Od kilku tygodni w pracy porozwieszane sa plakaty promujace impreze - Wielkie grillowanie- czy jakos tak.
Impreza ta jest rowniez promowana w lokalnych mediach. Moj zaklad pracy wezmie udzial w czesci konkursowej. Z tej okazji zakupil dla swoich pracownikow karnety na dwudniowe koncerty, ktore sa impreza towarzyszaca piknikowi. Ilosc karnetow byla ograniczona. Jednakze ich ilosc pozwolila kazdemu chetnemu na skorzystanie z tej oferty.
Zatem, w najblizszy weekend bede sie bawic na dwoch koncertach, ktore oplacil mi pracodawca. Do tego beda kielbaski z grilla i rybka, jakies napoje (w tym piwko). Moim jedynym kosztem jest dojazd.
Dlaczego nie bylo duzo chetnych do skorzystania z oferty?
Bilety sa imienne - to po pierwsze. Jak ktos nie pracuje z malzonkiem lub partnerem, to na impreze musialby isc sam, ewentualnie dokupic bilet.
Po drugie, jest to po Bozym Ciele, i zapowiada sie dlugi weekend. Wiele osob porobilo juz na ten czas inne plany i nie chcialo ich zmieniac.
Pracodawca znowu mnie pozytywnie zaskoczyl, a ja skorzytam z tej oferty, placac tylko za dojazd.
Historie o dwóch królewnach, które chcą być piękne i bogate, w chwili obecnej zaś są tylko przeciętnej urody i o skromnych funduszach.
poniedziałek, 16 czerwca 2014
wtorek, 3 czerwca 2014
Darmowa rozrywka dla dzieci z okazji ich święta
Pierwszego czerwca obchodziliśmy Dzień Dziecka. Sama dzieci nie mam, ale obserwowałam jakie darmowe atrakcje zostały dla nich przygotowane. Okazało się, że całkiem sporo tego było w ciągu minionego weekendu. Sami z Małżem skorzystaliśmy. W sąsiedniej gminie od miesiąca trwa święto tej gminy i w ostatni weekend przygotowano m.in. występ znanego satyryka, na który się wybraliśmy. W mojej miejscowości też był festyn rodzinny. W trzech najbliżej położonych miastach (wszystkie położone ok.30km od mojej miejscowości) przygotowano dla dzieci wiele różnych atrakcji. Po prostu było w czym wybierać i przebierać. Jeśli skorzystalibyśmy z atrakcji poza naszą miejscowością, to jest to tylko koszt dojazdu.
Jak już pisałam wcześniej, na rozrywkę nie musimy wydawać dużych pieniędzy. Czasem jest to tylko koszt dojazdu.
Jak już pisałam wcześniej, na rozrywkę nie musimy wydawać dużych pieniędzy. Czasem jest to tylko koszt dojazdu.
czwartek, 22 maja 2014
Kartka na Dzień Matki
Już niedługo będziemy obchodzic Dzień Matki. Zawsze pamiętam o tym święcie i staram sie przygotowac dla Mamy coś fajnego i co Jej się spodoba. Niestety w tym roku fundusze nie pozwalają mi na duże wydatki. Z tego względu będzie musiała wystarczyc dobra czekolada i własnoręcznie wykonana kartka.
poniedziałek, 19 maja 2014
Jak wyczyścic monety?
Dzisiaj, gdy czyściłam filtr od pralki dokonałam małego odkrycia. We wnętrzu było kilka guzików, gumka do włosów i kilka monet - a dokładniej 3. Ich stan niestety nie był najlepszy. Na pewno nie można ich wpuścic w obieg, ponieważ nie widac nominału.
Wzięłam zatem małą miseczkę, włożyłam monety, zasypałam grubą warstwą sody oczyszczonej i zalałam ciepłym octem.
Zostawiłam je na 15 minut i potem trochę brutalnej siły i szorowanie szczoteczką. Niestety osad nie chciał zejśc w stopniu zadowalającym. Dwugroszówka niestety była zbyt mocno zaśniedziała i kąpiel octowa jeszcze bardziej pogłębiła ten stan. Ale złotówka i dziesięciogroszówka z powrotem trafiły na 15 minut do kąpieli. Powtórzyłam jeszcze raz wszystkie czynności.
A tak teraz wyglądają oczyszczone monety.
Ich stan nadal nie jest idealny, ale teraz można bez problemu zapłacic nimi za jakieś produkty.
