Powoli zaczyna się sezon "ogórkowy". Nic się nie dzieje i wieje nudą. W "telewizorni" same powtórki i kłótnie z mównicy sejmowej, których nie mam zamiaru oglądać. Pracy w pracy duuuużo, a my mamy mało wolnego. Każdy wolny dzień poświęcamy na, jak najlepsze naładowanie wewnętrznych baterii.
W moich finansach również NUUUUUUUDA.
Po półtorej roku wyprowadzania finansów na prostą, stało się to po prostu nudne. Większość rachunków i oszczędności jest zautomatyzowana. Prowadzenie budżetu i spisywanie rachunków jest stałym rytuałem i nawykiem. Wyznaczone cele są powoli realizowane. Jest to długa i żmudna droga, która nie ma w sobie nic interesującego. W czasie wyprowadzania finansów na właściwą drogę, utraciłam gdzieś to podniecenie, które było na początku każdej odłożonej kwoty. Trochę smaczku pojawiło się na początku roku, kiedy założyliśmy skarbonkę "na wakacje". (Pisałam o tym w poście o planach wakacyjnych). Niestety życie brutalnie zweryfikowało nasze plany. Folder z szczegółami wyjazdu pozostał do zrealizowania w najbliższym możliwym czasie. Skarbonka, natomiast, zyskała nowe przeznaczenie. Teraz zbiera monety 10-cio i 20-to groszowe. Dołączyła do niej większa skarbonka na monety o wyższych nominałach.
Pomimo tej stagnacji, jak żółw w bajce Ezopa, powoli dążę do wyznaczonego celu.
Najważniejsze to się nie poddawać - zawsze po początkowej fazie euforii przychodzi moment załamania, jeśli go przetrwasz euforia wróci ze zdwojoną siłą :-)
OdpowiedzUsuńNie poddaję się i nie załamuję. Teraz najważniejsza jest cierpliwość i konsekwencja w działaniu. Dopiero teraz zaczyna być widać, czy naprawdę oszczędzamy.
OdpowiedzUsuń