Potrzebne materiały:
Filc - ja miałam dużo skrawków, walały się po biurku.
Kolorowa nić - u mnie pomarańczowa mulina, też za dużo jej miałam.
Igła z dużym oczkiem.
Pistolet do kleju na ciepło.
Kolorowe oczka - kupione w Empiku, 60 szt (czyli 30 par) - 6,99 zł. Świetnie nadają się też guziki lub wycięte w kółeczko kawałki filcu.
Coś do wypychania - gałganki, wata, wypełnienie starej poduszki.
Wycinamy z filcu podwójny kształt sowy - ja robiłam to od ręki, ale można wykorzystać szablon. Musimy wyciąć jasne koła na oczy, dwa skrzydełka i nóżki. Potrzebny też będzie dzióbek.
Dwie połówki sowy zszywamy kolorową nicią, u mnie to po prostu fastryga. Ne do końca zszywając, wypychamy zwierzaka. Doszywamy do końca, robiąc z nici pętelkę do zawieszenia. Można też zamiast tego doszyć potem tasiemkę, ale u mnie wersja "na łatwiznę".
Na koniec klejem na ciepło doklejamy jasne koła pod oczy, skrzydełka, łapki, dzióbek. Oczka, mimo, że moje były samoprzylepne, i tak dla pewności kleiłam na ciepło. Oczka nie są nieruchome, grzechoczą i ruszają się przy każdym ruchu sówki.
I gotowe. Szybko, łatwo i ładnie. Każda sowa wychodzi inna, można tez dodać inne ozdoby, według własnej fantazji.
Tak finalnie wygląda moje stado:
Koszt jak dla mnie zamknął się w tych 7 złotych na oczka. Najważniejsze jednak, że wykorzystałam resztki materiałów, które wiecznie było szkoda wyrzucić, a brakowało na nie pomysłu. I oczywiście mam nowe ozdoby choinkowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz