niedziela, 26 lipca 2015

Dodatkowe półki do szafek kuchennych - zrób to sam

Lubię sobie popatrzeć na pięknie zorganizowane kuchnie. Wszystko ładnie poukładane i na swoim miejscu. Aby tego dokonać z pomocą przychodzi m.in. IKEA i jej półeczki:

o te na zdjęciach poniżej:



Półeczki nie kosztują dużo: szersza (ta na pierwszym zdjęciu) - 12,99zł, węższa - 9,99zł. Czyli cena dość przystępna. A tak prezentują się w aranżacjach internautów:


 tu chyba nie IKEA, ale też mi się podoba


Przyznaję się bez bicia, że już miałam je w koszyku w drodze do kasy, ale w ostatniej chwili się opamiętałam. Nie, żeby mi się nie przydały, ale ........

Tak wygląda wnętrze jednej z moich szafek kuchennych. Jak widać taka półeczka też by się tutaj przydała.

Ale pomyślałam i wymyśliłam, że zrobię takie półeczki sama.
Mąż do mnie, że będzie nas to trochę kosztowało. Odpowiedziałm, że wykorzystamy panele, które zostały po wykończeniu balkonu. I zostawiłam go z rozdziawinią gębą, a chwilę potem kazałam sie zawieść do budowlanego po drewniane kantówki i śrubki. Tylko to było mi potrzebne.
A do tego jeszcze potrzebowałam:


 tak wygląda stosik paneli, które zostały po położeniu nowej podłogi na balkonie

 po zdemontowaniu plastikowego podkładu mamy ładne klepki o wymiarach 5cm / 15cm

 kilka kantówek, ja kupiłam ich 5 o szerokości 2cm i długości 1m

 śrubki i wkrętarka

 klej do drewna ( u mnie wikol) i wiertara z wiertłem do drewna.

Pierwsze moje zamierzenia i próby stworzenia półeczek nie wyszły (śrubki powodowały rozwarstwianie się kantówek) i musiałam trochę pokombinować aby je stworzyć.

A teraz krok po kroku, jak je zrobiłam:

 najpierw sprawdziłam ile klepek zmieści mi się w 30 cm (u mnie jest 6 klepek)

 na kontówkach zaznaczyłam miejsca cięcia (każdą kantówkę pocięłam na 4 części)

 docięłam kantówki

 tutaj już pocięte kantówki

 na jedną półkę potrzebowałam 10 klepek

 i dwie kantówki

 najpierw wzięłam trzy klepki i wiertarką ponawiercałam dziurki - to będą nóżki

 wkręciłam śrubki

 tak wyglądają moje nóżki - te są na jedną stronę

 tutaj już komplet nóżek

 następnie ułożyłam klepki w taki sposób, jak to widać na zdjęciu, z nóżkami do góry

 pędzelkiem nanosiłam klej do drewna na każdy bok klepki 

 i przyklejałam jedna do drugiej

 tutaj już sklejone są wszystkie klepki

 klej trochę wycieka, ale po wyschnięciu robi się on przeźroczysty i nie będzie widoczny

 następnie klejem smarowałam kantówki

 i przykleiłam je w poprzek klepek, na wysokości nóżek, najpierw jedną

 potem drugą

 i docisnęłam stosem książek, aby klej dobrze związał. 

 po dwóch godzinach mogłam podziwiać swoje dzieło

 tak wygląda gotowa półeczka.

A tak wyglada w szafce:


Na zdjęciach poniżej widać, że przydadzą się one także do mojego warsztatu robótkowego:

 tak wygladają prawie wszystkie półki na regale

 a tak po wstawieniu dodatkowych półeczek. 

Jak widać na zdjęciach, z dodatkowymi półkami wygląda to o wiele lepiej i łatwiej utrzymać porządek.

Możliwe, że pomaluję je na inny kolor.

A teraz ile mnie to kosztowało:
  • 5 kantówek 2cm/1m - to ok.10zł - jedna kosztuje ok.2,5zł.
  • garść śrubek do drewna - 1,6zł
  • klej wikol - ok.10zł  - swój kupiłam prwie rok temu
Czyli jedna półka kosztowała mnie tylko ok. 2zł i to w dużym zaokrągleniu.

Zużywając wszystkie klepki i kantówki wyszło mi w sumie 10 półeczek, których koszt to ok. 12zł. Za tą cenę z IKEI miałabym tylko jedną półkę. Natomiast, gdybym chciała kupić tyle samo półeczek, co zrobiłam, to musiałabym wydać 100zł.
Zatem znowu udało mi się zatrzymać w portfelu sporą sumę.

środa, 22 lipca 2015

Metamorfoza szafek kuchennych za mniej niż 50zł - zrób to sam

Już od pewnego czasu denerwował mnie wygląd kuchni. A dokładniej denerwował mnie wygląd szafek.
Tutaj pisałam, jak wcześniej zmieniała sie moja kuchnia.

Dla przypomnienia:

 tak wyglądała kuchnia po tym, jak się przeprowadziłam 

kuchnia po przemalowaniu frontów szafek na biało

 kuchnia po obecnej przemianie.

Szafki w czasie użytkowania miały róznego rodzaju odpryski farby. Doszło też do różnego rodzaju przebarwień. To wszystko nie wyglądało najlepiej i już zaczynało drażnić moje oko. Dlatego postanowiłam to zmienić.

Wyciągnęłam farbę akrylową do drewna, która została, po zrobieniu dodatkowej szafki w kuchni i wzięłam sie do pracy.

  • Najpierw odkręciłam wszystkie uchwyty.
  • uchwyty umyłam i wysuszyłam
  • włożyłam do kartonu i farbą w sprayu pomalowałam na złoto.
  • w czasie, gdy uchwyty schły, ja umyłam i odtłuściłam powierzchnię szafek, którą miałam malować
  • miejsca, w których były odpryski farby przetarłam delikatnie papierem ściernym, aby w trakcie ponownego malowania nie odeszła poprzednia warstwa farby
  • starłam z tych miejsc pył
  • najpierw pomalowałam te miejsca, gdzie były ubytki poprzeniej farby
  • później malowałam wszystkie powierzchnie frontów szafek, które miałam odnowić.
  • malowałam dwa razy, w odstępach 2 godzin
  • po zupełnym wyschnięciu farby z powrotem przykręciłąm uchwyty
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Małż z rozdziawioną gębę stał pół godziny i tylko klnął pod nosem, jak zaje........ teraz to wygląda.

Teraz szafki pomalowane są na kolor kości słoniowej.
Poniżej trochę detali, na których lepiej widać kolory:








Na zdjęciach poniżej użyte farby:

 





Do malowania użyłam wałeczka, do farby akrylowej, zaś witrynki malowałam małym pędzelkiem.

A teraz koszty:


  • 0,5l farba akrylowa do drewna - ok. 25zł za puszkę, na dwukrotne pokrycie frontów w mojej kuchni wystarczyło pół puszki farby
  • złota farba w speryu - ok.22zł za puszkę, służy mi już trochę czasu (to ciągle ta sama puszka, którą kupiłam jesienią)


Czyli, za odnowienie szafek kuchennych nie zapłaciłam nawet 50zł, a czas który na to poświęciłam to 4 godziny.

niedziela, 19 lipca 2015

Lody owocowe - zrób to sam

Mamy już za sobą falę upałów. Jednakże lato się jeszcze nie skończyło i z pewnością jeszcze będzie upalnie. Aby się ochłodzić szukamy różnych sposobów. Odpoczywamy w cieniu, nad wodą (jeziorem, czy morzem), popijamy domową lemoniadę (tutaj znajdziecie przepis), jemy lekkie potrawy. Ja zaś latem uwielbam jeść lody. Mam kilka miejsc, gdzie lody są naprawdę smaczne i niedrogie. Ale tylko te, które zrobimy w domu są na pewno bez konserwantów i innych dziwnych dodatków.

Jak zatem zrobić domowe lody? I to nie mając żadnej maszynki do ich przygotowania.

Potrzebujemy kilku składników:

  • owoce
  • mleko
  • śmietana 30%
  • ewentualnie trochę cukru

 ja do swoich lodów wybrałam banany, są świetną bazą, łatwo dostępne, niedrogie i co najważniejsze są słodkie i nie ma potrzeby dodawać cukru.

 obieram z łupiny (każde owoce których będziemy używać pozbawiamy niejadalnych części)

 kroimy w kostkę, dzięki temu ułatwimy pracę naszemu blenderowi, lub mikserowi

 pakujemy w woreczki i jak najbardziej płasko wkładamy do zamrażalika na przynajmniej dwie godziny, aby je zamrozić - w okresie jesienno-zimowym kupują już mrożone owoce i nie muszę i ch wcześniej mrozić

 Zamrożone owoce wyciągamy z zamrażalika - tutaj jest melon, który mroziłam kilka dni temu

 tutaj banany

 owoce wrzucamy do blendera lub miksera, dolewamy pół opakawania śmietany kremówki, śmietany nie musimy dodawać, wystarczy samo mleko

 doadajemy też mleko, tyle aby blender mógł swobodnie wszystko zmiksować

 jeśli jest potrzeba dodajemy cukier i miksujemy, może być potrzeba dodania odrobiny mleka, aby mikser swobodnie wszystko zmielił lub przemieszania masy, robimy to po uprzednim wyłączeniu maszyny

 a to już gotowe lody

 mają konsystencję bardzo gęstego shake, jeśli chcemy, aby były tradycyjnej konsystencji wstawiamy na godzinkę go zamrażalnika, ale nie ma takiej potrzeby.


Co jest najfajniejsze w tych lodach, to to, że możemy przygotować je sami w domu, z każdych owoców, które mamy pod ręką i wiemy dokłądnie co sie w nich znajduje.

Życzę smacznego


sobota, 18 lipca 2015

Cierpliwość zawsze się opłaca - balkon w nowym wydaniu

Jak urządziłąm w tym roku balkon pisałam w tym poście. Żałowałam w nim, że po raz kolejny nie udało mi się zakupić drewnianych podestów na posadzkę. Ale znowu okazało się, że cierpliwość jest boginią wszystkich oszczędzających i doczekałam się promocji na panele i mogłam je kupić w bardzo atrakcyjnej cenie.

Ale po kolei.

 Tak wyglądał mój balkon na wiosnę.

 Tak wyglądał mój balkon po usunięciu wszystkiego co stało na podłodze. Jak widać nie prezentuje sie zbyt atrakcyjnie i nawet kwiaty nie były w stanie przysłonić popękanej posadzki.

 Tak było w trakcie układania drewnianych paneli

 Tak wyglada to teraz:

 mój ulubiony kąt

 Aż przyjemnie jest usiąść przy stole i wypić kawę

 Lawenda ślicznie pachnie


 I mam już własne pomidorki.


Na balkonie wyłożyłam drewniane panele, te ze zdjęć poniżej



Były one dostępne w JULI już od marca. Ich koszt to prawie 50zł za opakowanie (w opakowaniu jest 5 paneli wysokość 3cm). Ja potrzebowałąm na swój balkon 12 opakowań, czyli koszty jakie bym poniosła to: 600zł, czyli dużo. Obserwowałam bacznie wszystkie promocje, jakie oferował sklep, aż cena doszła do 30zł za opakowanie, czyli dla mnie 360 zł. I to była cena, którą byłam w stanie zapłacić i za jaką kupiłam te panele.
Podobne panele są również dostępne w IKEI. IKEA ma w swojej ofercie dwa rodzaje tych paneli: o wysokości 1,5cm i 2cm. Pakowane są one w opakowania po 9 paneli (2cm) i 10 paneli (1,5cm). Koszt opakowania to 80zł. Po przeliczeniu kosztów byłam skłonna kupić te 1,5cm - koszt na mój balkon to 480zł, czyli mniej niż bez promocji w JULI.

Układa się je bardzo szybko. Dopasowywaliśmy poszczególne panele w taki sposób, aby nie piłować klepek. Dlatego też panele nie przykrywają dokładnie całej posadzki, ale nam to nie przeszkadza. 

 miejsce, które czeka na zagospodarowanie

Teraz będę myśleć nad skrzynią do przechowywania tych paneli w okresie zimowym i czym zasłonić brzydką blachę która jest osłoną balkonu przy drzwiach wyjsciowych na balkon. Ale to później.

Teraz cieszę sie nowym balkonem.

 popijam herbatę owocową

 i czytam książkę.