sklepu, do którego zaglądam ostatnio dość rzadko. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na półce sklepu znalazłam właśnie produkty z tej serii. Oto one:


Owszem kupiłam je. Niestety tylko te. Pomimo przejrzenia dokładnie półka po półce nie dostałam innych produktów z tej serii.

A teraz jakie jest moje zdanie na ich temat:

  1. cena - ok. 11zł za opakowanie ( opakowania są 450ml - 500ml) - czyli dość sporo, dla osoby która zwraca uwagę na każdą wydaną złotówkę może być zbyt wysoka cena
  2. opakowanie - wygodne w użyciu, estetyczne, 
  3. instrukcja użycia - na etykiecie jest dokładna informacja jak i do czego używać, prosta i czytelna



  4. zapach - to jest najfajniejsza właściwość tych środków, zapach utżymuje się długo (u mnie 5 dni), jest delikatny i niedrażniący
  5. wydajność - środek jest bardzo wydajny, wystarczy użyć niewielką ilość, aby uzyskać zadowalający efekt; użyłam go m.in. na denkach garnków, które były dość mocno osmolone - wystarczyło spryskać i zostawić na chwilkę i przetrzeć myjką, nie musiałam szorować, a gar jest czysty i teraz pięknie błyszczy; 
Pomimo początkowo wysokiej ceny, jeżeli weźmiemy pod uwagę jego wydajność jest to korzystny zakup. Na pewno będę jeszcze szukać pozostałych produktów z tej serii do ich wypróbowania.

Nie żegnam się z sodą i octem, jako moimi podstawowymi środkami czystości, ale te z serii Perfect House zagoszczą u mnie na dłużej.


piątek, 1 lipca 2016

Tuba po chipsach - jak zmienić jej wygląd - zrób to sam

Jak większość facetów, mój Małż kibicuje naszej drużynie na Euro. Przed jednym z meczy naszej drużyny poszedł do owadziego sklepu i zakupił "prowiant" na mecz (chipsy, piwo, cola). Byłam zła na te zakupy. Nie, dlatego że to kosztuje, ale ze względu na tuszę nie powinien jeść takich rzeczy.
Później stwierdziłam, że ten zakup mi się do czegoś przyda. Chipsy były w tubie.

 o właśnie tej.

W internecie sporo jest zdjęć z przeróbek tuby po chipsach innej znanej z produkcji chipsów firmy.
Ja swoją przerobiłam tak:

 najpierw pomalowałam tubę na jasnobeżowy kolor farbą akrylową.

 następnie pomalowałam ją preparatem do spękań (to jest moja kolejna praca z tym preparatem - nadaje pracy bardzo stary wyglądłuszczącej się farby)

 gdy preparat wysechł, znowu pomalowałm tubę, tym razem na biały kolor - tutaj widać efekt spękań

 gdy czekałam aż farba wyschnie, przygotowałam sobie motyw z serwetki

 serewtkę przykleiłam do tuby i trzykrotnie pokryłam rozrzedzonym wikolem - zamiast lakieru

 na koniec wyciągnęłam pistolet z klejem na gorąco

 jutowy sznurek

 i przykleiłam go na końcach tuby

 i moja tuba jest już gotowa. Całkowicie zmieniła swój charakter.

 a tutaj wazon ze słoika po kawie (na nim testowałam preparat do spękań) - to on był inspiracją do charakteru tej metamorfozy

 a tutaj razem - tuba po chipsach i słoik po kawie tworzą zgrany duet


niedziela, 26 czerwca 2016

Wisząca ramka z patyczków po lodach - zrób to sam

Lubię ozdabiać ściany zdjęciami. Aby umieścić zdjęcie na ścianie potrzebna jest ramka. Na ścianach mam różne ramki - zwykle kupione. Tym razem postanowiłam zrobić ramkę sama z patyczków po lodach.
Patyczki zebrała dla mnie mama i nie kosztowało mnie to nic.