Wzięłam zatem małą miseczkę, włożyłam monety, zasypałam grubą warstwą sody oczyszczonej i zalałam ciepłym octem.
Zostawiłam je na 15 minut i potem trochę brutalnej siły i szorowanie szczoteczką. Niestety osad nie chciał zejśc w stopniu zadowalającym. Dwugroszówka niestety była zbyt mocno zaśniedziała i kąpiel octowa jeszcze bardziej pogłębiła ten stan. Ale złotówka i dziesięciogroszówka z powrotem trafiły na 15 minut do kąpieli. Powtórzyłam jeszcze raz wszystkie czynności.
A tak teraz wyglądają oczyszczone monety.
Ich stan nadal nie jest idealny, ale teraz można bez problemu zapłacic nimi za jakieś produkty.
sobota, 17 maja 2014
Pieczeń ze "ścinków"
Zdarza mi się kupowac mięso zapakowane hermetycznie w dużych opakowaniach - schab, łopatka, szynka. Takie opakowanie waży ok.3-5kg. Czasem więcej. Taka ilośc mięsa starcza mi na 2-3 miesiące, w zależnosci od rodzaju mięsa jakie kupię. Z szynką i łopatką nie ma większych problemów, co zrobic z pozostałościami po podzieleniu mięsa na porcje. Mielę wszystko do kupy i mam mielone. Jednak po rozebraniu mięsa ze schabu zaczynają się schody. Pozostałości po mięsie schabowym to są najczęściej ścięgna, które są łykowate i trudne do przerobienia. Jednak znalazłam na to sposób. W czasie rozbierania schabu na wycinanych ścięgnach i błonach zostawiam więcej mięsa. Czasem po bokach jest jeszcze mięso od innych części prosiaka. Po przygotowaniu porcji na kotlety, czy pieczeń też zostaje trochę ścinek. Wszystko to kroję na miejsze kawalki i pakuję do mrożenia. Później to mięso gotuję z warzywami (marchewka, piertuszka, seler), przyprawami do miękkości. Wywar, po odcedzeniu, wykorzystuję do zupy lub sosu. Ugotowane męso i warzywa mielę na dużych oczkach, doprawiam do smaku. Aby się nie rozpadło, dodaję dwa jaja i dwie łyżki bułki tartej. Wszystko dokładnie mieszam do połączenia wszystkich składników. Przekładam do foremki i piekę ok. 1,5 godziny w 180 stopniach i mam gotową pieczeń.
Do ozdoby w środek można włożyc ugotowane na twardo jaja, ugotowaną marchewkę, czy inne warzywa.
Tak upieczone mięso wykorzyskuję, jako wędlinę do kanapek. Ostatnio taką pieczeń pokroiłam na grube plastry, dorobiłam sos chrzanowy (na wywarze z ugotowanego mięsa do tej pieczeni) ugotowałam kaszę gryczaną i miałam obiad.
Tak wygląda moja pieczeń przed wstawieniem do piekarnika.
Do ozdoby w środek można włożyc ugotowane na twardo jaja, ugotowaną marchewkę, czy inne warzywa.
Tak upieczone mięso wykorzyskuję, jako wędlinę do kanapek. Ostatnio taką pieczeń pokroiłam na grube plastry, dorobiłam sos chrzanowy (na wywarze z ugotowanego mięsa do tej pieczeni) ugotowałam kaszę gryczaną i miałam obiad.
Tak wygląda moja pieczeń przed wstawieniem do piekarnika.
czwartek, 15 maja 2014
Choroba w domu ...... i oszczędności topnieją
Jakiś czas temu postanowiłam zawalczyc, aby miec dziecko. Leczenie niepłodności nie jest tanim. Chcąc miec upragnionego potomka musieliśmy zaciągnąc kredyt. (ale to tak na marginesie) Przy okazji badań określających przyczynę niepłodności, okazało się, że choruję na jeszcze inną, poważną chorobę.
Najgorsze w tym jest to, że lekarz rodzinny zbywał mnie, twierdząc, że udaję dolegliwości. Te jednoznacznie wskazywały na chorobę. Do lekarza specjalisty w okolicy, w której mieszkam, na NFZ dostanie się graniczy z cudem. Nawet na prywatną wizytę terminy są dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie. Na szczęście w innym mieście z wizytą nie ma najmniejszego problemu. Niestety są to tylko wizyty prywatne.