Co zatem potrzebowałam do sworzenia swojej ramki:
- kilka patyczków po lodach;
- dwa kolory farby akrykowej - jedna ciemna, druga jasna
- preparat do spękań,
- sznurek jutowy
- klej na gorąco i klej magik
- pędzel

Jak teraz wykonać taką ramkę:

 klejem smarowałam patyczki i skleiłam ze sobą po trzy sztuki, w sumie zrobiłąm tak trzy pary

 aby klej dobrze związał na sklejone patyczki założyłam spinacze do papieru

 gdy klej wysechł dołożyłam jesze trzy pary patyczków i stworzyłam ramki, wszystko skejałam klejem Magik

 tak wyglądają moje trzy ramki, które będę jeszcze ozdabiać

 najpierw ramki pomalowałam czarną farbą akrylową i zosawiłam do wyschnięcia

 następnie nałożyłam preparat do spękań i znowu poczekałąm aż wyschnie

 i znowu malowanie - tym razem jasną farbą, aby efekt spękań był bardziej widoczny i znowu czekamy, aż farba wyschnie.

 następnie wzięłam jutowy sznurek i robiąc krzyżyki na łaczeniach ramek połączyłam wszystkie trzy ramki ze sobą

 tak wygląda góra ramki - sznurek tworzy od razu pętelkę do zawieszenia. Aby sznurek dobrze trzymał się na łączeniach używałam kleju na gorąco

 a tak wygląda już gotowa ramka. Pozostało tylko wkleić zdjęcia.

 Do swojej ramki użyłam preperatu do spękań, dlatego też potrzebowałam dwóch kolorów farby, aby uzyskać ten efekt. Nie jest to konieczne i wystarczy jeden ulubiony kolor. Możemy też każdy z patyczków pomalować na inny kolor.

Koszty - 0zł - znowu wykorzystałam materiały, które już miałam w domu.
Jeśli byłaby potrzeba kupienia materiałów to najdrożej kosztuje preparat do spękań (w Empiku ok. 17zł), ale jak pisałam wcześniej nie jest on niezbędny, aby osiągnąć zadowalający efekt. Patyczki możemy pomalować jakąkolwiek farbą, jaką mamy pod ręką - farby plakatowe, akwarelowe, w spreyu, flamastrem, farba do ścian. Sznurek też może być jaki znajdziemy w domu - naet warkoczyk spleciony z włóczki, muliny, kordonka. Patyczki można kupić w Empiku - kosztują ok. 5zł, ale też możemy się przejść po sklepach spożywczych i wziąć z każdego po kilka patyczków (zwracając uwagę na to, czy patyczki są jednakowej wielkości). Możemy też pójść do apteki i kupić patyczki laryngologiczne (koszt też coś ok. 5zł). Są one zazwyczaj dłuższe i grubsze, od tych do lodów i lepiej sprawdzą sie w roli ramki.

sobota, 25 czerwca 2016

Pojemnik ze starych dyskietek - zrób to sam

Niedawno, gdy szukałam pojemnika na serwetki do decoupagu, znalazłam pudełko dyskietek do komputera.

 Pamiętacie je jeszcze?

Czemu je trzymam?
Sama nie wiem. Zwłaszcze, że nie posiadam już komputera na którym można by je odczytać.
Chyba tylko z sentymentu.

Powiększająca sie kolekcja różnych pędzli do kreatywnych prac, wymusiła, abym przeznaczyła na nie odpowiedni pojemnik do ich przechowywania. I wtedy przypomniałam sobie zdjęcie pojemnika na różne przybory do pisania zrobione z dyskietek komputerowych. Zatem wybór mógł być tylko jeden.

Wyjęłam:

 5 starych dyskietek komputerowych,

i  pistolet z klejem na gorąco.

 klej nanosiłam na krawędzie dyskietek

 i sklekjałam je razem,

 aż powstał taki pojemnik.

 włożyłam do niego pędzle i gotowe

 a tutaj już stoi na biurku, pod ręką obok słoika ozdobionego przez Genę.

W moim przypadku koszty 0zł. 
Znowu twórcza reaktywacja odpadów (Mam jeszcze kilka dyskietek, na jeszcze jeden pojemnik).