Wiadomo, każdy lekarz, chcąc wiedziec, co dolega pacjentowi zleca serię badań. Poszłam więc do swojej rodzinnej pani doktor, aby przepisała mi skierowania, abym nie płaciła za badania, a ta do mnie z buzią kto i jakim prawem skierował mnie do specjalisty. Poparzyłam sie na nią, jak na wariatkę, podziękowałam za poświęcony czas i wyszłam. Postanowiłam, że jednak nie będę informowac lekarza rodzinnego o innej, mającej duże znaczenie na funkcjonowanie organizmu chorobie, chyba, że będzie to absolutnie niezbędne. Wszelkiego rodzaju badania, dotyczące choroby będę robiła prywatnie.
Stres jaki zafundowała mi moja rodzinna pani doktor jest wysoką ceną. O wiele mniej zapłaciłam za zlecone badania. Nestety uszczupliły moje oszczędności. A jeszcze czeka mnie kilka drogich, ale niezbędnych i wykluczjących bardzo poważne choroby badań.
Wk............. mnie to, że pracując, państwo zabiera mi tyle pieniędzy na publiczną służbę zdrowia, abyśmy nie musieli płacic za badania i leczenie, a jak przychodzi co do czego to muszę sięgac do swoich oszczędności i sama za to płacic.
Najgorsze w tym jest to, że lekarz rodzinny zbywał mnie, twierdząc, że udaję dolegliwości. Te jednoznacznie wskazywały na chorobę. Do lekarza specjalisty w okolicy, w której mieszkam, na NFZ dostanie się graniczy z cudem. Nawet na prywatną wizytę terminy są dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugie. Na szczęście w innym mieście z wizytą nie ma najmniejszego problemu. Niestety są to tylko wizyty prywatne.
Wiadomo, każdy lekarz, chcąc wiedziec, co dolega pacjentowi zleca serię badań. Poszłam więc do swojej rodzinnej pani doktor, aby przepisała mi skierowania, abym nie płaciła za badania, a ta do mnie z buzią kto i jakim prawem skierował mnie do specjalisty. Poparzyłam sie na nią, jak na wariatkę, podziękowałam za poświęcony czas i wyszłam. Postanowiłam, że jednak nie będę informowac lekarza rodzinnego o innej, mającej duże znaczenie na funkcjonowanie organizmu chorobie, chyba, że będzie to absolutnie niezbędne. Wszelkiego rodzaju badania, dotyczące choroby będę robiła prywatnie.
Stres jaki zafundowała mi moja rodzinna pani doktor jest wysoką ceną. O wiele mniej zapłaciłam za zlecone badania. Nestety uszczupliły moje oszczędności. A jeszcze czeka mnie kilka drogich, ale niezbędnych i wykluczjących bardzo poważne choroby badań.
Wk............. mnie to, że pracując, państwo zabiera mi tyle pieniędzy na publiczną służbę zdrowia, abyśmy nie musieli płacic za badania i leczenie, a jak przychodzi co do czego to muszę sięgac do swoich oszczędności i sama za to płacic.
czwartek, 17 kwietnia 2014
Kawowe lampiony
Brakowało mi w domu nastojowych lampionów. Kupno gotowych nie wchodziło w grę. Nic mi się nie podobało, no i cena - nie zawsze atrakcyjna.
Jakiś czas temu Małż uparł się na kupienie musztardy innej niż kupujemy zawsze. Zgodziłam się, ponieważ spodobały mi się słoiczki w których była sprzedawana. Cena była też przystępna.
Jakiś czas temu Małż uparł się na kupienie musztardy innej niż kupujemy zawsze. Zgodziłam się, ponieważ spodobały mi się słoiczki w których była sprzedawana. Cena była też przystępna.
Po wyjedzeniu zawartości i odmoczeniu naklejek, były gotowe do dalszej pracy.
Potrzebowałam: podgrzewacze (mogą byc zapachowe), wstążeczkę nożyczki i kawę ziarnistą (ja kupiłam najtańszą jaką mogłam dostac)
Czas wykonania 5 minut. Koszt to zakup kawy. O musztardzie nie wspominam, bo i tak byłaby kupiona, a naczynia gdyby były inne mogłyby byc wyrzucone.
Teraz mogę się cieszyc przyjemnym nastrojem o zapachu kawy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)